Młody uczeń lekko zaspany pobiegł w wybraną stronę. Odczekałem chwilę,
grzejąc tyłek na nagrzanej od słońca ziemi, po czym ruszyłem w las jego
tropem.
Zapach pozostał świeży, kreśląc ścieżkę którą podążył Gęsia Łapa. Nie śpiesząc się, szedłem powoli, z łapy na łapę.
Las był dzisiaj wariacko spokojny. Ani mocnych wiatrów, błota, czy
upałów. Delikatny wicher tarmosił czubki koron sosen, w powietrzu unosił
się zapach igliwia oraz grzybów. Na zbitej ziemi odciśnięte były kocie
szlaki, którymi poruszały się klanowicze.
Po jakimś czasie, spacerkiem, wyczułem pierwszą ofiarę Gęsiej Łapy,
zakopanego przy Piaszczystej Rozpadlinie, wróbla. Odkopałem go. Ptak
posiadał krwawy odcisk kłów na karku, oraz skrzydle. Po złamanym
kręgosłupie można stwierdzić, że został zmiażdżony uderzeniem o ziemię,
lub ciosem z łapy. Uśmiechnąłem się, zakopując zwierzę z powrotem.
Przyśpieszyłem wędrówkę do biegu. Zapach Gęsiej Łapy nasilił się,
mogłem stwierdzić, że znajduje się niedaleko. Zdałem sobie sprawę, że
teren się zmienił, i zaszedłem aż do Wysokich Sosen.
Ujrzałem Gęsią Łapę. Szylkretowy kocur prawdopodobnie wywęszył coś w
krzakach, gdyż opadł nisko na barkach, skupiając się w jednym punkcie.
Po chwili zaczął balansować na łapach, szykując się do ataku.
Przykucnąłem niedaleko, aby przyglądać się jego poczynaniom.
Kocurek skoczył w krzaki, wybijając się z tylnych nóg. Jego łapy, z
wysuniętymi pazurami, poszybowały w powietrze, aby wraz z resztą ciała
zniknąć za balustradą krzaków.
Wyciągnąłem szyję, aby móc ujrzeć więcej, lecz nie chciałem się
zbliżać, aby nie spłoszyć zwierzyny. Po jakimś czasie szmer w krzakach
ucichł, a zza nich z szelestem wyszedł Gęsia Łapa. W pysku dyndała mu
spora mysz, a jego pysk okazywał nadmierne zadowolenie. Przeleciał
zielonymi oczami po terenie, aż jego wzrok nie zatrzymał sie na mnie.
Kotek podskakując znalazł się u mojego boku.
- Mglisty Cieniu, widziałeś? - zapytał podekscytowany. - Udało mi się ją
złapać! Jeszcze upolowałem wróbla, którego zakopałem przy Piaszczystej
Rozpadlinie!
- Wiem, widziałem wszystko, bardzo ładnie - mruknąłem, a na pyszczku
namalował mi się lekki uśmiech. - No, zbieramy się. Pójdziemy jeszcze po
tamtego wróbla.
Nagle do moich nozdrzy dobiegł dziwny, obcy zapach. Zamilkłem
gwałtownie, postawiłem ogon wysoko. Uniosłem nos i powąchałem powietrze.
To co wyczułem, przyprawiło mnie o gwałtowne ciarki. Sierść zjeżyła mi
się na grzbiecie i karku, źrenice zwęziły, a z gardła wydobył się głuchy
syk. Odsłoniłem zęby, wysunąłem pazury.
Śmierdzący odór psa.
Gęsia Łapa spojrzał na mnie zdezorientowany. Moje bojowe zachowanie
udzieliło mu się , bo zaczął się rozglądać po terenie, jego puszysty
ogon (który wyglądał teraz jak szczotka do kibla Dwunożnych) poszybował w
górę.
Po chwili ujrzałem z daleka smukłą sylwetkę psa. Był wychudzony, ogon
miał spuszczony nisko, tak jak łeb, z którego rozwartego pyska, wysuwał
się długi ośliniony jęzor. Jedyne co mnie wytrąciło lekko z równowagi,
to jego wielkość. Był ogromny.
- Schowaj się! - warknąłem ostro do Gęsiej Łapy, jednocześnie łapiąc go
gwałtownie za kark i rzucając brutalnie w krzaki. Sam rzuciłem się w
stronę obcego zwierzęcia.
" Przegonie go" myślałem, lecz nagle gwałtownie się zatrzymałem. " Nie,
Mglisty Cieniu. Ogarnij się, nie możesz narażać Gęsiej Łapy. Musisz
przysłać patrol"
Rozdrażniony, wróciłem po ucznia.
- Wracamy do obozu - warknąłem. - Szybko.
- Ale Mglisty Cieniu! - miauknął zawiedziony kot. - Nie przegonimy go?
- Nie mogę ciebie narażać na takie niebezpieczeństwo - odparłem. - Psy
mogą wydawać się nieszkodliwe, lecz w obliczu niebezpieczeństwa, stają
się agresywne, że jeden kot nie podoła się walce samemu.
Kocur naburmuszył się, lecz posłusznie skierował się wraz ze mną do
obozu. Byłem zestresowany, pierwsze co zrobiłem, po pokonaniu tunelu z
paproci, to szybkie udanie się do jaskini przybranej siostry.
- Jelenia Gwiazdo, na nasze tereny wtargnął pies - wydyszałem, zmęczony
od biegu. - Obecnie kręci się przy Wysokich Sosnach. Nie okazuje
agresji, lecz jest bardzo, bardzo duży.
- Dobrze - odparła spokojnie Jelenia Gwiazda. - Zabierz ze sobą Kruczą
Stopę i Popielate Futro. Macie za zadanie przegonić intruza.
- Tak jest - odparłem, wciąż lekko dysząc, chcąc uzupełnić jak
najszybciej zapas powietrza. Wychodząc z jaskini, kierując się w stronę
legowiska wojowników, drogę zagrodził mi Gęsia Łapa.
- Chcę iść z tobą - postawił stanowczo. Napuszył się cały, jakby próbował z całej siły pokazać swoją wyższość w tej sprawie.
- Nie. - uciąłem krótko, patrząc jak pewność siebie, uchodzi z kota jak z balonika. - To zbyt niebezpieczne.
- Ale ja też chce walczyć, tak!? - warknął, przyjmując postawę jak do
ataku, lecz wiedziałem, że nic mi nie zrobi. - Nie chce siedzieć
bezczynnie, gdy wy będziecie przeganiać intruza. Też chce coś zrobić!
Chce się czuć potrzebny!
- Nie i kropka. - uciąłem po raz kolejny, po czym zwróciłem się do
przechodzącej, szylkretowej kotki. - Mysi Wąsie, popilnujesz Gęsiej Łapy
aby nie wymykał się z obozu pod moją nieobecność? Będę bardzo
wdzięczny.
- Nie ma sprawy - odparła łagodnie. Gęsia Łapa rzucił mi błyskawicami z
oczu. Zgarnąłem szybko Popielate Futro oraz Kruczą Stopę z legowiska
wojowników. Oba koty dzieliły się językami, lecz przerwały swoje
zajęcie, słysząc wiadomość ode mnie.
Wraz z dwoma czarnymi kocurami popędziłem w stronę Wysokich Sosen.
Intruz był tam - z nadzieją obwąchiwał krzaki, trącając je nosem w
poszukiwaniu jedzenia. Wykorzystując jego rozproszenie, cali najeżeni,
okrążyliśmy go, sycząc.
Pies gwałtownie podniósł głowę, a w jego oczach błysnął strach
spanikowanego zwierzęcia, zagonionego w pułapkę. Myśleliśmy, że pójdzie z
nim szybko, lecz pies objął drogę walki. Obniżył głowę, stając na
rozwartych łapach, odsłaniając kły, a z jego gardła wydobył się warkot,
który czułem aż w poduszkach.
Na znak cała nasza trójka rzuciła się z pazurami na psa. Krucza Stopa
wbił się mu w grzbiet, Popielate Futro skoczył na pysk, drapiąc pazurami
jego nos, powieki, ryjąc przy tym wąskie, krwawe szramy. Ja
zaatakowałem łapy, wbijając w nie pazury, zakleszczając szczęki wokół
nóg.
Pies szarpał się i gryzł. Udało mu się zrzucić z siebie Kruczą Stopę
oraz Popielate Futro z takim impetem, że rzuciło ich na kilka metrów.
Popielatemu Futrze udało się zachować równowagę przy upadku, spadając na
cztery łapy. Krucza Stopa nie miał tyle szczęścia. Siła popchnięcia
miotnęła nim o drzewo, a ten zsunął się z niego niczym szmaciana lalka.
Rozproszony sytuacją, nie zauważyłem, jak ogromne szczęki łapią mnie
brutalnie za grzbiet, po czym ciskają daleko od siebie. Przeleciałem
kilka metrów, po czym uderzyłem w ziemię z impetem, wydymając wokół
kłęby kurzu. Kaszlnąłem, a w oczach wezbrały mi się łzy bólu. Krwawe
ślady na grzbiecie zaczęły piec.
Ignorując uczucie, wstałem na trzęsących się łapach. Popielate Futro
oraz Krucza Stopa wrócili do walki. Siły się zregenerowały, a ja byłem
gotowy zadać kolejny cios.
Nagle coś wystrzeliło mi spod łap. Cienka, szaro-ruda wstęga niczym
błyskawica rzuciła się na obolałe zwierzę, wskakując mu na pysk, zadając
ciosy.
Gęsia Łapa.
- GĘSIA ŁAPO WRACAJ! - wrzasnąłem wściekły, lecz było już za późno.
Rozdrażniony, ranny pies dostając kolejnego bodźca od młodego ucznia,
nie wytrzymał. Warknął agresywnie, po czym zrzucił z siebie kota, łapiąc
go brutalnie szczękami. Usłyszałem jego jęk i byłem pewny, że jeśli
pies mocnej zaciśnie zęby, będzie po nim. Lecz ku mojej uldze zwierzę
wyrzuciło Gęsią Łapę na odległość.
Pełen wściekłości rzuciłem się wraz z kompanami do walki. Gryząc go i szarpiąc, w końcu dopięliśmy swego.
Pies zaskowyczał, po czym kulejąc oddalił się pędem. Dyszałem, próbując
złapać jak najwięcej powietrza. Łapy mi się trzęsły od ilości ran,
zadanych przez kły intruza.
Lecz nie to było teraz ważne. Pognałem w stronę Gęsiej Łapy, pełen najgorszych obaw.
Ciało młodego ucznia, leżało na wznak na ziemi. Sierść miał
zmierzwioną, pełną igliwia i kurzu. Był cały poobijany, na grzbiecie
malowały się głębokie rany zadane zębami intruza. Oczy miał zamknięte,
pysk rozwarty.
- Mglisty Cieniu, tak nam przykro... - łagodnie szepnął Popielate Futro, zbliżając się z Kruczą Stopą w moją stronę.
- Cicho. -warknąłem. - On żyje. Musimy zabrać go do medyka.
< Gęsia Łapo?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Sprawa znikających kotów w klanie nadal oficjalnie nie została wyjaśniona. Zaginął jeden ze starszych, Tropiący Szlak, natomiast Piaszczysta Zamieć prawdopodobnie został napadnięty przez samotników. Chodzą plotki, że mogą być oni połączeni z niedawno wygnanym Czarną Łapą. Również główny medyk, przez niewyjaśnioną sprawę został oddalony od swoich obowiązków, większość spraw powierzając w łapy swojej uczennicy. Gdyby tego było mało, w tych napiętych czasach do obozu została przyprowadzona zdezorientowana i dość pokiereszowana pieszczoszka, a przynajmniej tak została przedstawiona klanowi. Czy jej pojawienie się w klanie, nie wzmocni już i tak od dawna panującego w nim napięcia?W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Srocza Gwiazda wprowadza władzę dziedziczną, a także "rodzinę królewską". Po ciężkim porodzie córki i śmierci jednej z nowonarodzonych wnuczek, Srocza Gwiazda znika na całą noc, wracając dopiero następnego poranka, wraz z kontrowersyjnymi wieściami. Aby zabezpieczyć przyszłe kocięta przed podzieleniem losu Łabędź, ogłasza rolę Piastunki, a zaszczytu otrzymania tego miana dostępuje Kotewkowa Łapa, obecnie zwana Kotewkowym Powiewem. Podczas tego samego zebrania ogłasza także, że każdy kolejny lider Klanu Nocy będzie musiał pochodzić z jej rodu, przeprowadza ceremonię, podczas której ona i jej rodzina otrzymują krwisty symbol kwitnącej lilii wodnej na czole - znak władzy i odrodzenia.Nie wszystkim jednak ta decyzja się spodobała, a to, jakie efekty to przyniesie, Klan Nocy może się dowiedzieć szybciej niż ktokolwiek by tego chciał.
Zaginęły dwie kotki - Cedrowa Rozwaga, a jakiś czas później Kaczy Krok. Patrole nadal często odwiedzają okolice, gdzie ostatnio były widziane, jednak bezskutecznie
W Klanie Wilka
klan znalazł się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji niespodziewanie tracąc liderkę, Szakalą Gwiazdę. Jej śmierć pociągnęła za sobą również losy Gęsiego Wrzasku jak i kilku innych wojowników i uczniów Klanu Wilka, a jej zastępca, Błękitna Gwiazda, intensywnie stara się obmyślić nowa strategię działania i sposobu na odbudowanie świetności klanu. Niestety, nie wszyscy są zadowoleni z wyboru nowego zastępcy, którym została Wieczorna Mara.Oskarżona o niedopełnienie swoich obowiązków i przyczynienie się do śmierci kociąt samego lidera, Wilczej Łapy i Cisowej Łapy, Kunia Norka stała się więzieniem własnego klanu.
W Owocowym Lesie
Zapanował chaos. Rozpoczął się wraz ze zniknęciem jednej z córek lidera, co poskutkowało jego nerwową reakcją i wyżywaniem się na swoich podwładnych. Sprawy jednak wymknęły się spod całkowitej kontroli dopiero w momencie, w którym… zniknął sam przywódca! Nikt nie wie co się stało ani gdzie aktualnie przebywa. Nie znaleziono żadnego tropu.Sytuację pogarsza fakt, że obaj zastępcy zupełnie nie mogą się dogadać w kwestii tego, kto powinien teraz rządzić, spierając się ze sobą w niemal każdym aspekcie. Część Owocniaków twierdzi, że nowy lider powinien zostać wybrany poprzez głosowanie, inni stanowczo potępiają takie pomysły, zwracając uwagę na to, że taka procedura może dopiero nastąpić po bezdyskusyjnej rezygnacji poprzedniego lidera lub jego śmierci. Plotki na temat możliwej przyczyny jego zniknięcia z każdym dniem tylko przybierają na sile. Napiętą atmosferę można wręcz wyczuć w powietrzu.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz