Pstrokata Łapa powoli szedł przez obóz. Właśnie skończył trening z Świetlikową Ścieżką i był znudzony. Nie miał z kim rozmawiać, a nigdy nie lubił przebywać sam. Wręcz przeciwnie, był przyzwyczajony do zbiegowiska, jakie zawsze znajdowało się w żłobku. Zapomniana Łapa rozmawiała z Rozżarzoną Łapą, a z Mroczną Łapą nigdy nie miał dość dobrych stosunków.
Gdy zrezygnowany obrócił się w lewo, zobaczył Spienioną Łapę. Huh, dziwna historia z nią. Niby Pstrokata Łapa nie mógł sobie przypomnieć czasów, gdy nie byłoby jej w żłobku, ale zdawało się, że kiedyś jej nie było, a potem się pojawiła. Nie rozmyślał jednak nad tym zbyt długo; nigdy nie był typem myśliciela. Jedynie podszedł do siostry i ją zaczepił.
- Hej, mysia strawo, jak leci?
- Dość dziwne, słyszeć to od kota, który i tak nie ma przyjaciół - odfuknęła kotka.
- Powtórz to, ty rozlazły ślimaku - powiedział, uśmiechając się szeroko. Zazwyczaj koty wyskakiwały z czymś w stylu "Dlaczego niby mysia strawo?". To było miłą odskocznią.
- Skoro nie masz z kim spędzać czasu, nie powinieneś zaczynać rozmowy od "Hej mysia strawo".
- Hm... jesteś inna niż pozostali.
- Co masz na myśli, Pstrokaty Badylu?
- Wiesz, większość kotów-- chwila, Badylu?!
- Nie przesadzaj. Chyba przyzwyczaiłeś się, że twoje imię nie pasuje? - trafiła w czuły punkt uczennica.
- Wiesz-- Ja-- Niech ci będzie. Nazywaj mnie jak tam se chcesz, mysi bobku - odfuknął w stronę kotki, oczekując riposty.
Jaka ona była wspaniała.
<Pianka?>
- Wiesz-- Ja-- Niech ci będzie. Nazywaj mnie jak tam se chcesz, mysi bobku - odfuknął w stronę kotki, oczekując riposty.
Jaka ona była wspaniała.
<Pianka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz