Dachowiec wydał z siebie gardłowy, pełen złości pomruk. Z którego klanu był ten niewychowany kocur? Rzeczywiście miał na sobie zapach któregoś z nich, jednak Burz zbyt długo przebywał w siedlisku dwunogów, by go rozpoznać. Zmarszczył nos z niezadowoleniem. Jakikolwiek klan to by nie był, na pewno mieszkały w nim same niewychowane koty.
- Dobrze więc - odpowiedział z nieukrywanym niesmakiem i pogardą. - Więc powinieneś przynajmniej udostępnić tereny swojego klanu.
- O nie, co to, to nie! Nie będziesz nam zwierzyny kradł!
W tym momencie Kuc najchętniej rzuciłby się mu do gardła, jednak zdążył się przekonać, że kocur jest od niego silniejszy. Dodatkowo był bardzo głodny i czuł, że zwariuje, jeśli za chwilę nie zje chociaż najmniejszej piszczki.
- Więc będziemy polować na terenach niczyich - praktycznie warknął.
Dwa kocury ruszyły przed siebie, w napiętej atmosferze. Burz spoglądał na "towarzysza" spode łba. Dobrze, że dwunożni zabrali go z lasu. Nawet nie zdawał sobie sprawy, z jakimi snobami mieszkał! Nie lubił pieszczochów, jednak one przynajmniej były wychowane. Nie wchodziły mu w drogę i ustępowały; wiedziały gdzie ich miejsce. Prychnął niezadowolony. Nie wierzył, że chciał wrócić do lasu, do tych narcyzów, którzy myślą, że wszystko im wolno.
Strzepną ogonem, gdyż poczuł zapach zwierzyny. Ślina naciekła mu do pyszczka, jednak opanował się i opadł do pozycji tropiącej. Zdecydowanie mysz. Prawdopodobnie wychudła, ale to zawsze jedzenie. Lekko szedł po zimnej ziemi, starając się nie spłoszyć zwierzyny. Skoczył na nią, jednak ta zauważyła obecność kocura zbyt późno i po kilku uderzeniach serca spoczywała nieżywa w jego pyszczku. Wygłodniały, zjadł ją bardzo szybko, zostawiając same kości. Ah, jak tęsknił za porą nowych liści! Wtedy w stodole można było spotkać wolne utuczone myszy, które były łatwą zwierzyną. Co prawda tęsknił za smakiem zajęcy, jednak przyzwyczaił się już do jedzenia gryzoni wystarczająco, by się nimi zadowolić. Odwrócił głowę spoglądając na Szkarłatnego Wichra, zakopującego jakiegoś małego ptaka. Hah, kolejna rzecz, która zawadzi w klanach. Upolowałeś dużą zwierzynę i jesteś głodny? Ch*j, i tak musisz skończyć polowanie, wrócić do obozu, i wybrać sobie jakiegoś wychudzonego ptaka, którego upolował inny.
- Na pewno nie chcesz tego zjeść? - powiedział zachęcająco, ale równocześnie chamsko, zauważając jakim wzrokiem patrzy na piszczkę.
- Oczywiście, że nie - oburzył się wojownik. - Najpierw klan, potem twoje potrzeby.
- No daleej, wiem, że jesteś głodny - powiedział z uśmiechem, chociaż i tak wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. Nawet nie wiedział po co, oraz co w niego wstąpiło. Jednak było coś takiego w tym kocurze... Uh, tylko te blizny, wyglądał z nimi paskudnie. Kot który tak zniszczył jego wygląd naprawdę musi być niewychowany. Chociaż zadrapania nie są genetyczne, więc... Zaraz, co?! Przed chwilą chciał wydrapać temu kocurowi oczy, a teraz myślał o rzeczach i tak niemożliwych, z powodów oczywistych. W dodatku jego serce należało już do innej! Przysiągł sobie o niej nie zapominać, mimo tego, że była klanowiczem, a on dachowcem. Ale... przecież był księciem, mógł sobie na to pozwolić...
Podszedł bliżej niego, mrucząc cicho, co zdziwiło kocura. Burz otarł się o niego, kładąc pysk na jego grzbiecie.
Zdenerwowany Szkarłatny Wicher rzucił się na niego, zadrapując mu pysk. Cholera. Teraz będzie wyglądał jak klanowicz po bitwie. Jednak wiedział, że nie zrzuci z siebie kocura, więc jedynie leżał na zimnej ziemi, uśmiechając się zalotnie.
Doprawdy, nie wiedział, co mu odbiło.
<Szkarłat?>
- Na pewno nie chcesz tego zjeść? - powiedział zachęcająco, ale równocześnie chamsko, zauważając jakim wzrokiem patrzy na piszczkę.
- Oczywiście, że nie - oburzył się wojownik. - Najpierw klan, potem twoje potrzeby.
- No daleej, wiem, że jesteś głodny - powiedział z uśmiechem, chociaż i tak wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. Nawet nie wiedział po co, oraz co w niego wstąpiło. Jednak było coś takiego w tym kocurze... Uh, tylko te blizny, wyglądał z nimi paskudnie. Kot który tak zniszczył jego wygląd naprawdę musi być niewychowany. Chociaż zadrapania nie są genetyczne, więc... Zaraz, co?! Przed chwilą chciał wydrapać temu kocurowi oczy, a teraz myślał o rzeczach i tak niemożliwych, z powodów oczywistych. W dodatku jego serce należało już do innej! Przysiągł sobie o niej nie zapominać, mimo tego, że była klanowiczem, a on dachowcem. Ale... przecież był księciem, mógł sobie na to pozwolić...
Podszedł bliżej niego, mrucząc cicho, co zdziwiło kocura. Burz otarł się o niego, kładąc pysk na jego grzbiecie.
Zdenerwowany Szkarłatny Wicher rzucił się na niego, zadrapując mu pysk. Cholera. Teraz będzie wyglądał jak klanowicz po bitwie. Jednak wiedział, że nie zrzuci z siebie kocura, więc jedynie leżał na zimnej ziemi, uśmiechając się zalotnie.
Doprawdy, nie wiedział, co mu odbiło.
<Szkarłat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz