BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

09 grudnia 2017

Od Ostrego Kła CD Ostrego Kła

CD poprzedniego opka, bo Kruczy już nie odpisze.
Akcja toczy się przed zgromadzeniem.
Wrażliwi, uwaga, drastyczne sceny.

Krucza Gwiazda podszedł do czekającego już syna.
- Chodź - miauknął, po czym wyminął go i jakby nigdy nic podszedł do wyjścia z obozu. Ostry Kieł zerknął jeszcze raz na krzątające się koty, po czym potruchtał do ojca. Nikt nawet nie zauważył ich wyjścia, każdy bowiem, kto tylko był w obozie, zajęty był własnymi sprawami.
Idąc Ostry Kieł myślami był daleko w przodzie, obmyślał ich wędrówkę, trochę również odczuwając ciekawość, na myśl, że wyjdzie poza teren swego klanu. Jednocześnie jednak gdzieś w głębi odczuwając strach przed nieznanym. Nigdy w swoim krótkim życiu nie opuszczał granic Klanu Klifu, a o terenach innych klanów, oraz innych ziemiach znajdujących się za nimi słyszał tylko z opowieści swej matki i starszych. Było to więc tajemnicze i straszne zarazem, jak i po części fascynujące. I na pewno gdyby nie cel tej wyprawy byłby w tej chwili nawet zadowolony, a jego oczy świeciłyby ciekawością i ekscytacją.
Po drodze chwilę rozmawiali, jednak mimo, że Ostry Kieł, wiedział, iż jest to prawdopodobnie ostatnia możliwość rozmowy z ojcem, nie umieli znaleźć wspólnego, dobrego tematu. Większość więc czasu milczeli niezręcznie i dopiero, gdy przekroczyli granicę z Klanem Nocy cisza zdawała się nie być spowodowana brakiem tematu, a przymusem bycia niezważonym. Z początku serce Ostrego Kła biło szybko, a on sam rozglądał się co chwilę niespokojnie i wręcz podskakiwał na nawet najdrobniejszy szelest, spodziewając się, że zza każdego krzewu, czy drzewa może wyjść zaraz wrogi patrol. I nagle ta jego czujność zaowocowała, bowiem po części wyczuł, a po części usłyszał koty, natychmiast padł więc na ziemię i schował się za krzewem. Krucza Gwiazda, nie wiadomo, czy również zauważając nieznajomych, czy bardziej ze względu na reakcję syna, równie szybko przykucnął obok niego. Ostry Kieł wstrzymał oddech, gdy kroki stały się głośniejsze. Jednak nie nasilały się, wywnioskował więc, że nie idą w ich kierunku, a przechodzą obok. Nie odetchnął jednak z ulgą, nie chcąc, by ich usłyszeli. Powąchał więc powietrze, jednak ze względu na brak wiatru, nie było w nim jednak zbyt silnego zapachu kotów. Lecz nawet bez tego był w stanie rozpoznać, że są to trzy koty, oraz wyczuć coś co go mocno zdziwiło - nie pachniały Klanem Nocy. Ostrożnie wyjrzał zza liści krzewu w porę, by ujrzeć znikające za drzewem dwa czarne kocury i szarą, pręgowaną kotkę. Wciąż patrząc w miejsce, gdzie zniknęli, odczekał kilka uderzeń serca, po czym zwrócił się do Kruczej Gwiazdy.
- Widziałeś? - szepnął.
Czarny kocur kiwnął twierdząco łbem, mrużąc oczy w zamyśleniu.
- Klan Burzy - miauknął cicho.
- Co? Co Klan Burzy robiłby tutaj, na terenie Klanu Nocy? Zresztą, szli prosto do serca ich terytoriów. Nie wyglądało też, by polowali. Jak myślisz, po co szli?
- To wyglądało na delegację. Tamten czarny kocur w środku to był Lamparcia Gwiazda.
Ostry Kieł zacisnął zęby przypominając sobie lidera Klanu Burzy. Widział go tylko raz, na zgromadzeniu, jednak wszędzie rozpoznałby te głębokie, granatowe oczy. Choć teraz widział go od tyłu i tak zdziwił się, że nie rozpoznał go od razu.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby szedł tylko na luźne pogaduszki z Płomienną Gwiazdą... - mruknął.
- Spekulacje zostaw na później, teraz chodźmy, im szybciej przejdziemy przez te tereny, tym lepiej - miauknął Krucza Gwiazda, po czym wstał, jeszcze raz się rozglądnął i ruszył naprzód.
Ostry Kieł skrzywił się, jednak bez słowa podreptał za ojcem.
Przez resztę drogi nie napotkali nikogo, wyczuli jedynie świeży zapach patrolu, który oznaczał, że, całe szczęście, się z nim minęli. Myśli wojownika, prócz czujności, zaprzątał też widok kotów z Klanu Burzy. Doszedł do wniosku, że po cokolwiek szli, z pewnością nie oznaczało niczego dobrego.
- Tato...? - zwrócił się nagle do Kruczej Gwiazdy. - A jeśli oni planują atak na Klan Klifu? Klan Nocy może i nie stanowi zbytniego problemu, ale jeśli sprzymierzyliby się z Klanem Burzy byłoby po nas.
- A ty wciąż o tym... - odmruknął, wzdychając. - Nie wysuwaj pochopnych wniosków.
Ostry Kieł spojrzał na niego ze złością i wyrzutem.
- To najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. O co innego mogłoby im chodzić? Klan Nocy przecież chce odzyskać swoje tereny. A jeśli to co mówią Fenkułowe Serce i Różany Kwiat o mroźnej Porze Nagich Drzew okaże się być prawdą, a ptaki faktycznie odlecą, będziemy bardzo potrzebować tych terenów. Jeśli jednak Klan Nocy faktycznie by je nam odebrał, może to doprowadzić do długiej wojny, trwającej wiele księżyców, aż któryś klan nie ustąpi - powiedział z uwagą. - Przeklęty Klan Nocy, mają przecież swoją rzekę i swoje ryby! Na co im więcej?
- Nawet jeśli twoja hipoteza może okazać się słuszna, staraj się myśleć pozytywnie. Klan Klifu przetrwał wiele, przetrwa więc i to. Poradzicie sobie.
Ostry Kieł poczuł wzbierający się w nim gniew na ignorancję ojca.
- Ale za jaką cenę! Naprawdę już w ogóle nie obchodzi cię los własnego klanu? Opuszczasz nas w momencie, gdy akurat najbardziej cię potrzebujemy!
- Nie przydałbym wam się na zbyt wiele, już ci mówiłem - miauknął, po czym odwrócił głowę i zrobił dwa wielkie susy do przodu. - Patrz, to Droga Grzmotu.
Kocur podszedł do niego, stanął obok i zlustrował wzrokiem dziwną, szarą powierzchnię, niczym wstęga ciągnącą się w poprzek lasu. Nagle w powietrzu rozległ się dziwny szum, szybko nasilający się z każdą chwilą, który powoli przemieniał się w bardzo głośny, nieprzyjemny dla uszu warkot. Zza drzew wyskoczył nagle jakiś dziwny, czerwony stwór. Ostry Kieł odskoczył przestraszony i schował się za pniem drzewa.
- To Potwór - wyjaśnił Krucza Gwiazda. - Nie martw się, nigdy nie opuszczają Drogi Grzmotu.
Stwór z ogromną prędkością przejechał po szarej wstędze, aż zniknął za drzewami z drugiej strony, a po chwili ucichł również i jego ryk.
Ostry Kieł zerknął na ojca, który podchodził właśnie do granicy Drogi Grzmotu. Nie drgnął nawet, gdy tuż przed nim przebiegł inny Potwór, lecz gdy ten odbiegł, rzucił się przed siebie i zatrzymał dopiero po drugiej stronie szarej wstęgi.
- Teraz ty! - krzyknął do syna. Ten spojrzał niepewnie na ciemną powierzchnię, po czym wziął głęboki wdech i najszybciej jak tylko potrafił przebiegł przez nią. Gdy znów stanął na trawie, tuż za nim zadrżała ziemia i przebiegł po niej wielki stwór. Ostry Kieł odwrócił się z niepokojem. - Co za monstra! I jeszcze jak straszliwie cuchną...
Krucza Gwiazda ruszył już jednak do przodu, odwrócił więc jedynie głowę.
- Chodźmy.
Szli dalej, teraz już spokojniej, gdyż nie musieli uważać na możliwe spotkanie z jakimś członkiem Klanu Nocy. Jednak tereny, przez które właśnie przechodzili również nie pozwalały im odprężyć się zupełnie i iść spokojnie przed siebie. Ziemia była mokra, jedynie w niewielu miejscach zupełnie twarda i sucha. Wokół, w większości ukryte z trzcinami i pod cienką warstwą dziwnej, zielonej narośli były stawy, jedne malutkie, niewiele większe od kałuż, inne duże, długie tak jak sosny i brzozy, które rosły nad nimi okrywając je cieniem. Co jakiś czas słychać też było głos kaczek, które pływały na ich środku. Ostremu Kłowi widząc je od razu ślinka zaczynała cieknąć z pyska, a pusty żołądek dawał się we znaki. Ptaki jednak patrzyły na niego kpiąco ze środka stawu i co chwila kwaczały, jakby prześmiewczo. Kocur mógł jednak jedynie patrzeć na nie ze smakiem, upolowanie ich bowiem równało się wręcz z niemożliwością, a już na pewno z pomoczeniem łap i zapewne chwilą pływania, a Ostry Kieł nigdy nawet pływać nie próbował.
W końcu przeszli przez podmokłe tereny i zza drzew wyłoniły się dziwne konstrukcje, które młody wojownik pierwszy raz widział na oczy. Te bliżej nich były to w większości szare lub białe sześciany, na które ktoś krzywo położył ciemniejsze blachy. Kilka z nich otaczały wbite w ziemię płaskie pnie drzew o szpiczastych końcach. Dalej na horyzoncie widać było większe budynki, wysokie, w kolorach szarości i czerwieni.
- Siedlisko Dwunożnych i ich legowiska. Dotarliśmy. - miauknął z lekkim uśmiechem Krucza Gwiazda spoglądając na syna. - Dalej już pójdę sam.
Ostry Kieł skrzywił się i zasmucił. Nie chciał zostawiać ojca.
- Raczej już nigdy się nie zobaczymy? - zapytał cicho.
- Raczej nie.
Wbił przygnębiony wzrok w swoje płomienne łapy.
- Dalej mam ci za złe, że nas opuszczasz, ale... - spojrzał mu w oczy. - Będę tęsknić, tato.
W złotych oczach Kruczej Gwiazdy zabłyszczała łza, jednak na jego pysku pojawił się blady uśmiech. Zrobił krok do przodu i wtulił się w futro syna.
- Ja też.
Stali tak przez chwilę w milczeniu, a Ostry Kieł mrużył oczy wpatrzony w trawę przed nim. Wciąż była Pora Zielonych Liści, jednak brak upałów i powoli żółknące liście świadczyły o tym, że ta dobiega końca, by ustąpić zbliżającej się Porze Nagich Drzew i mrozom jakie miała przynieść. Trawa wciąż była jednak żywo-zielona i kołysała się lekko pod podmuchami tak niewielkiego, że wręcz niewyczuwalnego dla kota wiatru.
Wtem Ostry Kieł kątem oka spostrzegł jakiś ruch, a gdy uniósł wzrok, ujrzał tam wielką, kilka razy większą od kota sylwetkę jakiegoś stworzenia o grubych czterech łapach i długim pysku. Zesztywniał przestraszony.
- Ostry Kle, musisz wiedzieć, że... - zaczął Krucza Gwiazda, w tej samej chwili jednak dziwny stwór spojrzał na nich i ruszył straszliwym biegiem w ich kierunku. Wojownik odskoczył, nastroszył sierść i syknął, a drugi kocur zdziwiony jego reakcją odwrócił się, po czym, gdy ujrzał stwora krzyknął.
- Uciekaj! To pies!
Ostremu Kłowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ruszył i biegł najszybciej jak tylko potrafił w kierunku najbliższego drzewa. Gdy dotarł do niego, wskoczył na nie, po czym, gdy był na tyle wysoko, by bestia nie była w stanie go dosięgnąć, odwrócił się i spojrzał w dół. Krucza Gwiazda wciąż biegł i choć od bezpiecznego pnia drzewa dzieliło go zaledwie kilka susów, pies był tuż za nim i biegł równie szybko co on. Czarny kocur już prawie dotarł, jeszcze jeden skok i byłby obok Ostrego Kła, jednak w tej chwili pies złapał go i ścisnął w swych wielkich, czarnych szczękach.
- TATO! - wrzasnął z przerażeniem młody kocur.
W powietrzu rozległ się przeraźliwy, mrożący wręcz krew w żyłach krzyk Kruczej Gwiazdy, który wciąż machając rozpaczliwie łapami próbował wyswobodzić się z uścisku monstrum. To jednak, zamiast go puścić, zaczęło potrząsać łbem i zarazem nim na wszystkie strony.
Ostry Kieł nie mógł się nawet poruszyć, sparaliżowany strachem i szokiem. Nie był w stanie nawet złapać oddechu, jedynie patrzeć na rozrywane ciało jego ojca i na kapiącą na boki krew.
Krucza Gwiazda po chwili przestał już nawet krzyczeć i się szamotać. Pies, zauważając, że ten się nie wyrywa, położył go na ziemi. Kocur wystawił łapę do przodu, chcąc odczołgać się od monstrum, ono jednak położyło na nim przytrzynując go, wielką, jak on sam łapę z wysuniętymi, olbrzymimi pazurami. Pochylił nad nim swój wielki łeb i powąchał go dokładnie. W tej chwili jednak rozległ się jakiś dziwny krzyk na który pies od razu podniósł łeb i nastawił uszu, a gdy ten się powtórzył odbiegł w kierunku Siedliska Dwunożnych.
Ostry Kieł zeskoczył z drzewa i stanął sztywno, wpatrując się szeroko rozwartymi z przerażenia oczami w całe czerwone od krwi, nieruchome ciało Kruczej Gwiazdy. Łapy mu drżały, nie był w stanie ustać, padł więc na tylne łapy, a przednie uginały się pod nim. Wciąż nie był w stanie złapać oddechu, powtarzał sobie jednak przez łzy, które zalewały mu oczy i lały się rzewnie, a których nie był w stanie powstrzymać, lecz również i nie chciał:
To się tak nie skończy! Klan Gwiazd przecież go uratuje, ma jeszcze wiele żyć! Straci jedno, ale zaraz wstanie na równe łapy, otrzepie się i jakby nigdy nic zrobi to, co miał zrobić.
Jednak nawet ta myśl nie była w stanie okiełznać jego bijącego jak oszalałe serca i spływających z oczu łez. Nie pomagało też to, że Krucza Gwiazda długo leżał nieruchomy, o wiele dłużej niż wtedy, gdy stracił życie podczas ataku borsuków, czy zmiażdżenia przez drzewo. W końcu jednak Ostry Kieł usłyszał jak bierze nagły, chrapliwy oddech i porusza się. Skoczył ku niemu, Krucza Gwiazda jednak jedynie krzyknął i młócąc na ślepo łapami wił się i krzyczał z bólu.
- O-ojcze! - miauknął niemal szeptem, przez łzy Ostry Kieł, kocur jednak nawet na niego nie spojrzał.
Po chwili jednak uspokoił się, ucichł i znieruchomiał, a jego oddech z każdą chwilą stawał się coraz wolniejszy i płytszy, aż w końcu zanikł w ogóle.
Ostry Kieł rozumiejąc, że ten zginął znowu i widząc, że jego ogromne, paskudne rany nie zmniejszyły się oni trochę, przywarł do niego i zaczął szlochać wtulony w jego czarne futro. Po chwili Krucza Gwiazda znów nabrał powietrza i choć wyraźnie próbował to tłumić, krzyczał z bólu, cierpiąc przeraźliwie, aby chwilę później znów zginąć.
Klanie Gwiazd! - krzyczał w myślach Ostry Kieł. - Pomóż! Zlituj się nad nim!
Jednak Gwiezdny Klan nie odpowiedział, ani nie zrobił nic, pozwolił jednak, by Krucza Gwiazda znów ożył, aby w straszliwych męczarniach zginąć znowu. I znowu. Jego cierpienia powtórzyły się jeszcze kilka razy, a Ostry Kieł, choć tak bardzo chciał, nawet nie wiedział jak może mu pomóc. To jednak było niemożliwe i choć świadomość tego mocno tkwiła w jego umyśle, ten równie silnie nie chciał przyjąć jej do wiadomości. Czy to naprawdę musi się tak skończyć? Przecież nie tak miało być! Krucza Gwiazda opuścił ich właśnie dlatego, by uchronić się przed śmiercią. Czy właśnie w ten sposób sam skazał się na ten los i wykopał sobie grób?
W końcu ciało czarnego kocura znów znieruchomiało, jednak choć mijało wiele uderzeń serca, to pozostawało nieruchome i z każdą chwilą coraz zimniejsze.
Świat zdawało się, że umilkł, jakby chcąc minutą ciszy pożegnać czarnego kocura. Ptaki przestały śpiewać, umilkł szczekający w oddali pies, zamilkły nawet potwory, chwile temu wciąż przejeżdżające przez Drogę Grzmotu obok. Ostry Kieł za to nie ruszał się, wciąż co chwila wstrząsany cichym płaczem, nie dbając o to, że jego białe futerko barwi się na czerwono, przesiąkając krwią jego ojca.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz