Śnieg nie ułatwiał mu i jego krótkim łapom chodzenia, bo musiał stawiać większe kroki, co w połączeniu z jego kondycją sprawiało, że nie minęła chwila, a on już musiał usiąść pod drzewem i odetchnąć. Z daleka widoczny był jego szybki oddech, bowiem para nieustannie wydobywała się z pyszczka tego kocura.
– Kim jesteś?
Głos nieznajomego mu kota wyrwał go z zamyślenia. Mała Łapa obrócił głowę w stronę pieszczocha i spojrzał na niego ze zdezorientowanym wzrokiem, aby za chwilę go odwrócić i wbić w swoje krótkie łapy.
– Je-eśli to t-twoje terytorium to m-mogę iś-ść stąd – odpowiedział mu.
Kocur o dymnym futrze zmrużył swoje żółte oczy, a następnie uniósł głowę i patrzył z góry na obcego mu kota.
– To oczywiste, że jest moje! – parsknął. – Ale nie mam nic przeciwko rozmowie z tobą – dodał i kontynuował. – Jak masz na imię?
– M-mała Ła- to znaczy Mały.
Pieszczoch wodził swoim wzrokiem po chuderlawym ciele samotnika, aby jego wygląd podsumować w kilku słowach:
– Twoje łapy i uszy są dziwne, a to futro? Kto cię tak zaniedbał?
Gniew opanował ciało Małej Łapy i dodał mu trochę odwagi, której nie mógł nie wykorzystać przeciwko pieszczochowi.
– Ja przynajmniej nie jestem całkowicie zależny od dwunogów i nie jem tego lisiego łajna, które tobie dają.
< Mozart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz