Ruszyli w stronę obozu. Kryształka nie wyglądała najlepiej, tak samo jak jej towarzysz. Miała ranę na szyji, po której na stówę zostanie blizna. Oraz bolące ugryzienie na łapie, przez które utykała. Nie wiedziała jakich obrażeń dostał Kruk, bo były schowane pod futrem. Gdy w końcu dopełzali się do obozu, ruszyli cichaczem do Sowy, która uparcie tłumaczyła coś Widmowemu. Kotka odwróciła wzrok na parkę i potruchtała do poszkodowanych. Kazała im ułożyć się na legowiskach, co uczynili. Medyczka przyjrzała im się i zwróciła się do swojego ucznia.
-Przynieś mi tu zaraz 6 motków pajęczyny i 5 lisków nagietka- Młody kocur chciał już odejść, starsza kotka zawołała za nim. - A i jeszcze 2 ziarenka maku! Przynajmniej się czegoś nauczysz.- Ostatnie zdanie mruknęła do siebie. Brązowa zaczęła opatrywać ich rany, a jej uczeń uważnie się przyglądał.
<Kilka księżyców później>
Spędzili razem księżyc w lecznicy. Dzięki czemu ich relacja jeszcze bardziej się umocniła. Opowiedzieli Sowie o tym co się stało przy czterech drzewach. Gdy tylko skończyła słuchać tej historii, ruszyła do swej siostry. Ta zakazała samotnego zbliżania się do miejsca zgromadzeń. A liczba kotów w patrolach zwiększyła się o jednego. Nikt nie wiedział o klanie Prawdy, by ciekawscy nie pałentali się przy czterech drzewach.
Ruda kotka leżała na przyjemnie nagrzanym głazie i pozwalała myślą krążyć. Rude uszy drgnęły, gdy coś poruszyło się w krzakach gdzieś z boku.
Krucza Stopa.
Mrukną głosik. Podziękowała mu w duchu. Ułożyła się wygodnie z głową zwróconą w kierunku krzaka w którym chował się jej przyjaciel. I udawała że śpi. Czarny kocur prawdopodobnie chciał zaskoczyć, a sam został zaskoczony. Bo gdy tylko znalazł się tuż koło głazu i wychylił się głowę znad krańca kamienia został liźnięty w nos. Kotka uśmiechnęła się do niego. Po chwili odwzajemnił uśmiech i ułożył się obok niej.
-Skąd wiedziałaś że to ja?- Mruknął. Niewielka kotka liznęła go w policzek po czym mruknęła.
-A to już moja tajemnica - Uśmiech zagościł na jej pyszczku.
-Przynieś mi tu zaraz 6 motków pajęczyny i 5 lisków nagietka- Młody kocur chciał już odejść, starsza kotka zawołała za nim. - A i jeszcze 2 ziarenka maku! Przynajmniej się czegoś nauczysz.- Ostatnie zdanie mruknęła do siebie. Brązowa zaczęła opatrywać ich rany, a jej uczeń uważnie się przyglądał.
<Kilka księżyców później>
Spędzili razem księżyc w lecznicy. Dzięki czemu ich relacja jeszcze bardziej się umocniła. Opowiedzieli Sowie o tym co się stało przy czterech drzewach. Gdy tylko skończyła słuchać tej historii, ruszyła do swej siostry. Ta zakazała samotnego zbliżania się do miejsca zgromadzeń. A liczba kotów w patrolach zwiększyła się o jednego. Nikt nie wiedział o klanie Prawdy, by ciekawscy nie pałentali się przy czterech drzewach.
Ruda kotka leżała na przyjemnie nagrzanym głazie i pozwalała myślą krążyć. Rude uszy drgnęły, gdy coś poruszyło się w krzakach gdzieś z boku.
Krucza Stopa.
Mrukną głosik. Podziękowała mu w duchu. Ułożyła się wygodnie z głową zwróconą w kierunku krzaka w którym chował się jej przyjaciel. I udawała że śpi. Czarny kocur prawdopodobnie chciał zaskoczyć, a sam został zaskoczony. Bo gdy tylko znalazł się tuż koło głazu i wychylił się głowę znad krańca kamienia został liźnięty w nos. Kotka uśmiechnęła się do niego. Po chwili odwzajemnił uśmiech i ułożył się obok niej.
-Skąd wiedziałaś że to ja?- Mruknął. Niewielka kotka liznęła go w policzek po czym mruknęła.
-A to już moja tajemnica - Uśmiech zagościł na jej pyszczku.
<Kru?>
Miodowa pisze coś jako adm, wow, co się dzieje
Krzysiu, tak tylko napiszę Ci na przyszłość:
Nie ,,mrukną" tylko ,,mruknął" ;3
~Miód
Już?
~Krysta
Tak :D
Tak :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz