Pokiwał głową, doskonale rozumiał złość oraz rozgoryczenie swojej córki. W końcu były z Fasolką bardzo blisko siebie. On sam z resztą nie pogodził się jeszcze z Potrójnym Krokiem. Tak, był jego ukochanym wnuczkiem, nadal był niesamowicie bliski jego sercu aczkolwiek... złość wzięła górę. Nadal nie potrafił przemóc się, by iść porozmawiać z liliowym medykiem. Zerknął w stronę wejścia do swojego legowiska, skąd padało słoneczne światło. Obóz tętnił życiem, jednakże nigdzie nie widział żadnego burzaka, musiał przyznać, że ucieszyło go to cholernie. Może nareszcie spieprzyli do swojego zapchlonego domu?
Podniósł łeb znad łap, rozglądając się sennym wzrokiem po obozie. Dopiero teraz dotarło do niego, że znowu zasnął na deszczu. Kichnął, drżąc z zimna, jego przemoczone futro przylegało do chudego ciała, jeszcze bardzo uwydatniając żebra oraz miednicę kocura. Dostrzegł Pierzastą Mordkę siedzącą samotnie pod rozłożystym dębem. Pokicał w stronę córki.
— Ciężka noc? — miauknął, liżąc ją za uchem na powitanie. Pointka zamruczała cicho na gest ojca — Nie boisz się, że zmokniesz?
— Nie, nie tato — odparła spokojnym tonem, wpatrując się w niebo. Końcówka jej ogona drgała figlarnie, co jakiś czas uderzając o grunt. Igła przyglądał się córce uważnie, na jej pyszczku widział okropne zmęczenie i chyba zrozumiał, dlaczego.
— Płomienna Łapa daje ci w kość, prawda? — zaśmiał się pod nosem, owijając ogonem łapy. Piórko prychnęła rozeźlona.
— Jest okropna, tato! Nieznośna, uparta, drażni mnie!
— Wiem kochanie, że jest naprawdę... — zamilkł na moment, szukając jakiegoś określenia na młodą uczennicę, które by jej nie obraziło — ...trudnym przypadkiem, jednak musisz zrozumieć, że nie wszyscy są takimi grzecznymi i pilnymi uczniami jak ty, skarbie. Skąd wiesz? Może kiedyś ta pierdoła podziękuje ci za trening? Musisz być tylko cierpliwa... — mówiąc to, wyciągnął z jej futra uschnięty liść, który najwidoczniej musiał się przyczepić do jej sierści.
Piórko położyła po sobie uszy, widocznie będąca niepocieszoną słowami ojca. Igła nawet jej się nie dziwił, musiała być naprawdę zmęczona tym wszystkim a głupie "hej, będzie dobrze" ani trochę nie rekompensowało jej utraconych nerwów.
— Chodź kochanie, pójdziemy spać, jest już późno a ty zaraz mi zmoknie — zaproponował z lekkim uśmiechem.
Podniósł łeb znad łap, rozglądając się sennym wzrokiem po obozie. Dopiero teraz dotarło do niego, że znowu zasnął na deszczu. Kichnął, drżąc z zimna, jego przemoczone futro przylegało do chudego ciała, jeszcze bardzo uwydatniając żebra oraz miednicę kocura. Dostrzegł Pierzastą Mordkę siedzącą samotnie pod rozłożystym dębem. Pokicał w stronę córki.
— Ciężka noc? — miauknął, liżąc ją za uchem na powitanie. Pointka zamruczała cicho na gest ojca — Nie boisz się, że zmokniesz?
— Nie, nie tato — odparła spokojnym tonem, wpatrując się w niebo. Końcówka jej ogona drgała figlarnie, co jakiś czas uderzając o grunt. Igła przyglądał się córce uważnie, na jej pyszczku widział okropne zmęczenie i chyba zrozumiał, dlaczego.
— Płomienna Łapa daje ci w kość, prawda? — zaśmiał się pod nosem, owijając ogonem łapy. Piórko prychnęła rozeźlona.
— Jest okropna, tato! Nieznośna, uparta, drażni mnie!
— Wiem kochanie, że jest naprawdę... — zamilkł na moment, szukając jakiegoś określenia na młodą uczennicę, które by jej nie obraziło — ...trudnym przypadkiem, jednak musisz zrozumieć, że nie wszyscy są takimi grzecznymi i pilnymi uczniami jak ty, skarbie. Skąd wiesz? Może kiedyś ta pierdoła podziękuje ci za trening? Musisz być tylko cierpliwa... — mówiąc to, wyciągnął z jej futra uschnięty liść, który najwidoczniej musiał się przyczepić do jej sierści.
Piórko położyła po sobie uszy, widocznie będąca niepocieszoną słowami ojca. Igła nawet jej się nie dziwił, musiała być naprawdę zmęczona tym wszystkim a głupie "hej, będzie dobrze" ani trochę nie rekompensowało jej utraconych nerwów.
— Chodź kochanie, pójdziemy spać, jest już późno a ty zaraz mi zmoknie — zaproponował z lekkim uśmiechem.
< Piórko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz