Myślał, że znalazł kompana do zabawy, a tu proszę, Duszek nie chciał się z nim bawić. Nawet jeśli był tym całym pieszczochem, które całe dnie spędzały na leżeniu, zabawach i byciu głaskanym przez tych swoich wyprostowanych. Rozczarowany postawą kociaka klapnął sobie na ziemi, garbiąc się. Mocniej zacisnął zęby na patyku.
— Jesteś Jerzyk, co nie?
— Yhm! — Upuścił patyk. — Tak. Jestem Jerzyk, syn Jeżyk, członek Kamiennej Sekty. — przedstawił się oficjalnie, tak jak miał w zwyczaju przedstawiać się obcym. Czy też raczej nie miał, bo najczęściej kończyło się na wyzwiskach i przeganianiu obcych samotników. Jednak dla syna pieszczoszki, u której pomieszkiwali postanowił zrobić wyjątek i być miły. Musiał, a poza tym nie czuł potrzeby przeganiania małego kociaka — Bardzo możliwe, że to ja w przyszłości zostanę Kamiennym Szamanem, wiesz? — dodał, a jego ogon podrygiwał radośnie na dźwięk własnych słów. Był największy i najsilniejszy, więc na pewno Skowronek weźmie go pod uwagę przy wyborze swojego następcy.
Bury wpatrywał się tępo w Jerzyka, najpewniej starając się przetworzyć zasłyszaną informację.
— Kim zostaniesz?
— No Kamiennym Szamanem, przywódcą grupy. — wytłumaczył będąc zaskoczony tym, że kocur nie wiedział takich rzeczy. W końcu dla Jerzyka to była podstawowa informacja. — A ty już wiesz kim chcesz być w przyszłości? Bo jak nie, to może dołączysz do nas i też będziesz czcił kamienie? — wyszczerzył się, mama na pewno byłaby z niego dumna, że udało mu się zwerbować kolejengo członka do ich grupy
Kociak przez chwilę spojrzał na starszego buraska, lekko jak na jakiegoś nienormalnego umysłowo kota, ale po chwili jego wzrok wrócił do normalnego i spokojnego stanu. Patrzył chwilę w górę, na kocurka.
— Nie jestem pewien, czy czczenie kamieni jest moim marzeniem... Szczerze uważam, że jest to dość głupie, ale w końcu to nie moja sprawa... — Duszek przerwał na chwilę, zastanawiając się co dalej powiedzieć — Nie wiem kim chcę zostać w przyszłości. Gdy będę dorosły, chciałbym po prostu mieć spokojne życie, gdzieś w spokojnym miejscu.. Albo nawet mieć spokojne życie z kimś... — przerwał na chwilę, gdy zapatrzył się w swoje łapy.
— Spokojne życie? Czyli co, chcesz być do końca życia pieszczochem? Nudy! — prychnął naburmuszony, że Duszek uważał ich wiarę za głupią. Gdyby Duszek był obcym kotem, to by mu pokazał jak to się kończy, gdy ktoś uważa wiarę w kamienie za głupotę — Życie ci całe przeleci przez łapy i nim się zorientujesz będziesz martwy. Ale jak uważasz. Jak ci się zachce dołączyć do nas, to wiesz co robić. Wystarczy jak zagadasz do mnie, albo reszty mojej rodziny.
— ... kiedy ja wcale nie chcę być pieszczochem.. Właśnie wcale nie chcę. Ja chcę żyć spokojnie na wolności! A z resztą... bez znaczenia. Ty urodziłeś się na wolności i zawsze tak zostanie. Ja czasem mam wrażenie, że nie ważne ile bym próbował i tak nadal będę piecuchem... — Duszek strzepnął ogonem rozdrażniony i obrócił się na pięcie, aby odejść od burego kocurka.
Nie rozumiał burego pieszczocha. Skoro nie chciał być pieszczochem, to wcale nim nie musiał być. To była jego decyzja co zrobi, jak już będzie dorosły. I nikt z jego rodziny wcale nie mógł mu zabronić być samotnikiem.
— Ej...ale wiesz, że... — nie dokończył. Nie udało mu się zatrzymać kocurka.
Pulsujący ból przeszył jego ciałko, kiedy to Pliszka uderzyła go kijkiem. Jeszcze chwilę temu to on chciał tak uderzać i ganiać syna Cynamonki. Cętkowana wypuściła z pyszczka gałąź, powoli zaczęła się wycofywać do tyłu.
Zdawała sobie sprawę, że przeholowała i to mocno. Nie tylko przeszkodziła mu w rozmowie, ale w dodatku zraniła go. Czuł jak na samym czubku głowy rośnie mu guz.
***
Przeciskali się przez śnieżny tunel, który przygotowała dla nich z samego rana Skowronek. Kolejny raz miał trenować wraz z siostrą oraz z dziećmi pieszczoszki. Szli gęsiego, jeden za drugim. Na przodzie znajdowała się Cynia. Za nią czołgał się sam Jerzyk, za którym szedł Duszek i na samym końcu Miedź. Z każdym kolejnym treningiem kocurek czuł się pewniejszy siebie, wiedząc, że jeszcze trochę, a zostanie mianowany na wojownika. Lepszej mentorki nie mógł sobie wymarzyć, była nią sama Kamienna Szamanka.
— Ej, Duszek... — zagadnął kocurka, który znajdował się tuż za nim — Pytanko mam do ciebie. Wciąż nie chcesz być pieszczochem? Bo wiesz, to że z nami ćwiczysz może ci pomóc przestać nim być. Jak skończysz szkolenie to możesz żyć na ulicy i nikt ci tego nie zabroni, nawet twoja mama.
<Duszku?>
[702 słów]
[Przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz