Tw: poród (nieszczegółowy)
Mroczna Wizja siedziała na skraju obozu przy kociarni. Musiała już opuścić legowisko wojowników. Była zbyt duża na polowanie. Dlaczego to Makowy Nów nie mogła urodzić? Mrok była w beznadziejnym stanie. Od razu po jedzeniu znów była głodna i męczyła się po kilku krokach. Dlatego większość dnia spędzała właśnie tutaj. Nie podobało jej się to, że nie mogła polować, ale Cisowe Tchnienie stwierdziła, że kociętom lepiej będzie, jeśli ona, Mroczna Wizja, będzie bezczynnie odpoczywać nie przysługując się nijak klanowi. Tak więc całymi dniami się nudziła, a jej brzuch robił się coraz większy, jakby za chwilę miał pęknąć. Ile to już księżyców minęło? Traciła rachubę. Nie chciała wcześniaków, jednak miała wrażenie, że zwariuje siedząc dalej przy żłobku.
Nagle coś poczuła. Skurcz w brzuchu. Pewnie maluchy się przemieszczały. Wtedy drugi. Zgięła się wpół z bólu. Po chwili wyprostowała się, przyjmując ponownie nieruchomy wyraz pyska, jakby nic się nie działo. Pewnym ruchem przemieściła się ku legowisku medyka. Nikogo oprócz medyczki nie było w środku, całe szczęście.
- Coś się stało, Mroczna Wizjo? - zapytała medyczka. Mroczna Wizja odsłoniła na chwilę prawdziwą siebie, kiedy zgarbiła się, a jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Sama nie wiem - westchnęła. - Skurcze są częstsze - wyjaśniła.
- Podejdź tutaj - miauknęła Cis i zmrużyła oczy. - Wody ci odeszły. Zaczynasz rodzić. Połóż się tutaj - poleciła i przygotowała jakieś zioła i patyk, który wepchnęła czarnej kotce do pyska.
Na Mroczną Gwiazdę, jak ona chciałaby to już mieć za sobą. Wypluła patyk i miauknęła coś o zawołaniu Makowego Nowiu. Potem wszystko potoczyło się tak szybko. Zaczęła jęczeć z bólu, jednocześnie czuła się… inaczej. W porządku. To była jej powinność. Wiedziała, że jej przodkowie patrzą na nią w tej chwili i są dumni z tego, co zaraz zrobi. Wyda na świat potomstwo dla kultu.
- Przyj, Mroczna Wizjo - miauknęła Cisowe Tchnienie, nagle pojawiając się obok z Makowym Nowem. Zielonooka jęknęła i zagryzła patyk.
- Jest pierwszy - miauknęła Makowy Nów jakimś nienaturalnym głosem, ale Mroczna Wizja nie miała czasu, aby to interpretować.
- To kocurek - ogłosiła Cis. - Drugi też. To jeszcze nie wszystko, Mroczna Wizjo. Dobrze sobie radzisz.
Czy miała szansę na cztery kociaki? Nie wiedziała, co się dzieje. Nagle poczuła, że to już koniec.
- Są trzy - oznajmiła Makowy Nów z dumą, ale też mieszanką lęku.
***
- Jak je nazwiemy? - zapytała Makowy Nów.
- Szczerze, to nie mam pojęcia - wyznała Mroczna Wizja, szturchając kociaka obok siebie. Były już wylizane, a Mroczna Wizja pozbyła się łożysk. Teraz maluchy piły mleko.
- Wyglądają na silne, zwłaszcza on. - Makowy Nów wskazała nosem jednego z kociąt.
- Nazwijmy go Kruk - zaproponowała nagle Mroczna Wizja. Jej partnerka z uznaniem kiwnęła głową.
- A on może się nazywać Pustułka - zamruczała pokazując kocurka.
- A trzecie kocię? - spytała czarna.
- Warkotek? - zasugerowała.
***
Kocięta na razie miały zamknięte oczy. Mroczna Wizja z bólem serca patrzyła, jak Pustułka przewrócił się i nie może dojść do mleka. Kapłanka jednak mu nie pomogła. Obserwowała, jak kocię piszczy. Nieważne, ile mu to zajmie, musi to zrobić sam. Tylko tak może być silnym wojownikiem w przyszłości. Nie mogła mu pomóc, choć chciała. Nie mogła być nadopiekuńcza, ponieważ młode same muszą przezwyciężać trudności, aby być niepokonanym. Po chwili Pustułka przestał się szamotać i zaczął się czołgać w stronę Mrocznej Wizji. Udało mu się. Mroczna Wizja uśmiechnęła się pod nosem. Miała nadzieję, że po Dziczu odziedziczą siłę i brutalność, a po niej rozsądek, inteligencję i taktykę.
Nagle Pustułka otworzył jedno oko.
- Witaj na tym świecie, Pustułko - powiedziała, a z pyszczka kociaka wydobył się jedynie pisk. Zaczął mrugać. Mroczna Wizja nachyliła się. - Widzisz teraz świat.
Mroczna Wizja odruchowo nakryła kocię ogonem podarowywując mu odrobinę ciepła. Miała ochptę mruczeć, jak na nie patrzyła. To było dziwne. Zrobiła to dla kultu, nie dla siebie. A miała jakieś odruchy macierzyńskie, które będą teraz utrudniały jej życie.
- Potrzebujesz czegoś, Pustułko? - zapytała mimo woli. Była ich matką, kochała swoje kocięta. Musiała jednak uważać, zeby tej miłości nie było zbyt dużo. Musiała być konsekwentna i wychować kocięta na przyszłych kultystów.
<Pustułko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz