Kocur siedział na ziemi ciężko dysząc. Nie był już klanowym kotem, jednak ciągle jakieś spotykał. Najpierw ten niewychowany, obliźniony kocur, który spłoszył mu śniadanie, a teraz ta ona. Oczywiście nie można było zaprzeczyć, że bał się w cholerę. Kotka na pewno była od niego kilkakrotnie silniejsza, więc nie miał jak z nią walczyć, a skoro ucieczka nie wypaliła, mógł jedynie czekać na jej pierwszy ruch, jednak oburzył się, słysząc słowa, wypływające z jej pyszczka.
- Wiesz coś o samotnikach?
Wypowiedziała je przywódczym tonem, nieznoszącym sprzeciwu. Burz wygładził futro na swojej piersi, po czym wypiął się, co jednak nie wyglądało tak, jakby chciał, przez wciąż zaszklone ze strachu oczy.
- C-co cię to obchodzi? Najpierw wchodzisz tu, a potem zaczynasz mnie go--! - nie zdążył zakończyć, gdyż kotka skoczyła na niego, przyszpilając go do ziemi.
- Mów. Co. Wiesz. - powiedziała chłodno.
- Nie ma mowy! - syknął drżącym głosem, przez co na jego pysku pojawiła się już druga rana. Kuc opierał się jeszcze przez chwilę, jednak rany na łapie i brzuchu dawały się we znaki. Przemyślał opcję powiedzenia jej tego co wie, stwierdzając, że nie powinno wyjść mu to na złe. Tak w ogóle, cholerę go obchodzi, co zrobią z tą informacją!
- Kiedy polowałem blisko stodoły - zaczął łamiącym się, jednak pewnym głosem, - czułem zapach kilku kotów. Niewielu, najwyżej czterech dorosłych i trochę więcej bachorów. Proszę, zrób z tą informacją, cokolwiek chcesz.
<Milczka? Nie umiem pisać długo.>
- Kiedy polowałem blisko stodoły - zaczął łamiącym się, jednak pewnym głosem, - czułem zapach kilku kotów. Niewielu, najwyżej czterech dorosłych i trochę więcej bachorów. Proszę, zrób z tą informacją, cokolwiek chcesz.
<Milczka? Nie umiem pisać długo.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz