*dawno temu, jeszcze przed rewolucją francuską Gwardii Oczyszczenia*
Po chwili usłyszała, jak młodsza kotka wstaje i rusza za nią. Czuła jej napięcie. Zdenerwowanie. Stres. Szła jednak przed siebie, nie zatrzymując się, prąc przez białą przestrzeń udekorowaną nagimi drzewami, bez ani jednego liścia.Co jakiś czas do jej narządów słuchu dochodziły strzyknięcia kości uczennicy. Słyszała także w większości kremowy ogon, zamiatający mroźną powierzchnię.
Po chwili Iskra wyraźnie się zatrzymała, a potem dało się zarejestrować skrobanie pazurem w podłożu.
— Ty jesteś moją ciotką albo coś? — mruknęła smętnie, wodząc wzrokiem po śniegu.
Miodunka odwróciła głowę w stronę rozmówczyni.
— Nie. Z tego co mi wiadomo, twoja matka nie jest ze mną spokrewniona w żaden sposób.
— Mhm — beznamiętnie mruknięcie wydało się z jaskrawego pyska szylkretki.
Po tym pomruku ponownie ruszyły przed siebie, póki nie dotarły w pobliże szopy strachu. Była tu zwierzyna. Było tam zacisznie, bo do samej szopy mało kto podchodził bliżej. Sama Miodunka też jej nie lubiła, ale wiedziała, że póki nie spróbuje tam wejść, nic nie powinno się stać.
Stanęła, jednakże nie odwróciła pyska w stronę uczennicy.
— Istnieje jedna rzecz, której ani Przebiśnieg, ani Fretka cię nie nauczyli i nie nauczą — stwierdziła, po czym zrobiła dłuższą przerwę. Cisza wypełniła powietrze, nim nie dokończyła myśli. — Odpoczynku i dbania o własne zdrowie — stwierdziła, po czym obróciła się do uczennicy. — Odgarnij śnieg i połóż się gdziekolwiek chcesz. Twoja matka naprawdę jest sztywną jędzą, że ci każe tak ciągle trenować, słowo daję — stwierdziła, po czym sama zaczęła również odgarniać śnieg dla siebie, by mieć gdzie się ułożyć.
<Iskro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz