Odpowiedź kotki go nie usatysfakcjonowała. Gdyby nie zależało mu na tym, aby pozostać w tej przedziwnej społeczności, na pewno pozbyłby się Jutrzenkowej Łapy raz dwa. Jednakże skoro była córką samej liderki, wstrzymywał swoje mordercze zapędy, ale nie ukrywał, że zachowanie bachora go irytowało. Świtająca Łapa miała bowiem rację. Ten zasmarkaniec przykleił się do niego i uznał za swoją niańkę. To było dla niego nie do pomyślenia! Tracił tylko czas, gdy ten glut pojawiał się tuż obok niego, prawie że wycierając swoje łzy w jego sierść.
Na razie jednak nie widział sposobu na załatwienie tej sprawy. Liczył na to, że świat pozbędzie się tego utrapienia sam. Bowiem wyczuwał, że siostra Świtającej Łapy nie pożyje długo. Oczywiście, tchórze mieli tendencje do wymykania się śmierci, ponieważ nie potrafili stanąć z nią prosto w pysk. Umykali, ukrywając się niczym myszki w swoich norach z nadzieją, że ich nie znajdzie.
Wyszli z obozu i ruszyli na patrol. Nie przywykł zbytnio do tego, że musiał odgrywać role sługusa, gdy pod jego nieobecność jego ofiary mogły raz dwa się zmyć. Liczył na to, że jednak Wilcza Tajga była mądra i nie uczyni nic głupiego. Postarał się, aby uważała go za cały świat, co raz po raz skłócało ją z rodziną.
Przedzierali się przez las, zaglądając na granice. Było cicho i spokojnie. Nie wyczuwał niczego nadzwyczajnego poza kotami, które wędrowały tuż obok. Cieszył się ładnym dniem. Cisza go relaksowała... No może do czasu, bowiem niektóre jednostki ucinały sobie pogawędki. Patrol jednak minął szybko i sprawnie. Rozstali się w obozie i rozeszli w swoje strony.
***
Obserwował walkę Świtającej Łapy, która całkiem sprawnie poradziła sobie ze swoim przeciwnikiem. O dziwo lubił tą formę rozrywki. Czasami spływała krew. Pamiętał swoją potyczkę z kotem, którego nienawidził całym sercem, zresztą wzajemnie. Czuł wtedy wspaniałe uniesienie. Słyszał od co niektórych, że za życia Mroczej Gwiazdy, dawnego lidera Wilczaków, dochodziło do okaleczeń, a śmierć była dopuszczalna. Żałował, że ich drogi się nie przecięły. Takie walki z chęcią by poobserwował, ponieważ jego dusza łaknęła krwi, bólu i łez.
Tuż obok niego dosiadł się Chłodny Omen. Kocur wpatrywał się w córkę Szakalej Gwiazdy, oceniając jej każdy ruch. W sumie już dawno zauważył, że niektóre koty miały śmiesznie naderwane uszy. A z plotek jakie słyszał od mistrza, Klan Wilka lubował się w krwawych zabawach. Odrywali je sobie w ramach właśnie takich momentów?
— Porozmawiajmy — rzucił od niechcenia rudy, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. — Wyjdź z obozu, gdy tylko będzie po mianowaniu i czekaj tam na mnie.
Musiał przyznać, że był zaintrygowany. Skinął głową, a kocur wstał i zniknął, jak gdyby szykował się na jakąś poważną rozmowę. Ciekawe czego od niego chciał. Interesujące.
***
Rozmowa z Chłodnym Omenem była intrygująca. Wypytywał go o przeszłość, liczył na szczerość. Był co do tego bardzo nieufnie nastawiony, ale dobierał uważnie słowa. Wpatrywali się sobie w oczy przez cały czas, tak jakby tocząc niewidzialny bój. Ktoś musiał go przegrać, przerwać kontakt, lecz wcale do tego nie dochodziło. Mijały kolejne uderzenia serca, gdy mistrz oceniał jego odpowiedzi. Czy bał się krwi? Nie. Zabijał? Tak, w Betonowym Świecie było to konieczne, by przeżyć. Czy przez ten czas jaki tu spędził, ktoś namawiał go do wiary w Klan Gwiazdy? Nie. Śmieszne to były pytania. A jeszcze zabawniej się zrobiło, gdy wybrali się wspólnie na polowanie. I to na dodatek nie sami. Towarzyszyła im Ostatni Świt oraz Jadowita Żmija. Chłodny Omen zmierzył ich dwójkę spojrzeniem. Nie dało się ukryć, że to co się działo nie było normalne. Zachował jednak spokój.
— Podążajcie w stronę brzegu jeziora. Będziemy was obserwować. Zachowujcie się naturalnie — przemówił mistrz w ich stronę. Nie zdradził nic więcej. Na pytania od młodej wojowniczki, która pytała po co to wszystko, nie odpowiedział. Domyślał się, że to był jakiś test. Czemu jednak go poddawano? Wraz z tą małą?
— Idźcie już — Chłodny Omen wskazał im ogonem kierunek.
Nie było wyjścia. Skierowali się nad jezioro.
<Świt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz