Maluch uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Już lepiej. - miauknął. Położył uszka na łebku. - Przepraszam, tato. Nie chciałem martwić ciebie i mamy. Poradziłbym sobie sam, naprawdę. Nie dawajcie mi kary. - poprosił.
Nie rozumiał dlaczego jego pociechy ciągle twierdziły, że dostawali karę. Ostatnią jaką im dał, było sprzątanie żłobka. Przez ten czas nic wielkiego się nie stało, chyba że to Brzoskwiniowa Bryza potajemnie ich karała. Szkoda tylko, że dzieciaki przez to obwiniały ciągle ojca.
- Kochanie. Kary się nie dostaje za to, że jesteś chory. - westchnął. - Pamiętasz przecież jak razem poszliśmy nad zamarzniętą rzekę? Mimo tego, że Malinka weszła na lód, nie byłem na nią zły. Nie powinieneś myśleć ciągle o tym, że wszystko co robisz będzie karane. Nie. Jesteście kociakami i ja to rozumiem. Pogadam z mamą jeśli nadużywa swojej władzy. Jak chcesz wiedzieć, czy kara jest słuszna podejdź do mnie, a ja wtedy pogadam z mamą i może uda się jej uniknąć? - Polizał synka po główce.
- To będę mógł bawić się w śniegu? - miauknął niepewnie kociak.
- Tak. Może nawet i ja z wami się pobawię? Co ty na to?
Kaczorek uśmiechnął się do niego, przez co aż zmiękło mu serce. Przesiedzieli jeszcze chwilę w cieple, a później wrócili do żłobka.
***
Tyle śmierci. Czuł, że grunt osuwa mu się spod łap. Najpierw Gruszka, za chwilę po nim Jaskier, a teraz... Lodowy Szpon. Mimo tego, że chciała zabić własne dzieci i był na nią zły, w głębi duszy czuł ogromną stratę. Była w końcu jego jedyną siostrą. Powinien o nią dbać. Wyszło jak wyszło. Opiekował się swoimi siostrzeńcami, dzieci go nienawidziły, a grono rodzinne się zwężyło. Po prostu czekać tylko jak straci swojego mentora - Białego Kła, przyjaciela - Szkałakowego Cienia, kolejnego ucznia - Królicze Serce. Nie miał już sił na łzy. Została tylko pustka i napięcie. Zwłaszcza że został zastępcą, a co za tym idzie... Dostał nowe obowiązki. Musiał rozdzielać patrole, słuchać raportów i o wszystkim donosić wujkowi. Chyba nigdy jeszcze nie był tak zapracowany!
W końcu kiedy jego grafik nieco się rozluźnił, udał się do żłobka. Pamiętał jak w gniewie oświadczył swoim dzieciom, że opóźni ich mianowanie. Nie było to do końca prawdą. Poniosły go emocje. Stres z ostatnich księżyców, wygrał nad zdrowym rozsądkiem.
- Kaczorku? - zauważył jak ruda kulka, przeturlała się pod jego łapy.
Pewnie bawili się w coś z Malinką. Synek widząc go, otrzepał futerko i z uśmiechem na pyszczku przywitał się. - Chciałem cię przeprosić - miauknął do kociaka. - Wasze mianowanie na uczniów odbędzie się już jutro. Mam nadzieję, że polubisz się ze swoim mentorem i będziesz się pilnie uczył. Kiedy zostaniesz uczniem, będziesz odpowiadał przed swoim mentorem, mną i liderem. Możesz więc uznać to za koniec kar, nadawanych ci przez mamę.
<Kaczorku?>
Biedny jesionek :c taki rozdarty a dzieciaczki broją :ccc
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej one go kochają :(
Usuń