Kotka zamruga zaskoczona ślipiami. Po czym uśmiechnęła się lekko. Ale te klanowe koty miały dziwne zwyczaje, tyle nerwów, żeby powiedzieć komuś, że się go lubi. Konopia niezbyt tego rozumiała.
— Ja też cię lubię. — odpowiedziała kotce, otulając Zbożową Łapę swoim ogonem.
Uczennica otworzyła szerzej ślipia i spuściła wzrok zawstydzona.
— Ale ja cię lubię, tak wiesz... lubię, lubię.
— No ja ciebie też. — mruknęła Konopia, powtarzając wcześniejszy gest kotki.
Nosy kotek zetknęły się, a Konopia mogła przyrzec, że słyszy, jak serce bengalki przyspieszyło. Biedne Nocniaki musiały być pozbawione czułości przez klanowy twardy system. Konopia czule otarła się polikiem o polik Zbożowej Łapy. Odsunęła się od kotki, by ujrzeć jej zawstydzony pyszczek. Wyglądała uroczo. Uśmiechnęła się lekko.
— To co z tymi gwiazdami? Też wierzysz, że są tam koty...? — zapytała, kładąc się na trawie.
Spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Faktycznie było ładne. Tysiące gwiazd mrugało do nich przyjaźnie. Nocniaczka niepewnie na nią spojrzała, ale szylkretka dała jej znak ogonem, żeby położyła się koło niej. Razem wbiły wzrok w niebo.
— Tak. Choć nie sądzę, by jakoś wpływali na nasz los. — odmiauknęła bengalka.
Konopia mrużyła ślipia.
— Biegnący Potok jest przekonana, że czuwają nad nami przy każdym kroku. Ile to ja się musiał nasłuchać o tych gwiazdkach. Nawet pokazała mi swoją mamę. — mruknęła.
Zbożowa Łapa uśmiechnęła się lekko.
— I która to?
— Tamta. — wskazała łapą pokazała taką koślawą układającą się w linii z innymi.
— Chyba musiała jej nie lubić. — zaśmiała się cicho Zbożowa Łapa.
— Biegnący Potok? Ona własnego wroga by wytuliła. — stwierdziła Konopiowa Łapa, ziewając.
Mentorka dała jej dzisiaj w kość. A potem jeszcze ten patrol... Położyła łeb na brzuchu Zbożowej Łapy. Kotka znieruchomiała, ale Konopia nie przejęła się tym. Wygodnie rozłożyła się na kotce.
— Myślisz, że Poziomkowy Blask będzie bardzo zły jak się spóźnimy? — miauknęła ospale.
— I to jak. On czasem zdaje się mieć parę szyszek w tyłku.
Konopia zaśmiała się. Bocian też zdążył to zauważyć.
— Ale nie chce mi się wstawać. — stęknęła Konopia, jeszcze bardziej pokładając się po kotce. — Jesteś taka wygodna.
Zbożowa Łapa nie dyskutowała z tym argumentem. Pozwoliła Konopii wtulić się w siebie, sama nieśmiało kładąc łeb na kotce. Szylkretka zamknęła ślipia.
— Dobranoc, Zbożowa Łapo. — zamruczała cicho.
— Dobranoc, Konopio.
Szylkretka uśmiechnęła się lekko na dźwięk swojego imienia. Przynajmniej przy bengalce nie była jakąś Łapą. Zasnęły się szybciej niż myślały.
Kotka się nie spodziewała, że otrzyma aż takie długie kazanie. Wojowniczka ze zmartwionymi ślipiami pouczała ją już z połowę treningu. Szylkretka wywróciła ślipiami. W Klanie Lisa nie raz spała z siostrą poza legowiskiem i nikt nie robił jej takiej awantury. Tylko mama była zła.
— Rozumiem. Rozumiem. — stęknęła.
— Na pewno? Oby to się więcej nie powtórzyło!
Wyraz pyska kotki złagodniał, ale nadal jej ogon chodził nerwowo. Konopia rozejrzała się po polanie. Widząc ulaną kupę futra, uniosła ogon wyżej. Skoro był tu ten spaślak to musiała być i Zbożowa Łapa. Zaczęła wypatrywać śmiesznego futerka. Przestała słuchać Biegnącego Potoku, która zdawała się nie skończyć skazania. Zauważywszy Zbożową Łapę przyczajoną na coś w krzakach, zaczęła się skradać do kotki.
— A ty gdzie? — zawołała mentorka.
— Przywitać się. — szepnęła Konopia, szykując się do skoku.
Hyc i znalazła się na grzbiecie bengalki. Obydwie szybko wylądowały na ziemi. Miękka trawa zamortyzowała upadek.
— Wieczornikowa Łapo, ty debilu... — urwała Zbożowa Łapa, widząc parę znajomych zielonych ślipi. — H-hej...
— No cześć. — miauknęła Konopia, wstając z kotki. — Twój mentor to naprawdę spaślak... Robisz coś po treningu?
<Zbożowa Kawoo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz