Każdy pewnie spodziewałby się po tym „niezwykłej nocy”, po której zwykle rodzą się kocięta, będące zwieńczeniem związku dwójki kotów.
Zroszony Nos i Srebrny Deszcz pewnie nie byliby wyjątkami, gdyby nie ocknięcie się kotki nagłym odsunięciem się od kocura, który posłał jej zaniepokojone spojrzenie.
- Co się stało?
- Nic.
- Jak to „nic”? Przecież widzę, że coś cię ugryzło – zbliżył się do niej, ostrożnie opatulając swoim ogonem.
Nie odsunęła się, wręcz przeciwnie. Wtuliła łepek w jego puszyste futerko, które powoli nabierało grubości przed Porą Nagich Drzew.
- No dobrze. Nie chcę się zanadto hmm… jakby to ująć? Zbliżyć? – kocur kiwnął głową, że rozumie – No zwał jak zwał, mam na myśli, że teraz będzie miło ale potem mogą wyjść z tego kocięta a wiesz, że ja…
- Ci… - uciszył ją i przytulił się – Wiem czym się martwisz i szanuję twoje zdanie. To na razie tylko posiedźmy i poobserwujmy gwiazdy, co ty na to?
- Brzmi świetnie, ty to jesteś jednak łebski kocur.
- A wątpiłaś w to kiedykolwiek?
- Ani razu.
^*^* Pora Nagich Drzew / następny dzień po śmierci Lipy ^*^
Siedziała razem z ojcem i pilnowała młodszego rodzeństwa w żłobku. Jej matka bardzo przeżywała śmierć Lipy, prawie nic nie jadła, nie piła a o rozmowie nie wspominając. Łososiowy Pysk zdradzał swoją przygarbioną sylwetką, że i on przeżywał śmierć kociaka. Współczuła jemu i matce, po raz kolejny utracili kociaka, wpierw Skra a teraz Lipa. Obaj zostali zabrani przez kaprysy pogody. Wpierw susza, potem przeraźliwy mróz, który był jednak mimo wszystko pośrednim winowajcą.
Jej rodzeństwo siedziało przyciszone a właściwie Orzełek i Popiół, bo Jaskółka poszła towarzyszyć matce. Kocięta raz na jakiś czas na nią zerkały. Nie miała z nimi bliskich relacji. Wciąż walczyła ze swoją dziwną fobią ale aby nie zniechęcać rodzeństwa do siebie mało się z nimi widywała albo posyłała uśmiechy, które miała nadzieję, że nie wyglądały aż tak sztucznie. Od wczoraj nie widziała się ze Srebrny Deszczem. Brak chęci i mus towarzyszenia mimo wszystko rodzinie w tych trudnych chwilach, dodając do tego coraz to bardziej wścibskie spojrzenia klanowiczów. Nie uśmiechało jej się być w centrum uwagi, zwłaszcza, że ani ona ani Srebrny Deszcz nie byli nikim szczególnym.
- Eh, mam nadzieję, że wasza matka to zniesie wszystko lepiej ode mnie – kocur mówił ciszej chociaż to i tak nie wiele dało, bo kocięta miały tendencję do słuchania tego, co mówione jest cicho.
- Dobrze sobie radzisz tato – posłała mu pokrzepiające spojrzenie – Ważne abyś nie zapomniał o nich i nie pogrążył się w żałobie.
- Mówisz to z takim spokojem, jakby ciebie nie poruszyła jego śmierć – kocur wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w kąt żłobka.
Chłodny dreszcz przeszedł jej po grzbiecie pusząc futerko. Naprawdę jej głos brzmiał aż tak chłodno? Przejęła się tym a i owszem ale nie mogła płakać, nie potrafiła. Tyle razy już płakała, może wypłakała się do końca życia?
- Wybacz, nie powinienem był tak mówić, każdy z nas inaczej wszystko przeżywa – kocur liznął ją w nos – Być może jesteś ulepiona z twardszej gliny niż ja i Liliowa Łodyga.
- Racja – odwróciła wzrok i spojrzała na skrawek przykrytego bielą obozu, który był widoczny z wejścia - Muszę już iść. Trzymajcie się tato i wy maluchy.
Poniosła się i posłała każdemu z rodzeństwa uśmiech. Chłód uderzył ją dotkliwie, zapadła się trochę w śniegu. W końcu udało jej się wejść na twardszą i stabilniejszą warstwę. Rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby się przydać. Na razie nie uśmiechało jej się odwiedzać matki, która pewnie odpowie jej jedynie milczeniem. Biegnący Strumień rozmawiała o czymś ze Szepczącym Wiatrem, Wierzbowy Nos razem z Burzowym Kwiatem spożywali wychudłą mysz.
Właśnie, od rana nic nie jadła. Doskoczyła kilkoma susami do spiżarni. Nie była pusta to prawda ale pełna po brzegi to wyolbrzymienie. Wzięła wróbla i odeszła w jakiś kąt aby spokojnie spożyć posiłek.
Oczywiście spokój nie był jej dany ale z niczyjej winy a raczej swojej. Z patrolu właśnie powrócił Srebrny Deszcz, który aktualnie zmierzał do legowiska wojowników.
- Srebrny Deszczu! – zawołała go, on niby niesiony wiatrem podbiegł do niej z radością w oczach – Cieszę się, że cię widzę.
- Miło mi i wzajemnie – przytulił się do niej a ona mogła poczuć zapach jego futerka.
Gdy ukończyli wymianę uprzejmości, zaproponowała mu połowę wróbla. On odmówił ale i tak postawiła na swoim. Ukończywszy posiłek usiedli ramię w ramię. Zroszony Nos chciała zacząć ich rozmowę od propozycji spaceru ale natychmiast odrzuciła ten pomysł, w końcu mogą być potrzebni w obozie.
- Jak się trzymasz? – kocur uprzedził ją – Znowu straciłaś brata.
- Całkiem dobrze jak na mnie, gorzej z rodzicami i rodzeństwem.
- Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu spędzali ze sobą prawie cały wolny czas. Szkoda kociaka.
- Yhm…
- Oho, coś się stało? – Srebrny Deszcz poznał ją na tyle, że bez problemu potrafił wyczuć jej zmiany w głosie.
- Czy ja sprawiam wrażenie kota, którego nic nie rusza? Kota dla którego śmierć brata nie jest niczym poważnym?
- Co to za pytanie? Przecież widać, że tobą to wstrząsnęło. Nie widzę abyś biegała po obozie z szerokim uśmiechem jakbyś skurczu dostała – zaśmiała się cicho – Kto ci tak powiedział?
- Em… nikt, sama tak się zastanawiałam, nieważne. Wróciłeś dopiero, co z patrolu, czy działo się coś ciekawego?
Srebrny Deszcz położył się, podwijając łapy pod siebie.
- Nic a nic. Zadziwiająco spokojnie.
- Spodziewałeś się czegoś?
- Nie ale nietrudno się domyśleć, że każdy klan mimo wszystko trochę traci na Porze Nagich Drzew i w akcie desperacji mógłby powiększyć swoje terytoria.
- Wątpię – położyła się przy nim, leżeli w jednym z najmniej widocznych miejsc w obozie, więc raczej nie zwracali niczyjej uwagi – Rozważny lider nie pchałby swoich podopiecznych na wojnę, zwłaszcza w okresie, gdzie zwykłe zadrapania może okazać się zabójcze.
Srebrny Deszcz przytaknął. Potem nie rozmawiali już ale leżeli wtuleni w siebie. Dopiero, gdy ktoś zawołał Zroszony Nos na patrol rozstali się.
^*^*^*^*^
Czekała na kocura przy wejściu, wyjściu do obozu. Umówili się na spacer zanim poszła na patrol. Zjawił się tuż po niej, dotknęli się nosami i wyszli. Biegli pośród ośnieżonego lasu, skrytego w mroku chłodnej nocy. Niebo było zachmurzone ale nawet to im nie przeszkadzało aby w miarę bezproblemowo się poruszać pośród kniei. Udali się do brzozowego zagajnika. Oboje uwielbiali w milczeniu obserwować gwiazdy na niebie. I tym razem na to liczyli ale się przeliczyli. Nie dostrzegli nawet charakterystycznych brzozowych pieńków, gdy poczuli dosyć świeży zapach lisa. Nie widzieli go ale czuli. Zroszony Nos miała dziwne przeczucie, że prędzej czy później ruda lisia kita im się pokaże, wraz z zębami…
<Srebrny?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz