Poza epidemią przez tereny klanów przeszedł pożar i chociaż klifiaki nie odniosły aż tak dużych szkód, niemiłe uczucie nadciągającej burzy pozostało. Klan Gwiazdy odwrócił się od nich po czynach Lisiej Gwiazdy. A przynajmniej to szeptali pobratymcy. Szczawiowy Liść zacisnął zęby, przeciskając się przez gęste poszycie. Głupcy. Nie rozumieli potęgi Lisiej Gwiazdy.
Liliowy wojownik przyspieszył kroku, który zamienił się w bieg. Jutro zabierze Wronią Łapę na kolejny trening i zapewne pokaże jej ten skrawek terenu. Dobrze będzie tutaj poćwiczyć waleczne umiejętności. Chciał by kotka jak najszybciej odbyła mianowanie, najlepiej przed rodzeństwem. Cała trójka miała dobrych mentorów, kwestią czasu była ceremonia.
Zatrzymał się dopiero, gdy miękka trawa ustąpiła przejścia kamyczkom. Ocierały się o poduszki jego łap w miarę im Szczawik coraz dalej się oddalał. Był blisko Farmy, ale nie zamierzał ryzykować spotkania z Szalonym Dziadkiem. Prychnął pod nosem. Musiał porozmawiać z Berberysową Gwiazdą na ten temat. Powinni zaatakować niebezpiecznego Dwunożnego i raz na zawsze się go pozbyć. Straty będą, owszem, ale dla wielkich celów! A co jest lepsze niż zginąć w obronie klanu?
Doleciał do jego nosa słodki, kuszący i mocny zapach. Uniósł wyżej głowę, otwierając pyszczek niemal od razu. Woń była przyciągająca, więc podążył w jej kierunku. Kocimiętka. Otworzył szerzej pomarańczowe ślepia. No nieźle. Zgłosi medykom jej położenie. Na pewno będzie im potrzebna. Już i tak stracili duże zapasy przez epidemię i pożar.
Coś go jednak podkusiło. Nigdy nie jadł kocimiętki, nie znał jej smaku, a jedynie zapach. Pochylił się i zjadł dwa listki. Nie więcej. Nie mógł przecież odlecieć. Musiał zachować trzeźwy umysł na wypadek zagrożenia. Smak rozlał się po jego całym podniebieniu. Kocur zamruczał radośnie. Pychota!
Ruszył w drogę powrotną. Nie dotarł jednak do obozu, wcześniej skręcając znajomą sobie dróżką. Tereny Klanu Klifu znał bardzo dobrze. Zatrzymał się przy kilku kopcach, a na jego pyszczku momentalnie zagościł smutek. Przysiadł przed jednym z nich, należącym do Żywicznej Mordki. Kręciło mu się w głowie, myśli wirowały ze zdwojoną siłą. Chyba jednak dwa listki to za dużo, jak na pierwszy raz.
- Cześć, tato. - przywitał się, otaczając ogon wokół łap. - Szkoda, że nie ma cię już z nami. Doradziłbyś mi co mam zrobić. Już naprawdę nie wiem. Gdyby to był inny kocur, może wszystko wyglądałoby inaczej....
- Hej Szczawik!
Niemal zadławił się własną śliną na głos tak dobrze mu znany. Na ten jeden dźwięk jego serce przyspieszyło. Odwrócił pyszczek. Czarny kocur o pięknych, niebeskich oczach i uroczych uszkach, wpatrywał się w niego ze współczuciem.
- Długo tutaj siedzisz?
Kocimiętka po raz kolejny zaczęła działać, wyzwalając w Szczawiku jeszcze większą falę emocji. Skoczył na równe łapy, bijąc ogonem o ziemię.
- A co cię to obchodzi! To źle, że wolę kocury? - spiorunował wzrokiem Barwinkowy Podmuch. Nawet niezbyt myślał nad tym co mówi, jedynie peplając co mu ślina na język przyniosła. - Śledziłeś mnie, przyznaj się! Ty i ta ruda wiewiórka! Tak, przejrzałem was! Szukacie moich słabych stron, ale ich nie znajdziecie! I co, łyso ci, hm? HM?
Podszedł do Barwinka, stając naprzeciwko niego. Niemal dotykali się klatkami piersiowymi. Ich oddechy były zrównane i bardzo blisko siebie. Barwinek milczał. Uciekł wzrokiem w bok, pod spojrzeniem liliowego.
- Nie śledziłem cię, gnojku. I znam twoje słabe strony! A poza tym.... - urwał. Szczawiowy Liść zastrzygł uszami w oczekiwaniu. - Tyle już mnie znasz i nadal nie wiesz?! Nie mam z tym problemu! Ba, nawet sam ci mogę trochę o tym powiedzieć!!
Zdębiał. Barwinkowy Podmuch też wolał kocury? Tak jak Tańcząca Pieśń wolała kotki? A może w kręgu klifiaków było więcej kotów innej orientacji? Położył uszy zawstydzony. Czemu tak się zachowywał! To pewnie wina kocimiętki. Na pewno jej wina.
- Ojjj no dobrzeee. Wiesz, że i tak cię lubię. Tylko udaję, że cię nie lubię, ale cię lubięęęę! - wymruczał, mrugając lekko sennymi oczami. Machnął wesoło ogonem. - Kto ostatni przy strumieniu ten tyłek Czerńca!
I pognał w granicy z Klanem Wilka, nawet się nie oglądając za siebie. Wyciągał długie łapy, gnając jak najszybciej, nawet nie hamując wesołego śmiechu. Rozluźnił się i to pozwoliło mu na taką swobodę w obecności starszego wojownika.
<Barwinku? ❤️>
SZCZAWIK-
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne ♡
OdpowiedzUsuń