Nie chciał tego pamiętać. Czuł się okropnie z myślą, że zranił kociaka. Ale musiał to zrobić. Tak kazał ojciec. Leżał w legowisku, wpatrując się w swoje łapy. Przed oczami nadal miał obraz walki, krzyki kibicujących kocurów i rozkazujący ton ojca. Miał... miał zabić. Jednak nie mógł.
Wylizywał się już kilkakrotnie, aby nie czuć zapachu krwi. Nie byli jakoś bardzo silni, więc ich pojedynek był pewnie żałosny. Nie wypytywał, kiedy wracał do domu. Po minię czarnego wiedział, że nie tak to sobie wyobraził.
Oczywiście pokonał kociaka, ale nie zmusił się na tak okrutny czyn, jakim była śmierć. To było... złe.
Pajęczyna zaczęła go wypytywać, gdzie był i co robił. Wiedziała pewnie, że ojciec go szkolił, nawet mu nieco zazdrościła. Nie było czego. Gdyby powiedział jej prawdę... Inaczej by na to spojrzała.
- Ale jesteś! Pewnie zawaliłeś trening, mam rację? - miauczała mu nad uchem. - Gdyby mnie tata zabrał, nie zawiodłabym go tak jak ty!
Rzucił jej wrogie spojrzenie. Nie wiedziała co mówiła! Czy ona byłaby zdolna kogoś zabić?
Wielokrotnie słyszał jak Zła opowiadała, że chcę być jak tata. Czasami była okrutna i no... zła. Ale sądził, że jej to minie, kiedy tylko zrozumie, że ich ojciec był potworem. Stawiać go za wzór? Dobre sobie!
- Kłak! Do mnie!
Chłodny głos, rozległ się przed wejściem do legowiska. Podniósł się i na drżących łapach, skierował się do swojego mentora. Kiedy znalazł się przed nim wiedział, że czeka go coś strasznego. W końcu zawiódł jego oczekiwaniom, ponownie.
Czermień machnął ogonem, dając sygnał, aby za nim ruszył. Znów gdzieś szli? Przecież... A zresztą nieważne. I tak nie mógł się buntować, jeśli chciał jeść. A był głodny. Bardzo głodny.
Ojciec zaprowadził go w inne miejsce, niż się spodziewał. Wdrapał się na drzewo, a on musiał pójść jego śladami. Wszakże wspinał się na mur, ale i tak nie obyło się bez problemów. W końcu po długich uderzeniach serca, znalazł się na gałęzi co kocur.
- Jeszcze raz zrób coś takiego, a skończysz jak on - Wskazał na teren Wyprostowanych.
Tam dostrzegł kota, który z kokardką na szyi, łasił się o nogi swojego pana. Zadrżał. Chyba nie myśli, że on... On mógłby tak nisko upaść! Nie!
- Dobrze się przypatrz i następnym razem, zrób to co ci każe. - syknął mu do ucha, zeskakując na ziemię.
Chwilę siedział, obserwując pieszczoszka. Nie. On... nie chciał zawieść. Nie chciał tak skoczyć. Skierował wzrok na horyzont, a w oczy rzuciły mu się szczyty drzew. Co to? Słysząc ponaglające wołanie, zeskoczył na ziemię i zrównał krok z Czermieniem.
- Co to za drzewa za siedliskiem Wyprostowanych? - miauknął zaciekawiony.
Samotnik zatrzymał się i zmierzył go srogim spojrzeniem.
- Nie interesuj się tak. A teraz idziesz!
Spuścił głowę i skierował się z powrotem w krzaki, gdzie Nornica kolejny raz jęczała, że coś by zjadła. Rzucił jej chłodne spojrzenie. Tak... Wyżerała im wszystko, tak samo jak Pajęczyna! Jego siostry bledły w oczach, co go mocno niepokoiło. Może powinien wybrać się na potajemne polowanie? Gdyby coś sam złapał... Ojciec by go pochwalił?
- Chce jeść... - pisnęła Zgnilizna, kiedy się obok niej kładł.
Jego brzuch również zaburczał. A więc ustalone. Kiedy wszyscy zasną... wyruszy na łowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz