- Serio? To świetnie! Gdzie jest? Gdzie? - Zimorodek zaczął się kręcić w kółko, próbując znaleźć "zwierzynę".
Szczawik zatrzymał go łapą i wskazał ogonem na sierść kocurka. Nie pozwolił mu jednak zbyt długo się przyglądać, bo już kazał mu za nim pójść. Zimorodek posłusznie ruszył za liliowym, coś tam paplając po drodze o byciu łowcą, ale Szczawiowy Liść na razie chciał jak najszybciej dotrzeć do legowiska medyka.
- Sokole Skrzydło! Zimorodkowa Łapa złapał kleszcza! - miauknął syn zastępczyni, wpadając do leża, wraz z młodszym bratem u boku.
- Tak! Złapałem! - oświadczył z dumą.
Sokole Skrzydło szybko gdzieś zniknął i przyniósł coś śmierdzącego. O nie! On nie pozwoli, aby to coś dotknęło jego pięknej sierści! Brat by go za to wydziedziczył!
- Nie ruszaj się - poprosił medyk, widząc jak ten odskakuję od niego.
- Ale to śmierdzi, fuuj! - pożalił się.
- Nie zdejmę tego kleszcza, jeśli tego nie zastosuję. - wyjaśnił.
A czemu miał niby zdejmować z niego kleszcza? Złapał go właśnie dla Szczawiowego Liścia! To brat powinien go zdjąć i zjeść! Tylko... Właśnie. Gdzie on był? Przypomniał sobie, że liliowy pokazywał mu to miejsce, gdzie była piszczka. Zaczął się ponownie oglądać. Na sierści? To dziwne. Zawsze zwierzyna jest w pysku! Miał magiczną, lepką sierść, która sprawiała, że posiłek sam wpadał w pułapkę?
W końcu został zatrzymany przez Szczawika i dał sobie posmarować futerko. Krzywił się przez to bardzo mocno. To było okropne uczucie! Teraz będzie musiał iść się wykąpać w kałuży! Nie! Nie mógł, bo znów będzie brudny! Jedyna nadzieja w Szaczwiku, tylko... on uciekł! A chciał, aby go wylizał. No nic. Musi iść do mamy! Ona pewnie mu pomoże!
***
Mama niestety nie pomogła mu, przez co skazany był na łatkę "śmierdzioszka". Nawet wycieranie się w mech nie zadziałało! To było takie okropne! A do rzeki było tak daleko! Na treningu z Tańczącą Pieśnią widział, jak ta krzywi nos i każe mu się umyć. No ale jak miał to zrobić, jak nigdzie nie było odpowiedniego miejsca? Słysząc narzekania swojego ucznia, Tańcząca Pieśń skierowała swoje kroki do strumienia, który oddzielał granicę z klanem wilka. Tam też młody uczeń się umył i szczęśliwy wrócił do zajęć.
***
Pora nagich drzew przyniosła wiele wspaniałych wydarzeń! Jedno mocno mu się podobało! Zgromadzenie! Tam też poznał małych wojowników, nawiązał nić porozumienia z Kwaśną Łapą i Wronią Łapą, a Szczawiowy Liść zdradził mu tajniki podrywania. Tylko za bardzo nie rozumiał paniki Kwaśnego o to, że może mu zrobić dzieci. Był w końcu kocurem!
Przez to, że do obozu wrócili nad ranem, tak mega się bawili! To przespał cały dzień! Ojjj... Tańcząca Pieśń nie była z tego zadowolona. Musiał za karę upolować kilka myszy! Ale w porze nagich drzew o nie było bardzo trudno! Skupił się więc bardzo i z determinacją poszukiwał odkupienia winy. Jeden trop rzucił mu się w nos. Czując, że jest szansa na przynajmniej jedną myszkę, pobiegł za zapachem. Widząc ofiarę, przykucnął i zaczął się skradać. Dwa kroki, trzy i osiem! Tak! Rzucił się na liliowe futerko Szczawiowego Liścia, dumny z tego, że upolował sarnę! Jednak zdziwiło go to, że posiłek mówi! I to głosem jego brata! Pełen zdziwienia, zeskoczył i stanął przed wojownikiem, który również z zaskoczeniem wymalowanym na mordce, wpatrywał się w ucznia.
- Co tu robisz? - zapytał Zimorodkowa Łapa. - Wystraszyłeś moją sarnę! - miauknął z pretensją. Zaraz jednak szybko zapytał, bo to nie dawało mu spokoju od jakiegoś czasu. - Braciszku? Czy to możliwe, aby kocur miał dzieci?
<Szczawiku?>
Zgro hihihi
OdpowiedzUsuńKlan Klifu czeka rewolucja seksualna I quess