Kochał śpiewać piosenki zasłyszane od innych kotów na ulicach Betonowego Świata. Zawsze wywoływały uśmiech na jego pysku, a odkąd znalazł kompana w śpiewie jeszcze lepiej się bawił. Był tak pochłonięty dokończeniem zwrotki, że dopiero kiedy Diament się zatrzymał zamilkł i skupił wzrok na biegnącym w ich kierunku podłużnym stworzeniu. Miał okazję widzieć już kilka razy te dziwne istoty, podłużne psy, który komicznie podskakiwały w trakcie przebierania tymi swoimi małymi łapkami. Większość jamników, które miał okazję widzieć były prowadzone na tych dziwnych liniach, które dwunożni trzymali, jednak ten pies przed nimi biegł bez niej i bez swojego właściciela.
— Spróbujmy się z nim zaprzyjaźnić, a jak będzie niemiły, to go podrapiemy w nos.
— Możemy tak czy siak podrapać go w nos. Nas jest dwóch, a on jeden. Niech wie, że od początku jest na przegranej pozycji — miauknął Jerzyk, po czym wyszedł naprzód stając pomiędzy małym psem, a synem Błotnistego Ziela wyginając grzbiet w łuk, aby wyglądać na jeszcze większego niż był
Psowaty zwolnił kroku, mimo to jego ogon merdał cały czas. Swoimi czarnymi oczami spoglądał się raz na Jerzyka stroszącego się, to zaraz na Diamenta. Pies był bardzo podekscytowany na widok kotów, które mimo wszystko zachowywały od niego bezpieczny dystans.
— Uważaj, jeszcze krok, a dostaniesz w nos — zasyczał Jerzyk na psa, który mógł być od nich nieco starszy. Przez jego zachowanie mógł śmiało stwierdzić, że mieli do czynienia z młodym psem, który nie był nauczony ganiania kotów. Może nie miał kto go nauczyć tego? Wyglądał tak, jakby chciał się z nimi bawić tak, aby nie wyrządzić im krzywdy. — Ej, co on robi... ? — spytał zaskoczony, kiedy to pies położył się tuż przed nimi na chodniku i przez cały czas merdając wystawił w ich kierunku brzuch
Zaciekawione kocury podeszły do dziwnego zwierzęcia, którego zachowanie różniło się od psów z opowieści kotów Kamiennej Sekty. Jerzyk nie myśląc długo, bo w końcu myślenie było bardzo męczące, robiąc duży krok zbliżył się do przyjaznego psa i otarł się o niego łebkiem.
— Jerzyku spójrz, on nie jest... Pieszczochem? Jak to się na psy dwunożnych mówi... — kocur potarł łapką pyszczek, a druga wskazał na szyję jasnobrązowego jamnika, który był w tej chwili chyba najszczęśliwszym psem na świecie
— Faktycznie, nie ma obroży, ani tego kółeczka przyczepionego do niej... Nie jest tym no... psim Pieszczochem. Dlatego pewnie biega samopas, jak my. Pewnie jest samotnikiem. I to takim wielkim samotnikiem, bo jest sam jak palec. Och, biedaku. — zacmokał kręcąc głową i poklepał psa po barku — Moja mama się zdziwi jak powiem jej na jakie dziwadło wpadliśmy. Nie chciało nas zjeść tylko się bawić... Ale musimy już iść — zwrócił się do Diamenta, który mu przytaknął. Pies, przyjazny czy nie, musieli iść dalej, nie mogli tracić czasu na jakiegoś psa, który polubił ich. Prawda? No chyba, że... — Ach. On robi takie słodkie oczka. Nie mam serca go zostawić tak samego... Może go przygarniemy? Co ty na to Diamencie? Będzie nas bronić przed innymi psami, powie im, że jesteśmy z nim i żaden nam nie podskoczy! Kamienna Sekta na pewno się ucieszy z nowego członka!
<Diamencie?>
[500 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz