Deszczowe chmury prawie już odpłynęły. Kropelki z rzadka tylko moczyły futro Świetlistego Potoku, która truchtała brzegiem Siedliska Owiec, co kilkanaście uderzeń serca rzucając puszystym zwierzętom wrogie spojrzenie spode łba. Mimo ciekawości nie ufała tym dziwnym stworzeniom, a zapach Dwunożnych, który wyczuwała na ich pastwisku, wcale nie pomagał w oswojeniu się z nimi.
Odkąd odłączyła się od Owcy, zdążyła już złapać jedną nornicę, ale było to za mało na posiłek dla ich obojga. Wędrowała więc dalej, otwierając pyszczek, by łatwiej wychwycić zapach zwierzyny spośród woni wilgotnych roślin i smrodu zwierząt gospodarskich. Śpieszyło jej się; im prędzej wróci, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że kociak wpakuje się w tarapaty pod jej nieobecność.
Gdy przebyła kilka kolejnych króliczych skoków, węch kazał jej się zatrzymać. Przypadając do ziemi, ostrożnie wyjrzała spomiędzy traw. Zlokalizowanie pulchnego kosa przyszło jej z łatwością. Pozostało go tylko schwytać, a biorąc pod uwagę to, jak zaabsorbowany był zjadaniem bezradnego ślimaka, nie mogło być to trudne.
Spięła mięśnie, przygotowując się do skoku. Ptak wciąż w najlepsze dziobał swoją zdobycz, nieświadomy zagrożenia, które czaiło się tuż obok. Nagle jednak wiatr zmienił kierunek i dokładnie w momencie, kiedy kotka miała rzucić się na kosa, rozchylił źdźbła tak, że Świetlista stała się doskonale widoczna. Niedoszła ofiara zaświergotała zaalarmowana i z głośnym furkotem skrzydeł odfrunęła w głąb łąk.
Szylkretka prychnęła, wysuwając się z traw. Uniosła głowę i odprowadziła ptaka pełnym frustracji spojrzeniem. Już miała wrócić do poszukiwania zwierzyny, kiedy coś przykuło jej spojrzenie.
- Jest! - szepnęła, wpatrzona w malujący się na horyzoncie kształt. Co prawda nigdy wcześniej nie widziała stodoły, ale to coś pasowało do zasłyszanego kiedyś opisu.
Uradowana, odwróciła się i dużymi skokami pobiegła z powrotem, zatrzymując się tylko po to, żeby szybko odkopać złapaną nornicę. Jeśli w pobliżu żyły jeszcze jakieś stworzonka, to teraz z pewnością schowały się do swoich kryjówek, bo kotka nie dbała już o zachowanie ciszy. Owca naje się, kiedy dojdą do jego domu, a ona sama może najwyżej złapać sobie coś w drodze powrotnej. Zresztą perspektywa końca wędrówki na razie skutecznie odpędzała jej głód.
Po niedługim czasie wróciła do miejsca, w którym zostawiła kocurka, i upuściła nornicę na ziemię.
- Owca, wiem już, w którą stronę… - Przerwała, orientując się, że w miejscu, gdzie siedział kociak, widniało tylko kilka pogniecionych źdźbełek trawy. Machnęła ogonem z niezadowoleniem. - Gdzieżeś polazł tym razem?
Kociaka nie było widać ani słychać. Sprawdziła krzaki na skraju lasu, który wcześniej opuścili, jednak nie znalazła Owcy; nie było tu nawet jego zapachu. To oznaczało, że musiał pójść w głąb Siedliska Owiec.
Wyszła z gąszczu i zbliżyła nos do ziemi, chcąc wytropić kocurka po jego słabym zapachu, pozostawionym w mokrej trawie. Pewnie by się to udało, gdyby nie to, że ledwie zrobiła kilka kroków naprzód, ślad się urwał.
- Jak on to robi?... - mruknęła pod nosem, zaskoczona. Rozejrzała się, ale jak okiem sięgnąć widziała jedynie pastwiska i zbudowane przez Dwunożnych bariery. No i owce, ale nie takie, jakiej szukała. Jak bardzo by się nie starała, nie potrafiła znaleźć żadnego wyjaśnienia dla nagłego zniknięcia zapachu, oprócz tego, że Owcy nagle wyrosły skrzydła i poleciał się bawić z chmurkami, co było oczywiście kompletnie nieprawdopodobne. A może…? Kto wie, do czego on jest zdolny…
Kiedy jednak pomyślała o skrzydłach, do głowy przyszła jej jeszcze jedna myśl, która niemal zmroziła jej krew w żyłach. Mały wcale nie musiał nigdzie odlatywać sam; co, jeśli porwał go jakiś ptak drapieżny?
Ta możliwość ją przeraziła, ale zmusiła się do jasnego myślenia. Może Owca wcale nie padł ofiarą żadnego drapieżcy. Możliwe, że odszedł gdzieś na łąki, a zapach z jakiegoś powodu nie był wyczuwalny. W każdym razie, musiała go szukać.
Tylko w którą stronę pójść? Przez chwilę Świetlista rozważała udanie się w kierunku odkrytej niedawno stodoły, ale kiedy przebywała z kocurkiem jakoś nie wydawał jej się zbyt chętny do powrotu do domu, więc raczej nie poszedł tam sam, nawet, jeśli nagle rozpoznał miejsce i właściwą drogę. Od czegoś trzeba było zacząć, a jedyną wyróżniającą się na tle pastwisk rzeczą, którą dotrzegała, były owce, stłoczone teraz ciasno w dużej grupie. Zbliżanie się do tych puchatych pokrak było jedną z ostatnich czynności, na jaką miała ochotę, ale pamiętała, że kociakowi się podobały. Odepchnęła więc niechęć i pospieszona niepokojem o los Owcy ruszyła naprzód.
Do zbiorowiska zwierząt miała całkiem spory kawałek drogi, więc potrzebny na jej pokonanie czas poświęciła na przemyślenia. Nie było jej w obozie już od wczorajszego wieczoru. Zakładając, że znajdzie uciekiniera przed zmrokiem (do którego, jak ponuro zauważyła, nie pozostało wiele czasu), dziś w nocy odprowadzi go do stodoły. Potem będzie musiała jeszcze wrócić, co przy pomyślnych warunkach, jeżeli koty Klanu Lisa będą tak miłe, żeby wskazać jej drogę, zajmie jej od połowy do całego następnego dnia - znajdzie się w klanie po około dwóch wschodach słońca nieobecności. Oczywiście, wszystko może się przeciągnąć, jeżeli nie znajdzie Owcy tak prędko. Może go nawet nie znaleźć w ogóle… ale o tym lepiej nie myśleć.
Westchnęła zrezygnowana i posłała do swoich przodków cichą prośbę o to, by współklanowicze nie uznali jej do momentu powrotu za martwą.
Zbliżała się do owiec. Widziała je już dobrze na tyle, by móc zacząć taksować ich grupkę wzrokiem w poszukiwaniu kociaka. Z początku go nie znalazła, ale gdy nieco uniosła oczy…
- Owca! - prawie wrzasnęła, w kilka uderzeń serca dopadając do zwierzęcia, na którego grzbiecie rozłożył się czarny. - Co ty, na Klan Gwiazdy, robisz na tym czymś?!
- Przecież mówiłem, że one są niegroźne - kocurek nie wydawał się przejęty, najwyżej lekko urażony jej reakcją. Leniwie poklepał swojego rumaka łapką. - Widzisz? One tylko jedzą, najwyżej się trochę przesuwają. Poza tym są ciepłe i miękkie. Sama spróbuj!
- W życiu! Nigdy nie wiadomo, co im może strzelić do głowy! - zaprotestowała ostro szylkretka. Pasąca się za nią owca znienacka głośno zabeczała, na co kotka prawie podskoczyła i odwróciła się do niej z głośnym syknięciem, gotowa do ataku. Kociak zaśmiał się. Posłała mu zirytowane spojrzenie.
- Złaź stamtąd. Znalazłam drogę
- Ale tu jest mi dobrze - odparł Owca, moszcząc się wygodniej w puszystej wełnie, jakby chciał jeszcze bardziej podziałać Świetlistej na nerwy. - Nie chce mi się schodzić.
- Proszę cię… - jęknęła kotka. - Zaraz będzie ciemno. Chodź.
- A co będzie, jak nie zejdę? - odparł zadziornie.
- Wtedy… - Otwierając pyszczek uświadomiła sobie, że zwykłe “będę musiała cię ściągnąć sama” może być nieadekwatne do sytuacji. Kociak leżał poza jej zasięgiem, na grzbiecie czegoś, czemu wcale nie ufała. Jak ma go stamtąd zdjąć? Wejść na owcę? Pfe. Urwała na chwilę. - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Proszę, zejdź.
- Nie. - Może wystarczyłoby znaleźć odpowiednią zachętę lub groźbę, ale po całym dniu podróżowania Świetlisty Potok była zmęczona, także psychicznie. Ściągnięcie kocurka przestało się wydawać takim okropnym pomysłem.
- Sam tego chciałeś - mruknęła, cofnęła się o parę kroków i wskoczyła na wełnistą istotę.
Momentalnie poczuła, jak niepewne jest podłoże pod jej łapami, i przypadła do grzbietu, przestraszonymi oczami wpatrując się w wielki łeb owcy, która starała się na nią spojrzeć nie mniej zaniepokojonymi ślepiami.
- Proszę, jednak ci się udało! - zawołał radośnie Owca. Kiedy szylkretka otrząsała się z szoku, zrobił rzecz, której się kompletnie nie spodziewała: spiął się, by po chwili lotu znaleźć się na sąsiednim zwierzęciu. Zanim podniosła się niepewnie i zdecydowała, czy za nim podążyć, był już dobrych kilka owiec dalej.
- A niech cię…! - syknęła, po czym skoczyła. Tym razem zaskoczenie było mniejsze, chociaż tylko dla Świetlistego Potoku, bo owca niemal struchlała ze strachu. Każąc sobie nie zwracać na to uwagi, kotka rzuciła się dalej, wybijając się od kolejnych zwierząt, by dogonić kociaka. - Wracaj tu!
- Ale to przecież super zabawa! - zaśmiał się, ani myśląc o zaprzestaniu ucieczki. Wojowniczka nie miałaby problemu ze złapaniem go na ziemi, ale skakanie po puszystych stworzeniach to całkiem inna bajka. Ciężko było przewidzieć, którą owcę wybierze za chwilę, a nieszczęśliwie prawie wszystkie stały całkiem blisko siebie, przez co nawet kociak mógł się łatwo między nimi poruszać. Pojawiła się jednak okazja. W pewnym momencie pazur Owcy zaczepił się o gęstą wełnę i kocurek potrzebował chwili, by się uwolnić. Tę właśnie chwilę ochoczo wykorzystała Świetlisty Potok, w kilku skokach docierając do owcy, na której stał.
- No, nareszcie - rzuciła, dysząc. - Teraz idziemy prosto do twojego domu i mam nadzieję, że…
Przerwało jej niespodziewanie głośne beczenie. Owca tuż obok tej, na której stali, najwyraźniej bardzo tchórzliwa, odskoczyła, mierząc ich przerażonym spojrzeniem. Wszystkie inne zwierzęta przerwały jedzenie i wlepiły w nią wzrok.
Ledwie zaniepokojona szylkretka przygarnęła kocurka trochę bliżej siebie, owca zabeczała raz jeszcze, po czym spanikowała i rzuciła się do przodu. Kiedy natomiast biegnie jedna owca, wszystkie ruszają za nią.
Przerażonego wrzasku Świetlistego Potoku nie zdołał zagłuszyć nawet tętent dziesiątek kopyt.
<Owca?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
09 lutego 2019
Od Świetlistego Potoku CD Owcy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz