Poranek w kociarni klanu wilka dla Ananasika był czymś przyjemnym. Ciepły język matki na jego mordce, delikatnie budzący malca z głębokiego snu, był czymś szalenie przyjemnym i kojącym, czego kociak nie potrafił sobie wytłumaczyć ani pojąć. Nie trzeba mu było tego jednak do szczęścia. Wystarczyła tylko mamusia i jej perlisty, pełen miłości uśmiech oraz bystre, niczym woda w potoku, błękitne ślepia.
Kochał ją strasznie.
Dlatego też, gdy Alba starała się obudzić jedynego syna, ten wyciągnął łapki w jej kierunku, łapiąc na nos i chichocząc pociesznie. Jego uśmiech był szeroko od ucha, zaś ślepka, które, na razie były takie same, jak matki, świeciły się w blasku słońca, przepełnione radością, mimo głodu, którego kocięta nie były świadome.
— No już, Ananasiku, nie wolno łapać mamy za nos — zaśmiała się, trącając malca pyszczek, na co ten zmarszczył nosek, nadymając policzki.
— A dlaczego? — przechylił główkę, niemalże zrywając się na cztery łapki, by wspiąć się na tylne nogi i wtulić w policzek Alby.
Kotka parsknęła perlistym śmiechem, zaczynając nucić jego ulubioną piosenkę, o którą tak często ją prosił, że aż siostry miały dosyć.
— Mały ptaszek, mały ptaszek, wleciał przez okienko…
— Mały ptaszek, mały ptaszek, wleciał przez okienko! — pisnął cały podekscytowany, siadając zaraz między łapami rodzicielki, by zatopić się w jej aksamitnie miękkiej sierści.
— Mały ptaszek, mały ptaszek, wleciał przez okienko i znalazł melasowe cukiereczki!
Ananas chichotał za każdym razem przy tym fragmencie. Dla malca było zabawne, że malutki ptaszek wolał dziobać sobie cukiereczki, zamiast ziarenka czy robaczki, jak mamusia mu wielokrotnie opowiadała.
Oczywiście, Alba tłumaczyła mu, co to cukierki, acz kociak nadal nie pojmował konceptu słodkiego kamienia. Nie przeszkadzało mu to jednak, by cieszyć się piosenką, tak dobrze mu znaną dzięki mamie.
— Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku…
Nos Alby znalazł się tuż przy jego policzku, gdy kotka polizała go, pozbywając się resztki kolacji, które zostały od zeszłego wieczora. Z pyszczka pointa uciekł dławiony śmiech. Maluch przewrócił się na pupę, upominając mamę, że przecież miał w tamtym miejscu łaskotki!
A nie wolno go było łaskotać!
Przecież był już taki duży!
— Kto zna ptaszka? — Alba przyciągnęła syna, łaskocząc go po brzuszku. Siostry rudego zajęte były zabawą w trójkę, lecz malcowi to nie przeszkadzało. Nie, póki miał swoją mamusię.
— Ja! Ja mamusiu! — pisnął, podnosząc łapkę. Królowe zamruczała “Ach tak?”, pozwalając malcowi pochwalić się wiedzą. — Sikorka!
— A jak robi sikorka, Ananasiku?
— Sisisisisi! — pisnął, pozwalając matce, by ta ułożyła go w swoich łapach na grzbiecie.
— Sikoreczka, Sikoreczka wleciała przez okienko. Sikoreczka, Sikoreczka wleciała przez okienko. Sikoreczka, Sikoreczka wleciała przez okienko…
— I znalazła melasowe cukiereczki!
Wtórował jej, nie mogą się powstrzymać przez te wszystkie pozytywne emocje. Matka zaśmiała się, przyciągając go jeszcze bliżej, kontynuując piosenkę i robiąc z nim “noski eskimoski”, jak to nazywała. Ananasik pamiętał, jak mamusia opowiadała mu, że robiła tak samo z jego babcią, gdy była mała! Zamknął więc ślepka, pocierając swój mały, różowy nosek o ten większy, należący do mamy.
— Ja! Sójeczka!
— A jak robi sójeczka?
— Sójsójsójsój…!
— Sójeczka, Sójeczka wleciała przez okienko. Sójeczka, Sójeczka wleciała przez okienko. Sójeczka, Sójeczka wleciała przez okienko… I znalazła melasowe cukiereczki! Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku. Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku. Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku…
Trąciła go nosem, zachęcając, by dalej sam kontynuował.
— Kto zna jednego ptaszka? — pisnął, wlepiając wielgachne ślepka w mamę. Ta zaśmiała się, podnosząc łapę.
— Ja, ja znam. Lelka.
— A jak robi Lelek, mamusiu?
Alba przechyliła głowę, wykrzywiając pyszczek w nadal nieznany, dla Ananasa sposób, po czym zaczęła wydawać z siebie praktycznie taki sam dźwięk, jak ptaszki! To dla kociaka była prawdziwa magia, zaś szylkretka była jego prywatną czarodziejką.
— Lelek, Lelek wleciał przez okienko. Lelek, Lelek wleciał przez okienko. Lelek, Lelek wleciał przez okienko… I znalazł melasowe cukiereczki!
Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku. Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku. Przez okienko, przez okienko mój cukiereczku…
Jej głos powoli cichł, gdy ślepka Ananasa powoli opadały, zaś sam kociak przewrócił się na bok, powoli odpływając do krainy, gdzie mógł śnić o sikorkach, sójkach, lelkach i melasowych cukiereczkach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz