Rzucała kasztanami raz po raz w brata z chorą satysfakcją. Cieszyła się, że lisy zostawiły jej przednie łapy. Mogła przynajmniej tak mu dopiec!
Kocur raz po raz obrywał kasztanami, aż sam nie wziął jednego i nie odrzucił w siostrę.
Rodzeństwo rozpoczęło walkę na kasztany, raz po raz ciskając w siebie nawzajem. Nie przeszkadzał im wzrok Orzełka, który ewidentnie miał ubaw widząc rywalizację swojego jakże poważnego mentora i Cichej, która z zaciętym wyrazem pyszczka atakowała Jabłko.
W końcu się zmęczyli. Żadne jednak nie chciało uznać wygranej drugiego. Poza tym, że Cicha wygrała! Jabłko pierwszy zaprzestał ataku, a to oczywiste zwycięstwo!!
- Dobra - Miauknął zmęczony kocur. - Orzełku, wespnij się.
Dymny nie wyglądał na zadowolonego. Wręcz przerażonego. Cicha uważnie mu się przyglądała, by po chwili dźwignąć tyłek.
Nie zamierzała zaniedbywać swoich własnych treningów. Jednym z hej celów było wespnięcie się na górę. Pewnie było to niemożliwe, ale od czego są marzenia?
Minęła brata, odtrącając go. Przysiadła pod drzewem, szykując do wyskoku.
Z jedną łapą mogło być ciężko, ale wierzyła we własne siły.
- Nie uda Ci się. - Usłyszała za sobą brata.
Miała ochotę urwać mu głowę. Zamiast tego odwróciła się, Wypięła język pokazując, że ma go gdzieś.
Po chwili wybiła się z tylnej łapy, nieco krzywo, dość nisko, ale zdołała wbić przednie pazurki w korę.
Otworzyła zdziwiona pysk. Dobrze, okej, teraz tylna...
Prawą tylną łapą uczepiła się kory, jednak zaraz poczuła zmęczenie. Przednie kończyny musiały znosić cały ciężar kotki.
Cicha zdołała zrobić krok w górę, nim jej łapki nie odczepiły się od drzewa, a ona sama spadła w dół.
Z głuchym piskiem uderzyła o ziemię. Podniosła się ciężko, prychając. Pieprzone drzewo!
- Mówiłem Ci. - Rzucił Jabłko, sprawiając, że w szylkretce się gotowało. - Idź lepiej do starszych, bo wojownikiem to ty nie będziesz.
Cicha zacisnęła zęby, wbiajając pazury w ziemię. Nienawidziła tego. Niewiary w nią, w jej umiejętności. Robiła co mogła, by pokazać swoją wartość. Jednak... Takie słowa jak Jabłka tylko ją przybijały.
Zerknęła na Orzełka, który tej nocy się do niej przytulał. Czy też tak uważał? Że powinna iść do starszych, by nie zawadzać nikomu?
Żałosne. Widział jej porażkę. Pewnie powie o tym swojej matce, a Cicha będzie musiała na zawsze porzucić wojowniczą ścieżkę.
<Orzełku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz