Siedziała grzecznie u boku matki spoglądając swoimi morskimi oczkami na otaczający ją świat. Królowa czule otulała kocięta swym puchatym ogonem, a Naparstnica nie do końca była zadowolona z tych czułości. Bardziej interesowało ją kim były te koty, które do nich zaglądały. Jak się nazywały? Nie pamiętała, mimo że na pewno mama coś jej tam mówiła, bo kotce w końcu pysk się nie zamykał. Jak nie gadała, to nuciła piosenki. I właśnie to drugie w matce z całego serduszka kochała.
Zainteresowanie u kociaka w szczególności wzbudził jednak taki kocur, na którego widok Alba ożywiała się bardziej, a z jej pyska zaczął wylewać się potok słów. Trajkotała jak najęta, gdy ten doglądał jej dzieci, a mała szylkretka za każdym razem, gdy do nich przychodził wystawiała w jego kierunku języczek. Nie ze złośliwości, po prostu odkąd odkryła, że może go tak śmiesznie zwijać w rurkę, chciała się każdemu tym pochwalić. Tak też zrobiła i dzisiaj, gdy liliowy kocur przyszedł do nich w odwiedziny.
— Proszę spojrzeć co ja potrafię — odezwała się cichutko, po czym znów wystawiła swój języczek w stronę kocura, który wcale, a wcale nie wyglądał na zainteresowanego sztuczką kociaka, ba, pojawiło się na jego pysku poirytowanie, a koteczka była za mała jeszcze by wyłapać ten grymas. — Mamo! Mamo zobacz! Raczku ty też spójrz! — zwróciła się do siostry przekręcając jej imię
— Nie jestem Rak, jestem Mak — odezwała się koteczka wzdychając, na jej pyszczku tak czy siak pojawił się uśmiech. Zainteresowana sztuczką siostry podczłapała na swych małych łapkach i przekrzywiła łebek przyglądając się jej różowemu językowi — Jak ty to robisz?
— Nie wiem, ale to fajne! — zaśmiała się, gdy została szturchnięta w tym samym czasie przez łapę starszego, tak jakby ten chciał przywołać ją do porządku
— To jest wasz tata, Gęsi Wrzask! — Chyba po raz setny kotka przedstawiła kociakom ich ojca. Pierwszy raz oczywiście zrobiła to chwilę po ich narodzinach, ale cóż, małe oseski ledwo co kontaktujące ze światem nie były wstanie zapamiętać tak ważnej informacji o swoim rodzicielu. Może reszcie kociakom nie powinna tego przypominać, ale dla Naparstnicy to było przydatne. Faktycznie, byli do niego podobni. Nie było mowy o pomyłce. — Kochanie spójrz, jakie nasze dzieci są piękne i mądre! — zaszczebiotała radośnie królowa
Mała koteczka odpłynęła myślami nie przysłuchując się wymianie zdań pomiędzy rodzicami. Musiała zapamiętać imię taty, jednak już po chwili imię kocura wyleciało jej drugim uchem. Tak też Gęsi Wrzask został ochrzczony przez Naparstnicę tatą Krzykiem, bo coś nagle zaczął podnosić głos na mamę. A za dużo się nie pomyliła, w końcu wrzask to bardzo głośny krzyk. Więc w tym przypadku była bliżej z imieniem ojca, niż z imieniem siostry. Chociaż maki i raki też są przecież czerwone!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz