*dawno, próbuje naprawić sobie czasporzestrzeń i fabułe, ki?XD*
Odkąd ustaliła z Potrójnym Krokiem, że to ona będzie się zajmować ledwo żywym jegomościem i starać się utrzymywać go przy życiu, codziennie chodziła do dobrze ukrytej nory, by zmienić mu opatrunki i doglądać, czy sposoby leczenia pomagają. I chociaż z początku młodej kotce towarzyszył stres chodząc w tak oddalone zakamarki Klanu Wilka, powiązany nie tylko z niekoniecznie dobrze znanym terenem, ale również z samym, nieznanym osobnikiem. Nawet nie znała jego imienia, był jedynie obcym którego znalazła w lesie, a jednak za każdym razem podchodząc do niego wstrzymywała oddech i sprawdzała, czy kocur przeżył noc. Z każdym dniem jednak była coraz spokojniejsza, bo chociaż srebrny nadal się nie budził, to jego płuca działały coraz silniej i lepiej. Podczas codziennych odwiedzin wyrobiła sobie rutynę, by łatwiej było jej się przyzwyczaić do nowego biegu życia. Gdy minęły jakieś dwa wschody słońca od ich pierwszego "spotkania", kocur zaczął coś majaczyć pod nosem pod wpływem gorączki i osłabienia. Jego słowa były trudne do zrozumienia, jednak wśród nich młoda pointka mogła wyłapać pojedyncze wyrazy takie jak słońce czy różanecznik. Fasola przecierając mu czoło chłodnym mchem zastanawiała się, co może to dla niego znaczyć.
Ważne było, że mu się poprawiało.
Mijały kolejne wschody słońca. Pointka chwyciła pakunek z potrzebnymi jej ziołami i udała się do nory, o której wiedzieli jedynie ona, Potrójny Krok i Iglasta Gwiazda. Postanowili zachować to w tajemnicy. I tak nikt tutaj się nie zapuszczał, a nie chcieli czasem wywołać skandalu w obozie wśród kotów, które niekoniecznie by były zadowolone z faktu, że marnowali zioła na samotnika. Morskooka brnęła przez morze, oddychając ciężko suchym powietrzem. Susza nadal im doskwierała i chociaż o tej porze złoty krąg już nie palił ziemi swoimi promieniami, powietrze wciąż wydawało się gorące, niemalże paląc ich płuca przy każdym wdechu. Miała tylko nadzieję, że już nie długo fale gorąca się skończą, podobnie jak pora zielonych liści. W końcu z nową porą powinna przyjść spokojniejsza pogoda, prawda? Zmęczone łapy jednak wciąż niosły ją przed siebie, mając nadzieję, że w końcu leczenie okaże się skuteczne i tym razem kocur będzie przytomny. Przechodząc przez krzaki ogradzające miejsce, gdzie znajdował się jej pacjent, usłyszała cichy pomruk. Czyżby? Jej morskie ślepia zalśniły z nadzieją, a kotka przyspieszyła kroku. Gdy tylko w zasięgu wzroku pojawiła się nora, powitał ją widok nieco zdezorientowanych, niepewnych, ognisto-pomarańczowych ślepi. Srebrny kocur w końcu się obudził. Fasola odetchnęła, wypuszczając z płuc nieświadomie wstrzymywane powietrze. Liliowa zastygła w miejscu, wpatrując się w oczy kocura w niezmąconej przez słowa ciszy. Wśród koron tańczył delikatny wiatr, a księżyc wyszedł w końcu zza chmur. W końcu, powolnym, ostrożnym krokiem zbliżyła się, po czym położyła pakunek blisko ognistookiego. Kocur po chwili odwrócił wzrok, wpatrując się ziemię przed jego łapami.
— Dziękuję. — powiedział po chwili długowłosy. Fasolowa Łodyga nie wiedziała, jak odpowiedzieć. Pomogła mu, bo to była jej praca... bo po ataku jeszcze widziała, że ma szansę przeżyć. Nie mogła go zostawić, a pomoc wydawała się wtedy czymś oczywistym. Fasola skinęła więc jedynie głową. Kątem oka zobaczyła, jak kocur próbuje delikatnie się ruszyć, jednak niekoniecznie mu to wychodziło. Nagle, kocur potrząsnął łeb i w jednym momencie podniósł głowę, a w jego oczach pojawiła się ledwo widzialna panika.
— Ile minęło? Jak długo tu leżałem? — jego głos delikatnie zadrżał, a srebrny zaczął się nerwowo rozglądać. Pointka zastanowiła się chwilę, siadając w miejscu i owijając łapy ogonem.
— Tydzień? — miauknęła w końcu, spoglądając w miejsca, gdzie przed chwilą kocur wbijał swój wzrok. Gdy znów odwróciła głowę w jego stronę, ten miał zwieszony łeb i znów wpatrywał się we własne łapy, chowając i wysuwając pazury. Zaraz zobaczyła, jak jego mięśnie się spinają, a ten próbuje powstać na łapy. — U-uważaj! — zawołała, widząc, jak ten po wstaniu stawia chwiejnie krok, po czym upada na ziemię. — Nie powinieneś jeszcze wstawać. Twój organizm jest jeszcze słaby, twoje rany są ledwo zagojone. Musisz odpocząć. — miauknęła łagodnym, uspokajającym tonem. Widziała rozczarowanie i frustrację na pysku kocura. Widziała jego tęskniące do czegoś jej nieznanego oczy. Nic nie wiedziała o kocurze, a jednak w tym momencie dobrze wiedziała, jak się czuje. Fasola westchnęła, po czym podeszła bliżej osobnika.
— Hej... jeszcze trochę i będziesz miał siły. — zapewniła, na co ten odwrócił łeb. — Jestem Fasolowa Łodyga. A ty? — kotka próbowała zmienić temat. Może tak odciągnie jego myśli od tego, że aktualnie nic nie może robić...
— Huragan. — odpowiedział lakonicznie samotnik. Fasola uśmiechnęła się pod nosem. Ładnie.
— Pasuje ci. — posłała srebrnemu delikatny uśmiech, próbując poprawić mu humor.
— Twoje jest... niespotykane... przynajmniej w moich stronach. — mruknął. — Jakaś sekta?
Pointka zachichotała cicho, co widocznie wywołało chociaż niewielkie uniesienie kącików ust kocura.
— Nie, nie. — odpowiedziała, uspokajając śmiech. — Klany. Mogę ci opowiedzieć jak chcesz.
— Skoro i tak mam tu leżeć nie wiadomo ile... czemu nie. — odpowiedział, spoglądając z nieśmiałym uśmiechem na mordce na medyczkę Klanu Wilka.
CDN.
Przecież wcne to sekta xD każdy to wie
OdpowiedzUsuńUważaj, bo przywołasz Michała xD
UsuńPowrót dziedzica: Michał - proroctwo część 1
Usuń