Czy jej siostra naprawdę dobrze się czuła? Bo chyba spędzanie czasu z rybołówcami, a nie z najlepszym klanem na świecie, czyli Klanem Klifu, nie jest normalne. Liściaste Futro była mocno zaniepokojona. Księżycowy Blask przesadzała. Przyjaźń z niektórymi nocniakami i rozmawianie z nimi na granicy można jeszcze darować, ale siostra zachowywała się, jakby nie pamiętała o swoim właściwym klanie. O Klanie Klifu. O co jej chodziło? Pająki zasnuły jej mózg, czy to był po prostu jakiś nieśmieszny żart? W każdym razie asystentka medyczki nie mogła tak tego zostawić. Trzeba było przemówić Księżyckowi do rozumu, i to jak najszybciej, zanim stanie się coś okropnego! Bo co, jeśli Klan Nocy nie będzie jej chciał potem oddać albo biedna siostrzyczka zatruje się jedną z tych okropnych ryb, albo utopi się w wodzie!? Już miała wyruszać na akcję ratunkową, kiedy Bławatkowy Wschód wszedł do legowiska medyków.
- Em… Cześć! – miauknął przyjaźnie i kuśtykając, dotarł do Liściastego Futra. Skrzywił się z bólu, kiedy przez przypadek dotknął lewą tylną łapą kamiennego podłoża.
- Hejka! – asystentka medyczki szybko wskoczyła do składzika z ziołami. Po sposobie chodzenia Bławatkowego Wschodu wywnioskowała, że kocur miał skręconą łapę. Szybko znalazła odpowiednie zioła. Miała w pysku ciemnofioletowy korzeń żywokostu i liście bzu w kształcie małej kropelki. W legowisku od razu zapachniało roślinami. Żywokost pachniał pikantnie, ale liście bzu miały bardzo miły zapach. – Tralalala… Ziółka wszystkie znam ja! – zanuciła i szybko zrobiła okład z ziół, nałożyła go na łapę pacjenta i było po sprawie.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Przyjdź, jeśli noga nie będzie się chciała zagoić. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia.
Wyleczeni: Bławatkowy Wschód
- Em… Cześć! – miauknął przyjaźnie i kuśtykając, dotarł do Liściastego Futra. Skrzywił się z bólu, kiedy przez przypadek dotknął lewą tylną łapą kamiennego podłoża.
- Hejka! – asystentka medyczki szybko wskoczyła do składzika z ziołami. Po sposobie chodzenia Bławatkowego Wschodu wywnioskowała, że kocur miał skręconą łapę. Szybko znalazła odpowiednie zioła. Miała w pysku ciemnofioletowy korzeń żywokostu i liście bzu w kształcie małej kropelki. W legowisku od razu zapachniało roślinami. Żywokost pachniał pikantnie, ale liście bzu miały bardzo miły zapach. – Tralalala… Ziółka wszystkie znam ja! – zanuciła i szybko zrobiła okład z ziół, nałożyła go na łapę pacjenta i było po sprawie.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Przyjdź, jeśli noga nie będzie się chciała zagoić. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia.
Wyleczeni: Bławatkowy Wschód
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz