- Pójdziemy do granicy z Klanem Wilka. Po drodze opowiem ci o kodeksie wojownika. - miauknął kocur, machając ogonem.
Szylkretka przekrzywiła głowę. Jakim kodeksie? Wojownika? To wojownik potrzebował jakiś zasad, skoro robił praktycznie to samo dzień w dzień? Kotka ruszyła niechętnie za swoim mentorem, oczekując na wyjaśnienia. Było dzisiaj trochę cieplej niż normalnie, co jednak nie zmieniało faktu, że chłód nieprzyjemnie dawał o sobie znać. Ryjówka zmrużyła oczy, jakby ten gest miał raz na zawsze odpędzić od niej śnieg.
- Klan Wilka to jeden z klanów, tak? - upewniła się.
- Dokładnie. Ostatnio mieli problemy, ale dzięki łaskawości naszego klanu, pozbyliśmy się nękającego ich zagrożenia. - miauknął. Szybko jednak westchnął. - Szkoda tylko, że nie potrafią tego docenić.
Ryjówcza Łapa nie zamierzała odpowiadać. Bo co niby miała? że każdy klan powinien być niezależny i troszczyć się tylko o własne zady?
Kotka szła z mentorem ramię w ramię. Wpatrzona w daleki punkt na horyzoncie, cały czas zachowała jednak czujność i wysunięte pazury, na wypadek każdego zagrożenia.
- Kodeks wojownika to zasady, których każdy klanowy kot powinien przestrzegać. Zacznijmy od pierwszej. Broń swojego klanu, nawet kosztem własnego życia. To dla swojego klanu zachowujesz lojalność. Nie można też wstępować i polować na tereny innego.
- Rozumiem.
- Już pewnie wiesz, że najpierw karmi się starszych, królowe i kocięta, zanim będziesz mogła sama zjeść. Powiedz mi, Ryjówcza Łapo, co byś zrobiła gdybyś spotkała samotnego i rannego kociaka na naszym terenie?
- Eee... zabiłabym? - mruknęła, niezbyt znając odpowiedz. Jakby taki kot klanowy się zachował? Reguły życia samotnika nakazywały słabszym jednostką ginąć.
Burzowy Mróz nie wydał się jednak zadowolony z odpowiedzi. Pokręcił głową, z westchnięciem i zmrużonymi oczami spojrzał ponownie na swoją wychowankę.
- Powinnaś go wtedy przynieść do klanu, od razu do medyka. Żaden wojownik nie może zostawić kocięcia w bólu i potrzebie. Honorowy też nie zabija, żeby wygrać swoją bitwę lub coś udowodnić. O, i jeszcze słowo przywódcy jest prawem.
Teraz to ona była niezadowolona. Skrzywiła się lekko, lecz zaraz znowu przybrała obojętny wyraz pyszczka. Nie mogła zradzać swoich emocji. Nie mogła też mówić wszystkiego, bo oberwie, jak mieszkając z Wielką Panią. Przyspieszyła kroku, żeby szybciej dotrzeć do granicy z Klanem Wilka, a gdy wyczuła zapach dochodzący stamtąd, odrobinę się zawahała, czy faktycznie przejście przez granicę jest złe. Ciekawiło ją, co znajduje się po drugiej stronie i czy wilczaki są podobne do burzaków.
- O, Drżąca Ścieżko. Co tutaj robisz?
Zatrzymała się w momencie, gdy zrobił to mentor. Ryjówcza Łapa zauważyła kremowego kocura. On również brał udział w patrolu, który ją znalazł. Spiorunowała go pewnym siebie spojrzeniem, z wyższością podnosząc do góry ogonek, zanim odeszła trochę dalej. Bliżej granicy. Postawiła łapkę na ziemi Klanu Wilka i z zainteresowaniem spojrzała na daleki teren.
- Ryjówcza Łapo! - Burzowy Mróz przywołał ją do siebie. Wywróciła oczami, ale podeszła bliżej mentora, rezygnując z poznania kolejnego klanu. Stanęła przed kremowym. Był jakiś dziwny. Za bardzo się trząsł. - Znasz już Drżącą Ścieżkę?
- Nie, ale imię mu pasuje. Drży jakby się bał. - mruknęła uczennica.
<Drżąca Ścieżko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz