Śnieg osiadł na jej czarnym futrze, do złudzenia sprawiając, że wyglądała teraz jak bicolor. Przed wejściem do obozu otrzepała się z puchu. Borsuczy Język z nietęgą miną kroczyła niezadowolona za Kawczym Sercem, co jakiś czas rzucając pod nosem przekleństwa. Jej nie poszczęściło się z upolowaniem zdobyczy. A stos z piszczkami marniał każdego dnia bardziej. Wojownicy ledwo co byli w stanie upolować zwierzynę, której tak jak i w porze opadających liści było już mało. Teraz nawet ryby trudno było pozyskać z powodu zamarznięcia rzeki.
— Spróbujemy jeszcze wieczorem, wtedy na pewno uda... — podjęła chcąc dodać otuchy Nocniaczce, gdy w tym samym momencie do jej uszu doszedł wrzask dochodzący z legowiska uczniów
Na reakcję wojowników, nie trzeba było długo czekać. Ci zaalarmowani od razu skierowali swoje kroki w stronę źródła hałasu. Dostrzegając swoją uczennice wybiegającą z legowiska, sama zbliżyła się w jego stronę, chcąc dowiedzieć się co takiego się stało. Po chwili i reszta uczniów opuściła legowiska. Wszyscy, z wyjątkiem jej siostry.
— Wirująca Łapo, co się stało? — podjęła widząc po raz pierwszy emocje na pysku kuzynki, co ją bardzo zmartwiło
— M-morelowa Łapa... Ona się nie rusza... Nie oddycha...
Informacje, które padły z pyska arlekinki uważała w pierwszej chwili za jakiś żart. Bardzo słaby żart. Wiedziała, że z siostry inne koty się śmiały. W końcu minęło tyle księżyców, skończyła już jakiś czas temu te 24 księżyce, a mimo to wciąż była uczennicą. Kawcze Serce chciała złajać Wir, że nie powinna sobie żartować ze śmierci, gdy ktoś szturchnął ją w bark. Dopiero wtedy zwróciła uwagę, że Strzyżykowy Promyk wraz ze swoimi uczniami kieruje się w ich stronę. Cała trójka zniknęła w legowisku, a Kawka czuła jak pod nią łapy się uginają. Wirująca Łapa nie żartowała. Jej siostrze coś się stało.
— Ej, bo zaraz i ty zejdziesz... Usiądź — usłyszała przy uchu głos Borsuk, która to w ostatniej chwili uchroniła córkę Nastroszonego Futra przed zaliczeniem gleby — Wirująca Łapo, pomóż mi...
Przestała kontaktować ze światem. Wpatrywała się pustym wzrokiem przed siebie, nie była w stanie wyłapać żadnych słów padających w tej chwili z pyska otaczających jej kotów. Do czasu, aż w zasięgu wzroku nie dostrzegła brązowego futra matki. Dopiero gdy Błotnista Plama znalazła się w środku legowiska, Kawcze Serce podniosła się. Zignorowała prośby kotek, o to by "siadła na dupie, uspokoiła i nigdzie się nie ruszała". Niepewnie stawiała kroki wchodząc w głąb legowiska. Dostrzegła jak medyczka rozmawia z matką. Gdy ruda kotka pokręciła głową, z pyska czekoladowej wyrwał się krzyk. Krzyk pełen bólu. Kocica dopadła do nieruchomego ciała swojej córki, łkając w jej liliową sierść.
Sama Kawka z trudem mogła powstrzymać łzy, które bezwiednie zaczęły spływać po jej policzkach. Tak bardzo była zła na siostrę, że ta wciąż była uczniem. Była zła, że ta nie została wojowniczką i nigdy już nie zostanie. Przecież, gdyby się postarała to mogłaby. Była w końcu uparta. A zaprzepaściła szansę na to.
Miała ogromny żal do Morelki o to, że ta była dla niej niemiła, gdy były kociakami. Za to, że nie udało im się znaleźć wspólnego języka. Z całego serca wierzyła w to, że kiedyś uda im się zostać prawdziwymi siostrami, które razem spędzają czas, bo w końcu Morelka była jej jedyną siostrą.
I właśnie ją straciła.
Zajęła miejsce obok łkającej matki, po czym sama wtuliła się ostrożnie pysk w liliową sierść swojej siostry. Morelowa Łapa miała całe życie przed sobą, nie zasługiwała na śmierć w tak młodym wieku. Jednak Klan Gwiazdy postanowił się o nią upomnieć zawczasu.
Nie do końca wiadomym było co stało za jej śmiercią. O otruciu nie było mowy, sama Strzyżyk to potwierdziła. Może to był skutek senności siostry, na którą cierpiała jedną porę temu? A może była na coś chora, na coś co nie dało się ziołami wyleczyć? Nie znała odpowiedzi na te pytania, które zaprzątały jej głowę. I raczej już nie pozna. Jedno było pewne, nie chciała już nigdy więcej stracić żadnego kota, którego w głębi serca kochała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz