Do uszu liderki doszła pewna wieść, przeniesiona przez Powiewa, który od jakiegoś czasu miał wyraźnie jakiś problem, jednak jak na razie siedział z nim cicho. Zamiast tego, po rozmowie ze Żmiją, podzielił się z Różą całkiem interesującą informacją. Mianowicie tym, że już nie taka samotniczka, wspominała coś o gwiazdach. Temat niezwykle interesujący, w końcu świadomość na co patrzą byłaby przydatna. Poza tym, zmysły niektórych, panika i samo ,,bycie”, waha się na granicy idiotyzmu, więc chciała zapobiec przypadkowi, kiedy jakiś kot w panice zapomni kompasu w głowie. Pojawiła się też czysta, dziecięca i całkiem zrozumiała fascynacja, która nakazywała znaleźć jak najbardziej logiczne części i połączyć je w całość. Dlatego gdy dostrzegła szukaną od chwili kotkę, od razu podeszła w jej stronę.
- Żmijowa Łapo - rozbrzmiał cichy, lecz wyraźny, w dodatku chłodny głos Róży - Mam do ciebie sprawę.
Żmija w błyskawicznym tempie obróciła głowę w stronę Różanej Przełęczy.
- Tak?
Róża stanęła obok, zerkając Żmii w oczy.
- Podobno rozmawiałaś z Powiewem - rzuciła z początku - Wspominałaś coś o gwiazdach, zgadza się? Chcę, żebyś mi o tym opowiedziała.
Przez chwilę na pysku młodszej gościło zdziwienie, dosłownie przez jedno, może dwa uderzenia serca. A potem jej pysk stał się zamyślony, a jej spojrzenie nieobecne. Żmija spojrzała ponownie w gwiazdy.
- Jeśli uważasz, że w jakiś sposób naruszyłam zasady mówiąc o nich jako o punktach na niebie, a nie przodkach, to bardzo przepraszam - rzekła, kładąc po sobie uszy.
- Przodkowie nie mają nic do tego - odrzekła w odpowiedzi liderka- Jeśli doszłam do dobrych wniosków, to to co umiesz, może być przydatne.
- Masz na myśli nawigację? Jeśli tak, to tego nie da się nauczyć poprzez jedną rozmowę. Potrzeba księżyców - stwierdziła, dalej patrząc w niebo.
- Księżyce, kilka obiegów pór, nie ma to znaczenia. - odparła pewnie, znając już swoje zdanie na ten temat. I naprawdę trudno by było ją teraz odciągnąć od raz założonego postanowienia- Nawet jeśli nie zdążę się nauczyć, nauczą się młodsze pokolenia.
Na moment było widać, jak Żmija ukradkiem zerka na Różę.
- Chcesz, bym tego nauczała? - spytała bez emocji w głosie.
- Opowiedziała - powtórzyła Róża - I tak, w razie możliwości spróbowała ową wiedzę przekazać, jednak nie tylko mi. Jeśli się powiedzie, chciałabym zapoznać z podstawami cały klan.
Uczennica kiwnęła głową.
- Jeśli jednak pragniesz, aby ta wiedza z tym miejscem pozostała, potrzeba kogoś jeszcze. Mojego następcy. A nie mam takowego na obecną chwilę. Może i jestem młoda, ale zdaję sobie sprawę, że życie często kończy się wcześnie. Będę więc próbować Smarka czegoś nauczyć. W końcu to jego dziedzictwo. Ale nie wiem, ile zdołam mu przekazać. Nie każdy ma na tyle dobrą pamięć, by to ogarnąć umysłem.
- Nie musisz się zamartwiać, o tym już pomyślałam - na pysk Róży wkradł się niepokojący, chytry uśmieszek, po którym usiadła obok szylkretowej - Poza tym, większość będzie znała podstawy, a to one są najważniejsze. Twój syn na pewno również wyciągnie odpowiednio dużo wiedzy. Więc? - zerkna w niebo, szukając oczami jakichś tajemniczych gwiezdnych połączeń, nie zauważając jak ostatnie słowo wpływa na rozmówczynię, wywołując na jej pysk zdziwienie.
- Pani... pyta mnie... o zgodę?
- Czekam na twoje postanowienie - mruknęła kotka, być może z nutą zniecierpliwienia, podczas gdy Żmija znów zerknęła w stronę nieba.
- Mogę nauczyć paru rzeczy. Jednakże całą wiedzę otrzyma tylko mój następca, którego ja wybiorę. Taka tradycja.
- Jak wolisz - rzuciła w pierwszym odruchu, ukrywając niezadowolenie. Miała co do tego już swoją własną wizję i jeśli Żmija nie będzie chciała jakoś wszystkiego wysłuchać i się zgodzić, Róża miała zamiar ją przekonać. W ten czy inny sposób. Na razie jednak nie mogła sobie pozwolić na wybuchy, gdyż takie postępowanie mogło jedynie zamknąć młodszą na wieki za drzwiami wiedzy, bez możliwości ich przejścia. A na to, nie mogła pozwolić. A wyrozumiałość w tej chwili jej jakoś nie leżała, w końcu nie rozumiała żadnych zwyczajów u samotników, na pewno było wiele grup z różnymi regułami i zdawała sobie z tego sprawę. Jednak czy w swoim własnym klanie chciała słuchać i przestrzegać prawa które jej nie dotyczyło? Podczas krótkiego przeskoku myśli, uczennica skinęła głową. Następnie uniosła przednią lewą łapę, po czym wskazała nią na grupę gwiazd na niebie.
- To Wielka Niedźwiedzica.
Róża zmarszczyła brwi, podążając za łapą Żmii.
- Mówisz o czymś na wzór oskubanego liścia na którym został na czubku jeszcze zielony kawałek podtrzymywany przez główną żyłkę? - pyta, nie wiedząc jak lepiej ubrać to w słowa.
- Mniej więcej tak... wdzisz... tylną część liścia? Tę linię stykającą się z jego ogonkiem? - spytała tamta, na co zapadła dłuższa chwila ciszy, podczas której Róża korzystała ze swojej wizji, łącząc kropki.
- ... Chyba
- Spróbuj... sobie ją wyobrazić pięć razy dłuższą, idącą do góry, a na jej końcu dostrzeżesz jasną gwiazdę - rzekła, powoli ruszając łapą z końca linii i lecąc tam nią do góry, aż w końcu zatrzymując ją przy wskazaniu owej faktycznie jaśniejszej niż reszta, gwiazdy. - Widzisz ją? - pyta. Róża wędrowała powoli wzrokiem, w końcu docierając do jaśniejszej gwiazdy. Cóż, trudno ją było przeoczyć. Zaraz potakuje.
- Widzę
- To gwiazda polarna. My koty czujemy kierunki geograficzne, ale czasem i tak potrafimy się zagubić. Jeśli nie będziesz wiedziała, w którą stronę jest północ i inne kierunki, szukaj tej gwiazdy.
- Rozumiem - mruknęła - Czy jest więcej takich zbiorów? Jak powinniśmy je nazywać? I czy dzięki innym również można znaleźć odpowiedni kierunek?
<Żmija?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz