Po pożarze nastąpił deszcz. Dużo deszczu. Za dużo. Woda pozalewała dużą ilość terenów, a w samym obozie klanu nocy było jej niemało. Jednak za takim obrotem sytuacji idzie to, że medycy musieli znów posegregować zioła. Tym razem chodziło o to, że część ich zapasów była po prostu niezdatna do użycia. Niektóre roślinki nadawały się po niewielkim przemoknięciu do wysuszenia, jednak większość niestety była doszczętnie zalana, a co za tym szło, zaczęłyby gnić. Medycy nie mogli sobie na to pozwolić i właśnie dlatego musieli te zalane wyrzucić. Mgiełce nie podobało się to w ogóle, bo zbliżała się Pora Opadających Liści, a tereny były pozalewane, więc nowych ziółek za szybko się nie znajdzie. Możliwość też była taka, że uzdrowiciele nie zdążą przed Porą Nagich Drzew uzupełnić zapasów. Było to dosyć groźne, bo jednak ta zimna pora wiązała się z dużą ilością zachorowań wśród klanowiczów. Właśnie wynosiła z legowiska kolejną partię niezdatnych do użycia ziół, gdy napotkała na swej drodze Kaczorka, już Drobną Łapę. Swego czasu zastanawiała się, jak to jest zmienić pierwotny człon imienia, ale szybko jej te myśli uleciały. Podobało jej się swoje imię i nie zamierzała go zmieniać, więc po co jej to wiedzieć? W końcu miała być obojętna na inne koty, co znaczy, że ma nie interesować się tym, jak rudy kocurek się z tym czuje. Położyła ziółka koło siebie i spojrzała na rudego z zainteresowaniem. Co młodego do niej przygnało? W sumie on nie był wiele młodszy od czarno-białej, ale skoro mogła, to nie zaszkodzi się tym trochę w myślach poszczycić nie?
- Przyniosłem ci mysz. Sam złapałem. - Mgiełka aż uśmiechnęła się na ten gest. Zrobiło jej się odrobinkę ciepło w środku. To było miłe, jednak nie mogła tego pokazać. Chciała już podziękować, gdy znów odezwał się Drobna Łapa. Wydawał się kotce aż zbyt poważny jak na członka duetu chaosu. Podniosła jedną brew z jeszcze większym zainteresowaniem niż wcześniej.
- Chciałbym się od ciebie uczyć. I nie chodzi mi o dodatkowe lekcje. Jeśli się zgodzisz, to pójdę do Aroniowej Gwiazdy po zgodę na zostanie twoim uczniem. Nie chce być wojownikiem. To nie jest dla mnie. Zbyt duże wymagania, ciągle ta sama rutyna. Chciałbym robić coś ciekawszego i przy okazji nie przynosić jedynie rozczarowania. - uderzył ogonem o podłoże. - No i lubię zioła. Bardzo lubię. Mam dobrą pamięć! Same zalety, prawda? - Mgiełkę aż wmurowało. No tego to się kompletnie nie spodziewała. Zatkało ją. Z wrażenia aż usiadła. Poczuła lekką wilgoć na futrze. Z wrażenia zapomniała, że przecież legowisko medyka też jest przynajmniej w tej głównej części namoknięte. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Widziała strach w oczach towarzysza. Wzbudził on w niej dziwne emocje. Nie chciała, by się bał. Co miała robić? Do tej pory pamiętała, jak razem z Malinką porozwalali roślinki w legowisku medyków. Czy był dobrym kandydatem? Zamknęła oczy. Jej wyraz pyszczka też zmienił się na poważniejszy. Po chwili jednak uśmiechnęła się. Kocurek chciał się od niej uczyć. Od niej, nie od Porannej Zorzy. Chyba?... Poczuła się lekko lepiej, ale jednak nadal była niepewna swoich umiejętności. Tak w głębi siebie bała się mieć ucznia, bo bała się, że nie będzie w stanie go czegoś nauczyć. Nie wiedziała, jak to się robi i to ją przerażało. Bała się w głębi, tak bardzo się bała zmian. Nie mogła tego pokazać. Otworzyła oczy i z lekkim wzruszeniem pokiwała twierdząco głową. Nie mogła się rozkleić. Sama nie wiedziała, czemu chciało jej się płakać. Jej emocje były tak bardzo niezrozumiałe. Serce chciało wyskoczyć z jej klatki piersiowej, ale teraz pierwszy raz poczuła, że jest naprawdę dumna z tego, że jest medyczką. W końcu znała rudego, więc raczej nie będzie aż tak źle. Przynajmniej nie musi uczyć jakiegoś "obcego" kota. Mogła czuć się swobodniej. Jednak mimo uczuć, które miała, musiała pozostać opanowana. W jednej chwili uświadomiła sobie, że Drobna Łapa ma cały czas wbity w nią wzrok. Zrobiło jej się głupio i bała się, żeby to, co czuła, nie ujrzało światła dnia.
- Nie patrz się tak, kiedy oczy mi się pocą. - to było jedyne, co jej w tej chwili wpadło do głowy. Przecież nie powie, że ma łzy w oczach, nie? To była słabość. - T-to rzadka przy-ypadłość i-i... - zaczęła się plątać. Coś musiała wymyślić. Nerwowo zaczęła oglądać się po otoczeniu, szukając czegoś w rodzaju pomocy. - Nie powinno cię to interesować. Idź do Aroniowej Gwiazdy. - rzekła opanowanym głosem, najbardziej jak była w stanie i wzięła w pyszczek te ziółka, które miała iść wyrzucić.
<Drobna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz