Okazało się, że ziół zaczynało brakować podczas tej całej epidemii. Szept się trochę martwił, w końcu wujek też należał do chorych, a skoro siostra mamy już nie żyła, to by znaczyło, że kuzyni zostaną bez nikogo. Znaczy jasne, byli dorośli i była reszta rodziny, ale to nie to samo. No i Rumianek był w centrum tego wszystkiego, nic dobrego z tego wyjść nie mogło, a on nie chciał stracić kolejnego członka swojej- niegdyś siedmioosobowej - załogi. Podczas dwóch poprzednich strat coś w nim ubyło, jakby zjadło kawałek duszy niczym te wszystkie szczęśliwe dzieci w reklamach kanapek lodówkowych. Kolejnych ubytków też na pewno nie zniósłby dobrze. Przynajmniej wewnętrznie. Do tego, uwaga, Powiew wyszedł z propozycją, która wielce się lilowemu spodobała. Niemal rwał się, skakał i mógłby jęczeć by go wzięto ma wyprawę poza tereny, jednak zamiast tego przygotował całkiem ładną listę ,,za" dla których mógłby iść, aż w końcu się zgodzono, a on zadowolony był wręcz cały w iskierkach.
Tata ostatnio nie był w najlepszym nastroju, pomimo swojego i tak już dorosłego wieku zdawało się, że spoważniał. Teraz jednak coś błysnęło mu w oczach. Czyżby tęsknił za życiem samotnika? Do wyprawy wzięli jeszcze ze sobą Mżyste Futro, jako ewentualne dodatkowe wsparcie, chociaż Powiew zamiast wsparcia, którego uparcie twierdził, że potrzebować nie będzie, widział w starszym kocurze świetny materiał do rozmów i jak się okazało nie bez przyczyny, gdyż szybko starsi znaleźli ze sobą wspólny język. Albo raczej zdawało się, że znaleźli go już wieki temu. Szept się temu nie dziwił, Powiew łatwo nawiązywał znajomości z innymi, a jako iż sam był osobą chętnie gadającą i zapoznawającą się z przeróżnymi kotami, to wbił im się w rozmowę, powodując, iż cała trasa była niezwykle ciekawa. Momentem pełnym pozytywnego napięcia było przekroczenie znajomych granic. Jakże był wtedy podekscytowany! Zapoznanie terenu i tak dalej, znaczy, już kiedyś chciał wyjść poza granice ale zawsze go coś powstrzymywało. Teraz co prawda wyszedł na legalu, więc wątek podwójnego podekscytowania pozostawał daleko w tyle, ale to też mogło być. Już chwilę potem był całkiem poza swoimi terenami. Stawiane przez Powiewa kroki były dość długie i energiczne, więc trzeba było zachować nadane tempo i Szept wręcz chwalił swoje geny w tym momencie i patykowate łapy. Gdy doszło jednak do terenów niczyich, podekscytowanie zmalało, a kocur poczuł coś na wzór bezsmaku w ustach.
-Szczerze myślałem, że będzie ciekawiej - odezwał się jakiś czas po przekroczeniu granicy, rozglądając się dookoła ze wzrokiem typu ,,no, w sumie mogłem to przewidzieć”.
- Hohoh, ty jeszcze wielu rzeczy nie widziałeś. Przekonasz się - Odparł zaraz Powiew, zerkając na syna z ukosa z uśmiechem i miną znaczącą, że Szept rzeczywiście mało widział, wiedział, a to dopiero początek podróży, dlatego kocur postanowił na razie nie marudzić. Droga okazała się dłuższa niż przypuszczał, w dodatku cięższa przez ilość śniegi i Mżyste Futro zaczynał marudzić na nadane tempo, chociaż naprawdę długo zaciskał zęby i wytrzymywał, dlatego postanowili nieco zwolnić. To w jakimś stopniu uświadomiło ucznia o tym, że koty się starzeją, pomimo wigoru ducha. Było to w jakiś sposób przerażające, nie chciał tak skończyć. Stary, marudzący na kości, młodym duchem uwięziony w starym ciele. Brrryh. W końcu jednak, po dwóch postojach dotarli podczas szczytowania słońca na miejsce, gdzie przed nimi gdzie okiem sięgnąć rozciągały się pasma pól, teraz obficie obłożone śniegiem, a gdzieś dalej… Oh, co to było? Na drzewa nie wyglądało, a było wysokie, jakoś dziwnie symetryczne. I to właśnie tam się skierowali, z Powiewem na czele który raz torował drogę przez śnieg, raz pozwalał iść poboczem czarnej, śmierdzącej drogi, na której śniegu było o wiele mniej i łatwiej się dreptało, jednak za każdym razem lilowy czuł jakieś niespokojne dreszcze świadczące o niebezpieczeństwie. Czuł się nieswojo, coś ściskało mu gardło i nie potrafił myśleć logicznie, co tylko dodatkowo go irytowało. Na tej czarnej powierzchni mógł niemal zobaczyć ciało Stokrotki, chociaż nigdy przy zdarzeniu go nie było. Zacisnął jednak zęby i szedł dalej, warunki nie pozwalały na wydłużanie sobie trasy, szczególnie, że z nieba zaczynało pruszyć wielkimi, zbitymi płatami śniegu. Kocur kichnął, po czym pociągnął nosem z niezadowoleniem. A mógł siedzieć w ciepłym obozie, oh, jak on teraz marzył o ciepłych futrach i legowisku. Zanim dotarli na drugą stronę bliżej domostw, rozpadało się na dobre. Zbita warstwa śniegu i wiatr zmusiły oba koty do schowania się w jakiejś alejce, by przeczekać zamieć i nie zamienić się w bałwany. Sam Szept nie wiedział ile minęło czasu, słuchał i wymieniał się propozycjami z Powiewem który próbował określić w którą stronę iść. Ojciec nie należał do jakichś bardziej myślących, więc sam Szept musiał czasem korygować jego postanowienia, wraz z Mżystym. Co bardziej irytujące- uczeń nie wiedział gdzie się znajduje ani jak wojownikowi pomóc, gdyż sam był na zupełnie obcym terenie, więc długofutry musiał sobie poradzić sam z szukaniem dawno niewidzianych znajomych na mieście. Po jakimś czasie coś Szepczącej Łapie mignęło w kącie oka. Jakby śnieg, ale bardziej żywy i… koci? Zmarszczył nos, udając, że nic nie widzi, wciąż czasem poddając swoje propozycje. Czuł się obserwowany. Tylko przez co? Jakiś zmutowany mały piesek, czy kot, czy może kłębek śniegu? Mimowolnie zmienił pozycję na taką, podczas której łatwiej by mu było w razie czego wstać i pobiec, ot, niby to zmęczenie kucaniem w jednej pozycji. Ucieczka chyba nie była na razie konieczna, przeciwników wydawało się, że był tylko jeden, a wojownicy coś wspominali przy wchodzeniu między domy, że są na czyjejś ziemi i żeby zachować ostrożność. Tu jednak Szept nie obawiał się konfrontacji. Znów zerknął bokiem w miejsce wcześniejszego ruchu, by zobaczyć… całkiem puchatą kulkę. Niemal prychnął. Uniósł wtem łeb do góry, zaczerpnął powietrza i głośniej przemówił.
- AaaA! Przez tą całą sytuację niemal zapomniałem iść za potrzebą, straszny kłopot z tym prawda? - uniósł się ciężko - Panowie wybaczą~ - Teatralny ton wzbudził najpewniej w towarzyszach jakieś podejrzenia, jednak Szeptowi właśnie o to chodziło. Z resztą, zauważył już wcześniej, że starsi chyba zapach wywęszyli. Skierował swe kroki właśnie w tamtą stronę, chociaż zawieja i mokry zapach skutecznie maskowały woń obcego.
- Ale nie za daleko! - Zdołał rzucić jeszcze Powiew.
- Tak, tak~ - mruknął jakby od niechcenia. Wiatr potwierdził mu jedynie płeć osobnika z którym miał do czynienia. Ustawiając sobie tor trasy, uznał, że zrobi odkrycie szpiega w bardziej ciekawy sposób. Kocur obszedł po cichu karton za którym siedziała “zdobycz”, przysiadł bliziutko z tyłu kotki, nachylił się do pozycji "chowam się", a zaraz potem Cynia mogła usłyszeć ciche zapytanie, zaraz z tyłu, koło swojego ucha.
- Przed czym się chowamy?
- AAAA!!! - wrzasnęła widocznie przerażona, zamieniając się w kulkę najeżonego futra i odskakując. Jednakże jako, iż tuż przed nią było pudełko potknęła się i zamiast normalnie wylądować kawałek dalej, gruchnęła o ziemię. Od razu jednak wstała, wpatrując się w obcego wielkimi oczyma. Szept miał już dość tych reakcji, wszyscy zachowywali się, jakby był jakimś najbrzydszym monstrum na świecie! Niemal westchnął urażony.
Wrzask oczywiście poderwał na łapy dwójkę pozostałych z patrolu, którzy stanęli chwilę potem w pewnej odległości, przyglądając się scenie w zdziwieniu.
- Co to? - dziwaczne pytanie wypadło z pyska Mżystego, na co Szept, nie odrywając wzroku od kotki niezwykle przypominającej zmarłą już Gepard, odparł z uśmiechem i przekrzywieniem lekko łebka.
- Znalazłem niezwykle puchatego królika - Rzucił, w przeciwieństwie do swojego ojca będąc tą sytuacją zwyczajnie rozbawiony. Powiew natomiast starał się jakby zmaleć, kiedy przygarbiony spróbował podejść do cieniowanego, wyrośniętego kociaka.
- Hej, przepraszam za zachowanie mojego kociaka, potrafi być niezwykle mało taktowny - wymruczał ciepło, nie patrząc na Szepta - Możesz mówić mi Powiew, obiecuję, że wcale cię nie zjem, chociaż trudno w to uwierzyć, co? - mruknął z uśmiechem - No, to jak, zgubiłaś się? Uhhh, chyba powinniśmy poszukać twojej mamy hm? - Wojownik zaczął się rozglądać dookoła ostatnie zdanie wypowiadając z jakimś poddenerwowaniem, jakby nie wiedząc co zrobić.
- Nie zgubiłam się. To tereny mojej rodziny - stwierdziła na to wszystko puchata kulka, dalej nieco nerwowo przyglądając się obcym kotom - Chyba nie jesteście stąd, prawda? - spytała - Inaczej pachniecie. Jakbyście byli spoza miasta.
Koty z patrolu wymieniły się spojrzeniami. Kiedy Szept już miał odpowiadać, został upomniany wzrokiem Mżystego Futra, jednak to Powiew zabrał głos, jako jedyny obeznany z terenem, w sumie to pod jego przewodnictwem tu doszli.
- Cóż, jesteśmy z lasów - odpowiedział, zaprzestając rozglądania się, kiedy wszystko zostało wyjaśnione - I przepraszamy za najście. Nie bój nic, zmyjemy się stąd jak najszybciej się da, jeśli tylko zawieja ustanie. Przysięgam na swoją dumę! - dodał, nie zdradzając powodów wizyty, za co Szept dałby mu właśnie gwiazdkę dobrego sprawowania.
- Nie musicie. Jesteśmy tym wyjątkiem, co pozwala innym tutaj chodzić - stwierdziła - mam nadzieję że zamieć szybko ustanie. Ciocia mnie pewnie szuka... - spojrzała na wyjście z uliczki, gdzie dalej szalał śnieg i wiatr.
- No, to poczekamy sobie razem! Zawieranie nowych znajomości i tak dalej~ Na pewno ciocia nie będzie miała nic przeciwko. To powiedz, jak ci na imię? Trochę głupio się nie znać kiedy się razem utknęło w mało przyjaznej sytuacji- A, to chyba mało taktowne. Jak nie chcesz to nie musisz mówić - Powiew przejął pałeczkę, pozostawiając Szepta z masą pytań samego sobie, stojącego tam gdzie stał, wpatrującego się z puchate futro. Może była jakoś z Gepard spokrewniona, kto wie? Na razie jednak nic nie mówił, jedynie obserwując sytuację, z każdą chwilą czując jak milczenie go dobija. Potem miał zamiar o wszystko kotkę wypytać, gdy tylko Powiew zajmie się czymś innym, chociaż była na to mała szansa. Wtedy zwyczajnie miał zamiar się wtrącić.
Tata ostatnio nie był w najlepszym nastroju, pomimo swojego i tak już dorosłego wieku zdawało się, że spoważniał. Teraz jednak coś błysnęło mu w oczach. Czyżby tęsknił za życiem samotnika? Do wyprawy wzięli jeszcze ze sobą Mżyste Futro, jako ewentualne dodatkowe wsparcie, chociaż Powiew zamiast wsparcia, którego uparcie twierdził, że potrzebować nie będzie, widział w starszym kocurze świetny materiał do rozmów i jak się okazało nie bez przyczyny, gdyż szybko starsi znaleźli ze sobą wspólny język. Albo raczej zdawało się, że znaleźli go już wieki temu. Szept się temu nie dziwił, Powiew łatwo nawiązywał znajomości z innymi, a jako iż sam był osobą chętnie gadającą i zapoznawającą się z przeróżnymi kotami, to wbił im się w rozmowę, powodując, iż cała trasa była niezwykle ciekawa. Momentem pełnym pozytywnego napięcia było przekroczenie znajomych granic. Jakże był wtedy podekscytowany! Zapoznanie terenu i tak dalej, znaczy, już kiedyś chciał wyjść poza granice ale zawsze go coś powstrzymywało. Teraz co prawda wyszedł na legalu, więc wątek podwójnego podekscytowania pozostawał daleko w tyle, ale to też mogło być. Już chwilę potem był całkiem poza swoimi terenami. Stawiane przez Powiewa kroki były dość długie i energiczne, więc trzeba było zachować nadane tempo i Szept wręcz chwalił swoje geny w tym momencie i patykowate łapy. Gdy doszło jednak do terenów niczyich, podekscytowanie zmalało, a kocur poczuł coś na wzór bezsmaku w ustach.
-Szczerze myślałem, że będzie ciekawiej - odezwał się jakiś czas po przekroczeniu granicy, rozglądając się dookoła ze wzrokiem typu ,,no, w sumie mogłem to przewidzieć”.
- Hohoh, ty jeszcze wielu rzeczy nie widziałeś. Przekonasz się - Odparł zaraz Powiew, zerkając na syna z ukosa z uśmiechem i miną znaczącą, że Szept rzeczywiście mało widział, wiedział, a to dopiero początek podróży, dlatego kocur postanowił na razie nie marudzić. Droga okazała się dłuższa niż przypuszczał, w dodatku cięższa przez ilość śniegi i Mżyste Futro zaczynał marudzić na nadane tempo, chociaż naprawdę długo zaciskał zęby i wytrzymywał, dlatego postanowili nieco zwolnić. To w jakimś stopniu uświadomiło ucznia o tym, że koty się starzeją, pomimo wigoru ducha. Było to w jakiś sposób przerażające, nie chciał tak skończyć. Stary, marudzący na kości, młodym duchem uwięziony w starym ciele. Brrryh. W końcu jednak, po dwóch postojach dotarli podczas szczytowania słońca na miejsce, gdzie przed nimi gdzie okiem sięgnąć rozciągały się pasma pól, teraz obficie obłożone śniegiem, a gdzieś dalej… Oh, co to było? Na drzewa nie wyglądało, a było wysokie, jakoś dziwnie symetryczne. I to właśnie tam się skierowali, z Powiewem na czele który raz torował drogę przez śnieg, raz pozwalał iść poboczem czarnej, śmierdzącej drogi, na której śniegu było o wiele mniej i łatwiej się dreptało, jednak za każdym razem lilowy czuł jakieś niespokojne dreszcze świadczące o niebezpieczeństwie. Czuł się nieswojo, coś ściskało mu gardło i nie potrafił myśleć logicznie, co tylko dodatkowo go irytowało. Na tej czarnej powierzchni mógł niemal zobaczyć ciało Stokrotki, chociaż nigdy przy zdarzeniu go nie było. Zacisnął jednak zęby i szedł dalej, warunki nie pozwalały na wydłużanie sobie trasy, szczególnie, że z nieba zaczynało pruszyć wielkimi, zbitymi płatami śniegu. Kocur kichnął, po czym pociągnął nosem z niezadowoleniem. A mógł siedzieć w ciepłym obozie, oh, jak on teraz marzył o ciepłych futrach i legowisku. Zanim dotarli na drugą stronę bliżej domostw, rozpadało się na dobre. Zbita warstwa śniegu i wiatr zmusiły oba koty do schowania się w jakiejś alejce, by przeczekać zamieć i nie zamienić się w bałwany. Sam Szept nie wiedział ile minęło czasu, słuchał i wymieniał się propozycjami z Powiewem który próbował określić w którą stronę iść. Ojciec nie należał do jakichś bardziej myślących, więc sam Szept musiał czasem korygować jego postanowienia, wraz z Mżystym. Co bardziej irytujące- uczeń nie wiedział gdzie się znajduje ani jak wojownikowi pomóc, gdyż sam był na zupełnie obcym terenie, więc długofutry musiał sobie poradzić sam z szukaniem dawno niewidzianych znajomych na mieście. Po jakimś czasie coś Szepczącej Łapie mignęło w kącie oka. Jakby śnieg, ale bardziej żywy i… koci? Zmarszczył nos, udając, że nic nie widzi, wciąż czasem poddając swoje propozycje. Czuł się obserwowany. Tylko przez co? Jakiś zmutowany mały piesek, czy kot, czy może kłębek śniegu? Mimowolnie zmienił pozycję na taką, podczas której łatwiej by mu było w razie czego wstać i pobiec, ot, niby to zmęczenie kucaniem w jednej pozycji. Ucieczka chyba nie była na razie konieczna, przeciwników wydawało się, że był tylko jeden, a wojownicy coś wspominali przy wchodzeniu między domy, że są na czyjejś ziemi i żeby zachować ostrożność. Tu jednak Szept nie obawiał się konfrontacji. Znów zerknął bokiem w miejsce wcześniejszego ruchu, by zobaczyć… całkiem puchatą kulkę. Niemal prychnął. Uniósł wtem łeb do góry, zaczerpnął powietrza i głośniej przemówił.
- AaaA! Przez tą całą sytuację niemal zapomniałem iść za potrzebą, straszny kłopot z tym prawda? - uniósł się ciężko - Panowie wybaczą~ - Teatralny ton wzbudził najpewniej w towarzyszach jakieś podejrzenia, jednak Szeptowi właśnie o to chodziło. Z resztą, zauważył już wcześniej, że starsi chyba zapach wywęszyli. Skierował swe kroki właśnie w tamtą stronę, chociaż zawieja i mokry zapach skutecznie maskowały woń obcego.
- Ale nie za daleko! - Zdołał rzucić jeszcze Powiew.
- Tak, tak~ - mruknął jakby od niechcenia. Wiatr potwierdził mu jedynie płeć osobnika z którym miał do czynienia. Ustawiając sobie tor trasy, uznał, że zrobi odkrycie szpiega w bardziej ciekawy sposób. Kocur obszedł po cichu karton za którym siedziała “zdobycz”, przysiadł bliziutko z tyłu kotki, nachylił się do pozycji "chowam się", a zaraz potem Cynia mogła usłyszeć ciche zapytanie, zaraz z tyłu, koło swojego ucha.
- Przed czym się chowamy?
- AAAA!!! - wrzasnęła widocznie przerażona, zamieniając się w kulkę najeżonego futra i odskakując. Jednakże jako, iż tuż przed nią było pudełko potknęła się i zamiast normalnie wylądować kawałek dalej, gruchnęła o ziemię. Od razu jednak wstała, wpatrując się w obcego wielkimi oczyma. Szept miał już dość tych reakcji, wszyscy zachowywali się, jakby był jakimś najbrzydszym monstrum na świecie! Niemal westchnął urażony.
Wrzask oczywiście poderwał na łapy dwójkę pozostałych z patrolu, którzy stanęli chwilę potem w pewnej odległości, przyglądając się scenie w zdziwieniu.
- Co to? - dziwaczne pytanie wypadło z pyska Mżystego, na co Szept, nie odrywając wzroku od kotki niezwykle przypominającej zmarłą już Gepard, odparł z uśmiechem i przekrzywieniem lekko łebka.
- Znalazłem niezwykle puchatego królika - Rzucił, w przeciwieństwie do swojego ojca będąc tą sytuacją zwyczajnie rozbawiony. Powiew natomiast starał się jakby zmaleć, kiedy przygarbiony spróbował podejść do cieniowanego, wyrośniętego kociaka.
- Hej, przepraszam za zachowanie mojego kociaka, potrafi być niezwykle mało taktowny - wymruczał ciepło, nie patrząc na Szepta - Możesz mówić mi Powiew, obiecuję, że wcale cię nie zjem, chociaż trudno w to uwierzyć, co? - mruknął z uśmiechem - No, to jak, zgubiłaś się? Uhhh, chyba powinniśmy poszukać twojej mamy hm? - Wojownik zaczął się rozglądać dookoła ostatnie zdanie wypowiadając z jakimś poddenerwowaniem, jakby nie wiedząc co zrobić.
- Nie zgubiłam się. To tereny mojej rodziny - stwierdziła na to wszystko puchata kulka, dalej nieco nerwowo przyglądając się obcym kotom - Chyba nie jesteście stąd, prawda? - spytała - Inaczej pachniecie. Jakbyście byli spoza miasta.
Koty z patrolu wymieniły się spojrzeniami. Kiedy Szept już miał odpowiadać, został upomniany wzrokiem Mżystego Futra, jednak to Powiew zabrał głos, jako jedyny obeznany z terenem, w sumie to pod jego przewodnictwem tu doszli.
- Cóż, jesteśmy z lasów - odpowiedział, zaprzestając rozglądania się, kiedy wszystko zostało wyjaśnione - I przepraszamy za najście. Nie bój nic, zmyjemy się stąd jak najszybciej się da, jeśli tylko zawieja ustanie. Przysięgam na swoją dumę! - dodał, nie zdradzając powodów wizyty, za co Szept dałby mu właśnie gwiazdkę dobrego sprawowania.
- Nie musicie. Jesteśmy tym wyjątkiem, co pozwala innym tutaj chodzić - stwierdziła - mam nadzieję że zamieć szybko ustanie. Ciocia mnie pewnie szuka... - spojrzała na wyjście z uliczki, gdzie dalej szalał śnieg i wiatr.
- No, to poczekamy sobie razem! Zawieranie nowych znajomości i tak dalej~ Na pewno ciocia nie będzie miała nic przeciwko. To powiedz, jak ci na imię? Trochę głupio się nie znać kiedy się razem utknęło w mało przyjaznej sytuacji- A, to chyba mało taktowne. Jak nie chcesz to nie musisz mówić - Powiew przejął pałeczkę, pozostawiając Szepta z masą pytań samego sobie, stojącego tam gdzie stał, wpatrującego się z puchate futro. Może była jakoś z Gepard spokrewniona, kto wie? Na razie jednak nic nie mówił, jedynie obserwując sytuację, z każdą chwilą czując jak milczenie go dobija. Potem miał zamiar o wszystko kotkę wypytać, gdy tylko Powiew zajmie się czymś innym, chociaż była na to mała szansa. Wtedy zwyczajnie miał zamiar się wtrącić.
<Cynia?>
[1523 słów]
[1523 słów]
[Przyznano 30%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz