To stało się bardzo szybko.
Przed chwilą wygłupiał się z bratem, a teraz biegł na ślepo przed siebie, byle jak najdalej od patrolu Klanu Nocy. Co oni im zrobili? Jedynie przyszli poszukać jagód na zlecenie Kwiecistego Wiatru, a oni bezpodstawnie rzucili się na nich, jakby zrobili coś złego. To nie było zaliczane do lojalności wobec klanu. Zawsze trzeba wiedzieć gdzie kończy się rozsądek, a zaczyna głupota. Co za pożytek z takiego kota? Najwyżej może narobić swojemu Klanowi wrogów, przez co może narazić swoich przyjaciół na atak ze strony innych.
Zmęczony biegiem zatrzymał się, w jak sądził, około połowie drogi do Klanu Burzy. Dysząc obrócił się, żeby spojrzeć na swojego brata...
Nie było go. Wystraszony kocur zaczął rozglądać się dookoła. Może zostawił go w tyle? Dobrze wiedział, że biega szybciej od brata, więc...
Nie. Przypomniał sobie. Tuż po ataku patrolu rozdzielili się, biegnąc każdy w inną stronę. Roztrzęsiony i zły na siebie, pobiegł do obozu, z nadzieją sprowadzenia jakiejś pomocy. Biedny Gradzik! Na pewno nie poradzi sobie z tymi wojownikami, nie ma szans! A najgorsze było, że to wszystko jego wina! Gdyby nie pobiegł niewiadomo gdzie, obojgu mogłoby udać się uciec!
Zdyszany wparował do obozu, rozglądając się za jakimiś wojownikami. Ku jego uciesze, pierwszym jakiego zauważył był Lamparci Krok, któremu doszczętnie ufał i wiedział, że nie zostawi klanowicza w potrzebie.
- Lamparci Kroku! - Zawołał podbiegając do swojego mentora.
- Nocna Łapo? Co tu robisz? I gdzie jest Gradowa Łapa?
- Nie ma! - Wyrzucił z siebie, bez swojej charakterystycznej nutki ekscytacji.
- Co to znaczy, że nie ma?!
- Zaatakował nas patrol Klanu Nocy, Gradzik nie zdążył uciec!
<Lampart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz