- Ale co powiedziała Poranny Zew? – zapytała Makowa Łapa. W końcu to była wiedza od starszego wojownika, więc musiała coś znaczyć.
- Nie jest pewna, ale może z żywicy – odparła Hortensja – Ale to niemożliwe.
- Skoro Poranny Zew tak powiedziała, to prawda, w końcu ona jest starsza i jest już wojownikiem!
Hortensja nie dawała za wygraną i dalej upierała się przy swoim zdaniu. Tak samo jak jej siostra, obie nie zamierzały się poddać.
- Udowodnię ci to! – odparła w końcu liliowa – Już niedługo dam ci sensowny argument, że to ja mam rację. – powiedziała. Hortensja już miała coś powiedzieć, ale ktoś ją zawołał i niestety musiała już iść.
***
Czas, który dostała Mak, już minął, lecz ona dalej nie miała sensownego argumentu. Ostatnio za dużo się działo, by taki zdobyć. Cały klan był w żałobie. Tyle kotów umarło. Zmienili jej mentora. Teraz był nim sam lider. Błękitna Gwiazda chyba nie lubił rozmawiać z innymi, bo na treningach prawie w ogóle się do siebie nie odzywali. Makowej Łapie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ona bardzo się z tego cieszyła, choć nie pokazywała tego na zewnątrz. Nie chciała rozmawiać z kocurem, nie miała na to ochoty i humoru. A słowa nie były im potrzebne, Błękitna Gwiazda posługiwał się ogonem. Tylko czasem, by przekazać bardziej konkretne zadania, używał słów. Było to trochę zabawne.
Makowa Łapa wróciła właśnie z treningu i jak zwykle udała się do legowiska uczniów, by spędzić tam resztę dnia, już wolnego od obowiązków. Weszła do środka i usiadła na swoim posłaniu, chowając głowę pomiędzy łapami.
- Hej Hortensjo. – powiedziała tylko do siedzącej obok siostry.
<Hortensja?>
[336 słów]
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz