Wysłuchał brata w ciszy. Ogon liliowego poruszył się nerwowo. Gęsty dym drapał jego gardło, z każdym uderzeniem serca było go coraz więcej. Ogień przybliżał się, pozbywając się przeszkód na swojej drodze. Szczawiowy Liść zamarł, obserwując to niecodzienne zjawisko. Poparzenia były ostatnim, czego ich klan teraz potrzebował. A jeszcze doszła śmierć Świszczącej Wichury. Mógł to stwierdził, że słów młodszego brata. Dziadzio z Farmy zdobył kolejną ofiarę. Klan Klifu pomniejszył się o jednego wojownika. Zacisnął zęby, zanim uderzył ogonem o podłoże. Cholerny Dwunożny!
- Tylko trzymaj się blisko mnie, okej?
Nie chciał stracić kolejnego brata. Fiołkową Dolinę utracił właśnie blisko Farmy, kocur obecnie polował z Klanem Gwiazdy. Szczawiowy Liść ruszył w stronę zamieszkiwaną przez dziada, wysuwając pod drodze pazury. Jego kroki były pewne, a każdy kolejny ruch mógł świadczyć o odwadze.... albo głupocie. W końcu było to ogromne ryzyko. Mało kotów przeżyło powrót z Farmy, ale nie mogli zostawić ciała Świszczącej Wichury na kolejny dywanik. Przodkowie zapewne będą mieli ich w opiece, a Szczawik był szybki, więc na pewno szybko dopadnie do ciała i zdąży je zaciągnąć do obozu, zanim Dwunożny się zorientuje.
Odwrócił się przez ramię. Zimorodkowy Blask wziął sobie do serca jego słowa. Dosłownie. Dreptał mu niemal po piętach, trzymając się bardzo blisko, zabierając resztki przestrzeni osobistej. Będą musieli zgłosić to wszystko Berberysowej Gwieździe. Na horyzoncie szalały dalej języki ognia. Gdzieś tam Daliowy Pąk i Zroszona Łapa walczyły o życie. Jego siostry. Okropna była myśl, że prawdopodobnie już ich nie zobaczy.
Kroki odbijały się o spękaną ziemię. Docierał do niego ostry, duszący smród ognia. Zagłębili się w teren, gdzie jednak nie było płomieni, przez co przeprawa wydawała się łatwa i tylko świadomość dokąd zmierzają ich spowalniała. Farma błysnęła na horyzoncie. Szczawiowy Liść rozejrzał się za Dwunożnym. Zjeżył sierść w oczekiwaniu na widok dziadzia z kijem. Tak się jednak nie stało. Może zajął się czymś innym, lub po prostu nie zauważył ich obecności?
- Szczawiowy Liściu, tutaj! - Zimorodkowy Blask wskazał mu łapą na bezwładnie leżące ciało Świszczącej Wichury. Wyglądał słabo i nie było wątpliwości, że dawno poluje z Klanem Gwiazdy.
- Ciszej. - syknął Szczawik, gromiąc wzrokiem brata. Rozejrzał się szybko dla upewnienia. Był odpowiedzialny za ich dwójkę i zamierzał jeszcze pożyć.
Podeszli do ciała Śwista. Szczawik chwycił wojownika za kark. Poczuł na języku smak krwi, na co się skrzywił i o mało nie wypuścił dawnego pobratymca. Fuuj. Zaczął go ciągnąć w stronę obozu, przy pomocy Zimorodkowego Blasku. W oddali rozległy się podniesione głosy. Mieli coraz mniej czasu.
Wrócili do obozu. Ciało Świszczącej Wichury zostało położone na środku obozu. Zgubiona Łapa i Paprotkowa Pieśń tuliły się do sierści kocura. Obie płakały, a ich szloch ściskał za serce. Pojawienie się ofiary Dwunożnego jeszcze bardziej zaniepokoiło i wywołało większy niepokój wśród klifiaków. Panikując biegli od jednego kąta do drugiego, podczas gdy Berberysowa Gwiazda i Lwia Grzywa próbowali opanować zamieszanie.
Szczawiowy Liść siedział obok Zimorodkowego Blasku. Oboje w ciszy wpatrywali się w ciało Świszczącej Wichury. Nie tak dawno żył. Zaskakujące i smutne jak szybko życie potrafi ulecieć. Szczawik zadrżał. Zanim kot zdoła się zorientować, musi odbyć kolejną wędrówkę, tym razem wśród gwiazd.
Liliowy kocur podszedł do młodego wojownika, siedzącego przy legowisku przywódcy. Oho, czyżby Berberysowa Gwiazda sprzedała mu burę? A może przyszedł o coś zapytać? Przystanął przy bracie, wbijając w niego spojrzenie pomarańczowych oczu.
- Cześć, Szczawiowy Liściu!
- Hej Zimorodowy Blasku. - miauknął, poruszając wąsami. Szybko jednak na nowo przybrał poważny wyraz pyska. - Co to miało być na Zgromadzeniu, młody? Zachowywałeś się jakbyś miał pchły w tyłku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz