Zdobył po dzisiejszym treningu dwie rzeczy. Guza i śmieszny patyk. Dlaczego śmieszny? Bo obrośnięty! Drzewo wyglądało na całkiem suche, dokładniej to zbiór drzew iglastych, których gałązki kruszyły się od mocniejszego nacisku. Jednak nie to go interesowało, a śmieszny narost, który występował na tych gałązkach. Taki miętowy, szary, jakby grzyb. Dowiedział się, że nazywa się go pustułką. Nie miał pojęcia czemu ktoś wpadł na pomysł, by nazwać grzyba naroślowego jak ptaka, ale niezbyt długo się nad tym zastanawiał. Ważne, że podobał mu się kształt, kolor i fakt, że wyglądało śmiesznie. Niemniej nie trzymał patyka bezpośrednio za gałązkę (na końcu nie miała narośli, więc śmiało można by było ją tam złapać), a przez wcześniej zebranego liścia. Jakoś już po dotyku mógł stwierdzić, że nie ma ochoty mieć zmiętej sensoryki po dotknięciu tego suchego czegoś pyszczkiem. Dopiero w obozie siadł, położył patyczek na ziemi i zaczął myśleć, co by z nim zrobić. Wyglądał ładnie, więc jakby powbijał wszystkie takie obrośnięte kawałki w ziemię i udawał, że to zaczarowany las? Albo dał jeden na środek i zwykłe dookoła, żeby ten jeden był jakimś specjalnym drzewkiem, chronionym przez resztę wielkiego, starożytnego boru? Tylko czy jemu się chciało robić to samemu? Niezbyt by mu to przeszkadzało, fakt, szczególnie, że nie widział jakoś specjalnie nikogo, kto by był skłonny do pomocy… chociaż? Mignął mu gdzieś mały kształt, który to wyraźnie próbował wyjść ze żłobka i jak się okazało, próby te nie były całkiem marne, bowiem zaraz potem opuścił linię ostatnich sumaków, widocznie chcąc iść gdzieś dalej.
- Hej, hej, psst - Piórolotek spróbował zwrócić na siebie uwagę kotki, lekko przycupnięty przy ziemi, ściszonym głosem - Chcesz ze mną zbudować teren mistycznego boru?
- Tak! - padła zaraz odpowiedź, chyba nawet bez większego namysłu, na co Lotek się lekko rozpromienił.
- Dobra, to słuchaj, pokażę ci nasze specjalne drzewo. Będzie ono centrum naszego boru - tu się obrócił, by zaprowadzić kotkę lekko na bok, nadal szepcząc, po czym wskazał dumnie na porost - To jest najważniejsze drzewo matka - przedstawił.
- Oooo, a po co szepczemy? Mogę to zjeść? - Spytało kocię, również schodząc do cichszego tonu.
- Nie możemy mówić głośno, bo możemy wystraszyć duszki które- Ej, NIE, zostaw - Przerwał swoją wypowiedź, gdyż szylkretka zamiast siedzieć w miejscu, wyraźnie nie czekając na odpowiedź skierowała się w stronę patyczka. Wstał więc, wyciągając łapę by zatamować jej ruch. Chociaż, może nie chciała tego wcale zjeść? Może to po prostu mylne połączenie kropek przez Piórolotka? - Nie można jeść świętych drzew! - Obruszył się jakby lekko zrezygnowany, zapominając o szepcie, przez co kotka uniosła na niego wzrok.
- Teraz już na pewno się przestraszyły - powiedziała cichszym tonem - Tym śmiesznym falbankom wyrosną nóżki i uciekną.
- Bo chciałaś je zjeść. Też bym uciekł na ich miejscu! Ale bez dodatkowych nóżek… Nie chcę kolejnych - mruknął niemrawo, odkładając łapę na ziemię, tym samym znosząc blokadę Kazarki. - Musimy znaleźć normalne patyczki i je powtykać - poinstruował, mając w głowie już plan. Ten z całym mistycznym lasem wykluczył, w końcu kocięta nie mogą wychodzić poza obóz, by poszukać specjalnych porostów - Albo użyć liści sumaka, wtedy będzie bardziej kolorowo.
- Hej, hej, psst - Piórolotek spróbował zwrócić na siebie uwagę kotki, lekko przycupnięty przy ziemi, ściszonym głosem - Chcesz ze mną zbudować teren mistycznego boru?
- Tak! - padła zaraz odpowiedź, chyba nawet bez większego namysłu, na co Lotek się lekko rozpromienił.
- Dobra, to słuchaj, pokażę ci nasze specjalne drzewo. Będzie ono centrum naszego boru - tu się obrócił, by zaprowadzić kotkę lekko na bok, nadal szepcząc, po czym wskazał dumnie na porost - To jest najważniejsze drzewo matka - przedstawił.
- Oooo, a po co szepczemy? Mogę to zjeść? - Spytało kocię, również schodząc do cichszego tonu.
- Nie możemy mówić głośno, bo możemy wystraszyć duszki które- Ej, NIE, zostaw - Przerwał swoją wypowiedź, gdyż szylkretka zamiast siedzieć w miejscu, wyraźnie nie czekając na odpowiedź skierowała się w stronę patyczka. Wstał więc, wyciągając łapę by zatamować jej ruch. Chociaż, może nie chciała tego wcale zjeść? Może to po prostu mylne połączenie kropek przez Piórolotka? - Nie można jeść świętych drzew! - Obruszył się jakby lekko zrezygnowany, zapominając o szepcie, przez co kotka uniosła na niego wzrok.
- Teraz już na pewno się przestraszyły - powiedziała cichszym tonem - Tym śmiesznym falbankom wyrosną nóżki i uciekną.
- Bo chciałaś je zjeść. Też bym uciekł na ich miejscu! Ale bez dodatkowych nóżek… Nie chcę kolejnych - mruknął niemrawo, odkładając łapę na ziemię, tym samym znosząc blokadę Kazarki. - Musimy znaleźć normalne patyczki i je powtykać - poinstruował, mając w głowie już plan. Ten z całym mistycznym lasem wykluczył, w końcu kocięta nie mogą wychodzić poza obóz, by poszukać specjalnych porostów - Albo użyć liści sumaka, wtedy będzie bardziej kolorowo.
[496 słów]
<Kazarka?>
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz