Nastał kolejny, spokojny dzień w żłobku Klanu Klifu. Cóż, ze względu na to, że zamieszkiwała go tylko jedna karmicielka i jej liczne, ale grzeczne i ciche kocięta niemal zawsze było tam spokojnie… albo byłoby, gdyby jedno z tych kociąt nie okazało się wcale nie takie ciche.
Kopciuszek był właśnie zajęty uporządkowywaniem swojej, na razie skromnej, kolekcji piórek, gdy nagle Północ wbiegła w niego z rozpędem, skutecznie wywracając biednego kociaka. Jedno z piórek spadło idealnie na małym, dwukolorowym nosie, powodując u Kopciuszka cichutkie i urocze kichnięcie. Potrząsnął głową, by puchaty przedmiot opadł na podłogę i spojrzał na kotkę z lekkim rozżaleniem. Bardzo kochał siostrzyczkę, tak jak całe swoje rodzeństwo, ale czasem przez jego kocięcy łebek przebiegały myśli o tym, że lepiej by było, gdyby jej energiczność była bardziej podobna do tej jej całego rodzeństwa. Nikt zapewne nie wiedział, skąd obok pięciu cichych kociąt znalazło się jedno, które mogłoby w pojedynkę rozwalić żłobek.
– Ojej, przepraszam Kopciuszku! Nic ci nie jest?! – miauknęła z przejęciem i zaczęła oglądać rodzeństwo z każdej strony, jakby chciała sprawdzić, czy przypadkiem nie nabiła mu guza.
– Nie… – odpowiedział skonfundowany Kopciuszek.
– Uff, to dobrze! – Odetchnęła z ulgą i odsunęła się w końcu od drugiego kociaka, siadając przed nim i przypatrując się wyczekująco. – Chciałam się zapytać, co robisz.
– Układałam piórka. – Spojrzał na swoje cztery drogie piórka, teraz rozsypane po żłobkowej podłodze. Ciężka kocięca praca została zniszczona.
Północ rozszerzyła źrenice i wydała z siebie dramatyczne westchnięcie, uświadamiając sobie, jakiej okropnej zbrodni dokonała.
– Bardzo cię przepraszam Kopciuszku! Daj, pomogę ci to uporządkować. – Schyliła się energicznie po pierwsze, błękitne pióro. Ulubione pióro Kopciuszka. I wzięła je w pysk.
Kociak zamarł. Jego ulubione piórko zostało właśnie wymemłane i obślinione przez siostrę. Kotka zostawiła mokrą lotkę zaraz obok kolejnej i już z zadowoleniem zaczęła sięgać po kolejną. Kopciuszek nie mógł jednak na to pozwolić.
– Stop! – pisnął, nieco głośniej niż normalnie. – Nie wolno ich brać do buzi, bo potem się robią… mokre! I brzydkie! Trzeba je przesuwać łapkami. – Spojrzał na swoje żałośnie wymięte piórko i otoczył je drobnymi łapkami. Czuł się jakby co najmniej ktoś brutalnie skrzywdził jednego z jego bliskich.
– Nie powiedziałaś mi… przepraszam! Naprawdę nie chciałam, pomogę znaleźć ci nowe! – Wyglądała na bardzo przejętą.
Kopciuszek wiedział, że nie zrobiła tego specjalnie, nie zmieniało to jednak faktu, że był bardzo zdruzgotany. Nie był też pewny, czy chce, by to Północ towarzyszyła mu w poszukiwaniu nowego piórka. Nie zdziwiłby się, gdyby je również przypadkiem zniszczyła. Z drugiej strony, mama naturalnie nie wypuści ich samych ze żłobka, więc może jej obecność uchroniłaby potencjalny nowy nabytek przed zagładą…
Dwójka kociaków była tak przejęta piórkową katastrofą, że nie zauważyli nawet, jak podchodzi do nich Obuwik.
– Co robicie? – odezwała się nagle, sprawiając, że Północ aż podskoczyła z piskiem a Kopciuszek poczuł jeżące się futerko.
– Ah, Obuwik! Zniszczyłam piórko Kopciuszka… ale ja nie chciałam! – pożaliła się zrozpaczona kotka. – Więc teraz chcę poszukać z nią nowego!
Nowoprzybyła przekrzywiła główkę z zaciekawieniem.
– Bardzo ci dziękuję Północ, ale nie trzeba – miauknął cicho Kopciuszek.
– Ja mogę pójść z tobą – zaoferowała się Obuwik ku zdziwieniu dwójki jej rodzeństwa.
– Bardzo dziękuję, ale Obuwiku, czy wiesz, na czym polega zbieranie piórek? – zapytał po dłuższej chwili z niepewnością. W sumie, nie żeby Północ wiedziała…
Jako, że kociaki były zbyt młode, by opuszczać obóz, kopciuszkowe “zbieranie” polegało na grzecznym pytaniu wojowników i uczniów, czy mogą użyczyć mu piórek ze swoich posiłków. A to najpiękniejsze, błękitne, obecnie zmasakrowane przez siostrę, kociak dostał od samego tatusia. Pióra można było także znaleźć na podłożu całego obozu, Kopciuszkowi zostało już jednak wytłumaczone, że one mają służyć utrzymywaniu ciepła i nie można ich zabierać.
– No pewnie, że wiem – odparła z przekonaniem starszego opowiadającego o sposobie polowania na ptaka, którego złapał już ze sto razy.
– To pójdziemy we trójkę i na pewno coś znajdziemy – zamruczała ochoczo Północ.
Uh. Kopciuszek bardzo kochał siostrę, ale chyba jednak wolał towarzystwo samej Obuwik.
– Dziękujemy, ale chyba damy radę we dwie… będziemy miały mamusię. Przepraszam. Zabiorę cię następnym razem, obiecuję!
Kotka wyglądała na zawiedzioną, ale nie protestowała. Rodzeństwu zrobiło się jej żal. Ale tak jak obiecał, na pewno jeszcze kiedyś poszuka wraz z nią piórek lub innych kamyczków. Teraz dadzą radę sami z Obuwik.
…chyba, że to ona zrobi coś głupiego.
<Obuwik? hihi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz