Przed śmiercią Sosnowej Gwiazdy
Liliowy kocur ciągle był nerwowy; nie mógł uspokoić swoich myśli i uczucia, które miał w sobie od dawna. Potrzebował kogoś, z kim mógłby pogadać. Na myśl mu przyszła jego babcia Olszowa Kora i jego dziadek Szeleszczący Wąs. Tak więc udał się do nich; w końcu nie chciał mówić swoim rodzicom, bo byli zajęci, a jego siostry nie wiadomo czy by go wyśmiały, a z Głupią Łapą i tak nie mógł rozmawiać. Wciąż ten sam zakaz od Sosnowej Gwiazdy; oby ją piorun kiedyś strzelił! Będąc już w legowisku, zobaczył, że jego dziadek śpi. Kukułcze Gniazdo chyba też spała, a jedynym czuwającym kotem była Olszowa Kora, więc podszedł do niej.
— Witaj babciu, chciałabyś, ze mną na chwilę porozmawiać, bo mam problem. — Mówił dość niepewnie, a starsza tylko patrzyła na niego swoimi starymi oczyma pełnymi mądrości nabytej przez życie.— Jasne, możesz mówić śmiało, w końcu kocham słuchać moich wnuków. — Potarmosiła go po policzku, po czym wróciła do swojej poważnej postawy. Miodowa Kora się cieszył, że się zgodziła; przynajmniej mógł się wygadać.
— Mam problem, bo czuję coś do pewnej kotki, ale widzę, że już kogoś ma na oku i trochę mi trudno powiedzieć jej o swoich uczuciach. — Kotka przez chwilę miała poważny wyraz twarzy, gdy słuchała tego, po czym lekko się uśmiechnęła do swego wnuka.
— A kim jest ta, którą kochasz? — spytała zaciekawiona, położyła głowę na swoich łapach i wyprężyła uszy, jakby chciała usłyszeć coś z oddali. Miodek, jednak się wstydził lekko, po prostu wspomnienie o tym imieniu sprawiało, że jego policzki robiły się różowawe, a twarz cieplejsza niczym nagrzane kamienie.
— Iskrząca Nadzieja, czuję coś do niej od dawna, ale ona kocha Syczkowy Szept, a on nie zwraca na nią uwagę z tego, co mi mówi. — Aż przypomniał sobie, gdy ostatnio jej powiedział, że Syczkowy Szept ma szczęście, że kocha go czekoladowa kotka jak ona, teraz mu zazdrościł, aż go paliło w środku.
— On? Cóż, zawsze się wydawał małomówny, założę się, że zanim zwróci na nią uwagę, to będziesz miał już obolałe kości i zsiwiałe futro jak ja! — Kotka się zaśmiała, a liliowy mógł się zgodzić ze swoją babcią; on naprawdę za bardzo nie mówił, ale para była dobrymi przyjaciółmi od dzieciństwa, a Miodowy był młodszy od niej o tak 11 księżyców, jakby miał dorównać starszemu kotu od siebie?
— Nie wiem, czy mam szansę, a po drugie co masz na myśli przez to? — Olszowa Kora tylko popatrzyła krzywo na niego, jakby powiedział coś głupiego.
— Co mam na myśli? Nie możesz tak sobie siedzieć i patrzeć ot, tak na nią i nic więcej! Jeśli ci naprawdę na niej zależy, to powinieneś zabrać Iskrzącą Nadzieję sprzed nosa Syczkowemu Szeptowi; życie masz tylko jedno nie dziewięć jak jakiś lider. Nie gadaj tak głupio, tylko działaj i powiedz jej, co czujesz, zamiast marnować, życie na tym, czy jej to powiedzieć, czy nie. Bo może być wtedy za późno, a czasu nie cofniesz. — Starsza powiedziała dość stanowczo swoje słowa, a Miodowa Kora uważnie słuchał jej każdego słowa, sądził, że mogła mieć w tym rację. Powinien jej to powiedzieć, przynajmniej będzie z nią szczery, a jak nie zadziała, to przynajmniej nie będzie żałował, że podjął pierwszy krok w mówieniu swoich uczuć i o tym, co naprawdę myśli.
— Dziękuję za to, że mnie wysłuchałaś, a potrzebujesz czegoś? — spytał z troski, bo skoro tu był to mógł przynieść zwierzynę lub wyjąć jej kleszcze, na to jednak kotka tylko odparła.
— Nie martw się, już o mnie zadbali dzisiaj. — Kocur się uśmiechnął, cieszył się, że pomimo starości jego babcia ma w sobie tego młode ducha.
— Skoro tak to dziękuję za wszystko — powiedział liliowy kocur, wychodząc z legowiska starszyzny już pewniejszy tego, co musi zrobić; wyznać miłość Iskrze, choć to nie będzie łatwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz