pierwsze dni zimy
Na jej łapach iskrzyły się w bladym, słabym światle słońca czerwone krople. Wraz z Gęsim Wrzaskiem nie wiedzieli, skąd przyszła choroba. Natura mściła się za wyrządzone jej krzywdy, myślała, wpatrując się w zwiniętą sylwetkę Jaszczurzego Syku. Siła dawnej wojowniczki była niczym, gdy w tej chwili jedynie zginała nienaturalnie swoje ciało z bólu, spluwając na ziemię jasną krwią. Odsunęła się. Klan Wilka nie mógł pozwolić sobie na zachorowanie większej ilości kotów. Zwłaszcza medyka.
— Kunia Norko? — zapytał Lwia Grzywa z zewnątrz, wchodząc niepewnie do legowiska. — Mogę... odwiedzić Jaszczurkę?
Przez chwilę wahała się, patrząc z dołu na błyszczące, pomarańczowe oczy bratanka.
— Tylko szybko — westchnęła w końcu, a kocur z krótkim, słabym uśmiechem podszedł do kocicy. Chciał podejść blisko, ale Kuna go powstrzymała szybkim ruchem ogona. — Nie na tyle — mruknęła smutno, czując bijące od wojownika przygnębienie. Jaszczurzy Syk po raz kolejny zakaszlała płytko. Podniosła łeb i zauważyła swojego syna; jej oczy zalśniły. Próbowała się podnieść, ale nie miała na to wystarczająco sił.
— Dlaczego nie dasz jej ziół? — zapytał drżącym głosem Lew, zatapiając pazury w ziemi. — Dlaczego pozwalasz jej cierpieć?
Była przyzwyczajona do tych słów.
— Daję. Ile tylko mogę — wyznała smętnie Kunia Norka, nie odrywając wzroku od leżącej burej kotki. — Ale czerwony kaszel to zabójcza choroba.
— Wyjdzie z tego?
Westchnęła.
— Nie mogę ci nic obiecać.
***
— Rzeczny Wir także zachorował — warknął Gęś, bijąc ogonem jak biczem o ścianę. — Co jest, na osty i ciernie! — krzyknął w frustracji. Rozumiała go. Zaraza rozprzestrzeniała się po klanie, obezwładniając wilczaków jeden po drugim. Ich zadaniem było zrobić wszystko, byle zatrzymać czerwony kaszel od zbierania krwawego żniwa.
— Nasze legowisko jest na nich za małe — mruknęła Kunia Norka.
— Co masz na myśli?
— Powinniśmi zbudować izolatkę — podsunęła pomysł, wpatrując się w ziemię. — Legowisko medyków jest za małe, by pomieścić wszystkich chorych. Przecież na codzień przychodzą tu kolejni chorzy lub ranni. Nie powinniśmy ich trzymać w tej samej części.
Kocur wolno skinął głową.
— Zgadzam się — przyznał jej niechętnie rację. — Jak to zamierzasz jednak zrobić, mózgu?
— To nora — zauważyła bura, rozglądając się po ścianach, zatrzymując się na tylnej ścianie. — Można ją rozkopać, by zrobić więcej miejsca. Światło może być problemem, ale wystarczy wykopać drugi otwór na powierzchnię.
— Zbiorę wojowników — odparł tylko oschle, obracając się na pięcie. Kunia Norka obróciła łeb, by ujrzeć wpatrzone w nią, przestraszone oczy Rzecznego Wiru.
— Jest tak źle? — zapytał, charcząc. W trakcie mówienia zadławił się własną śliną. Z jego pyska popłynęła wypluta struga krwi. Przeraził się i cofnął gwałtownie głowę, wpatrując w krew jak w zaczarowane odbicie.
— Będzie dobrze — zapewniła, podając kocurowi zeschnięte ziele kocimiętki. Przyjął je bez odrywania wzroku.
***
Wraz z drugim medykiem obserwowała, jak zebrani wojownicy żmudnie pracują na ich dzieło. Trzymała z dala od nich chorych.
— Nie tu! Chcesz odwiedziny złożyć Szakalej Gwieździe? — syknął Mętny Zawilec, łypiąc okiem na kremowego kocura.
— Przepraszam — mruknął Gronostajowy Taniec, przewracając oczami. Czekoladowy wojownik łupnął za nim okiem, widocznie zdegustowany brakiem szacunku, ale nic nie dodał, tylko wrócił do kopania w ziemi. Widziała ich trud. Gleba także była twarda i zziębnięta. Pazury kotów wyżłabiały płytkie wgłębienia. Zejdzie im dużo czasu, pomyślała.
Rzeczny Wir po raz kolejny zakaszlał, plamiąc końcówkę jej ogona krwią. O ile nie spodziewała się tego, o tyle już zdążyła przywyknąć.
— Przepraszam! — wymamrotał, odsuwając się.
— Nie ma sprawy — mruknęła tylko, zabierając ogon na drugą stronę. Będzie musiała znowu się obmyć. Wolała nie zlizywać zakażonej krwi, nie podejmować ryzyka. Zamyśliła się. Czerwony kaszel długo nie nawiedzał ich terenów. Ostatni raz, gdy o nim słyszała był, gdy opowiadał jej o jego epidemii Deszczowa Chmura i Dymne Niebo. Ponoć szczególnie upatrywały sobie właśnie Klan Wilka. Skąd przyszła z powrotem? Chyba nawet Klan Gwiazd nie znał odpowiedzi. Miała tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
[opisywanie chorych; budowanie izolatki dla chorych]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz