Posłał mu zmartwione spojrzenie, jednak liliowy uparcie grał pewnego siebie.
- Gapieniem się w mech? - Zapytał. Czy było to takie zajmujące zajęcie? Może sam powinien spróbować.
- To bardzo ładny mech!
Czarny zaśmiał się słysząc odpowiedź. No tak, mógł się spodziewać czegoś w ten deseń. Liliowy nigdy by nie przyznał, że nad czymś rozmyślał, albo się nudził.
Poruszył wąsami, patrząc na niego. Siedział w odległości, ponieważ był na kwarantannie. Barwinek z kolei dostał za zadanie pilnować wyjścia. Nudziło mu się, w końcu większość jego kumpli była tu zamknięta. Cieszył się, że Szczawik podszedł i ma z kim gadać.
- Jak się czujesz? - Zapytał z troską.
- Dobrze - mruknął, patrząc gdzieś w bok.
Jakiś kot w kącie kichnął. Czarny przebrał nerwowo łapami w miejscu. Nie chciał chorować, ale z drugiej strony nie musiałby wykonywać obowiązków.
Westchnął cicho. Ta epidemia mu się nie podobała.
Zerknął kątem oka na Szczawika. Czarny podniósł się, długim ogonem sięgając ku liliowemu, który uniósł brew, patrząc na niego. Barwinek przejechał kitą po nosie młodszego.
Widział, jak ten bierze wdech. Czyżby chciał na niego na krzyczeć?
Rzeczywistość była jednak inna. Szczawiowy Liść otworzył szerzej pyszczek, po chwili kichając prosto na Barwinka.
Kropelki śliny poszybowały ku oczom wojownika, więc ten je zamknął, cofając się nieco.
Lepki, długi glut zaatakował mordkę starszego. Oblepił mu nos i trochę usta. Z kolei Szczawikowi z nozdrzy wisiała reszta tego pięknego gluciora.
Spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, a czarny równie mocno zdziwiony wgapiał się w niego.
Najpierw liliowy na niego rzygał, a tym razem obsmarkał!!
Barwinek podniósł łapę, wycierając długiego gluta. Zignorował fakt, że powinien użyć wody. Musiał najpierw wytknąć to młodszemu.
Widział, jak bardzo wstyd Szczawikowi.
- Twój glut... - Zaczął niebieskooki. - jest na mnie. Trochę jak kiedyś, co nie?
Chciał poprawić trochę tą beznadziejną sytuację, ale na niewiele to się zdało. Zobaczył jak inny wojownik idzie go zmienić na warcie.
- Nic się nie stało, Szczawik. - Miauknął szybko. - Naprawdę. Zdarza się.
Po czym unikając idącego ku nim kota, pobiegł do jakiejś kałuży by zmyć gluty.
~*~
Jakiś czas spóźniej sam wylądował na kwarantannie. Siedział na tyłku w kącie, patrząc na innych. Doskonale wiedział kto go zaraził. To nie tak, że mu było smutno czy był zły. Miał sporo wyrozumiałości. Nigdy się za tamto nie gniewał. Od, zdarzyło się.
Poza tym, liliowy go unikał od tamtego czasu. Nawet jeśli razem siedzieli na kwarantannie.
Był wieczór, robiło się chłodno. Widział, jak młodszy leży na swoim mchowym legowisku. Podniósł tyłek, ruszając ku niemu.
Stanął nad młodszym, chwilę się wahając. Chciał go przytulić, ale nie chciał zostać odrzuconym. Ponownie.
Mimo to po chwili wywiercania w nim dziury spojrzeniem, zrobił krok w przód. Ułożył się obok liliowego, już widział, jak się odsuwa.
- Leż proszę. Przecież cię nie dotykam. - Miauknął.
Leżał blisko, ale nie aż tak. A to już plus!!
<Szczawik? Rób skipa i lecimy dalej uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz