Szedł powoli przez obóz. Klan Klifu był ostatnio dość niespokojnym miejscem. Ta cała epidemia sprawiała, że koty musiały się izolować, a ci zdrowi brać na swoje barki dodatkowa pracę.
Barwinkowi średnio to pasowało, poza tym odczuwał ostatnio ból w stawach. Sokół dawał mu na to zioła, ale czarny i tak musiał je na nowo przeciążać obowiązkami. Nie ważne jak bardzo uciekał, robota biegła za nim nawet szybciej!
Kiedy wracał właśnie z patrolu, zaczepił go ktoś. Przekazał, by zmienił kota na warcie przy żłobku, gdzie aktualnie zamknięte były osobniki na kwarantannie.
Czarny skrzywił się, ale poszedł. Usiadł przed wejściem, czując dziwną aurę choroby.
Zajrzał do środka kątem oka, dostrzegając szylkretowe futro.
- Lisiczka! - Miauknął radośnie.
Jego humor od razu się poprawił, widząc tą małą kupę futra. Wyrosła przez ostatni czas, nie była już takim malcem jak ostatnio.
Porozmawiali chwilę. Lisia Łapa siedziała w odstępie, jaki powinny zachowywać chore koty. Było miło, chociaż czarnemu zdawało się, iż żółtooka jest... Przygnębiona?
Cóż, choroba to nic fajnego. Zwłaszcza, kiedy dotknęła połowy klanu... A kilka kotów już umarło... Pewnie martwiła się o swoje rodzeństwo i bliskich, to zrozumiałe. Barwinek nie miał za bardzo przyjaciół. Tańczącej nic nie brało - zawsze zdrowa jak ryba. O Szczawiku nie mówimy, bo gnojek prędzej da sobie futro pobrudzić niż przyzna, że coś mu dolega.
Barwinek westchnął. Resztę dnia spędził na pilnowaniu wyjścia, od czasu do czasu zamieniając parę słów z córką poprzedniego lidera.
~time skip~
Ile on siedział w tym żłobku? Całe wieki normalnie! Nudził się jak stary kot, a przecież sam był nadal dojrzałym, pięknym kocurem. Obecność Szczawiowego Liścia nie pomagała. Liliowy w kółko na niego syczal, albo jeśli rozmawiali, to raz było fajnie i miło, by później znów zaczęli się kłócić.
Barwinek miał nadzieję, że ich stosunki ulegną poprawie. Chciał tego, w końcu ogarnął jakiś czas temu, że lubi tego gnoja bardziej niż by przypuszczał. Jak na złość uświadomiła mu to Tańcząca Pieśń, która coraz częściej robiła za jego pomoc w takich sprawach. Łabędzi Plusk również nie mógł narzekać na brak czarnego w swoim życiu. Razem z vanką oraz pointem chodzili na patrole lub polowania.
Z choroby wyleczył się parę dni temu. Nadal nie mógł przestać podziwiać terenów klanu, których tak dawno nie widział! Sokole Skrzydło serio długo kazał mu tam siedzieć! Chyba z pół księżyca przynajmniej.
Spacerował tu i tam, sprawdzając, co nowego w klanie Klifu.
I takim sposobem, mknąc wśród krzaczorów dostrzegł Lisiczkę. Swoją kochaną podopieczną. Nie był co prawda jej mentorem ani krewnym, ale chciał dla niej dobrze. Zresztą, kotka wyzwala w nim instynkt tacierzyński. Świadomość tego, co w jej krótkim życiu ją spotkało pogłębiało chęć, by wnieść w życie uczennicy trochę radości oraz wsparcia. Kiedy mógł, brał ją na spacery, albo rozmawiał, ale wiadomo jak to jest z młodymi. Nie zawsze chcą.
Tym razem jednak, to co zobaczył wyrzuciło go z futra.
Ona, jego kochana mała Lisiczka tuliła się z jakimś pajacem po drugiej stronie granicy!
Co to miało w ogóle być?? Jakieś romanse potajemne? Nawet on takich nie miał!
Wrócił po cicho do obozu notując sobie, by ją zgarnąć jak przyjdzie i wypytać.
Tak też zrobił. Kiedy kotka przyszła do obozu, wyskoczył z ukrycia.
- Lisiczko kochana chodź tu! - Zawołał ją.
Uczennica podeszła, a on nakazał jej usiąść obok siebie, na uboczu.
Myślał, jakby to zacząć. Pierwszy raz chciał dać komuś wykład tego typu. Nawet dzieciom Berberys takich nie dawał.
- Okej więc - mruknął, szukając właściwych słów. - Widziałem cię na granicy. Właściwie to za nią! Ale spokojnie, nikomu nie powiem.
Nim ta zdążyła otworzyć pyszczek, zapewne będąc w szoku, on ją wyprzedził.
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że takie tulenie z jakimiś pajacami jest lekkomyślne i damie nie przystoi! Kto to był? Jakiś twój... No wiesz, znajomy? Przyjaciel? - Pytał raz po raz. - Jesteś śliczną kotką i chciałem, byś widziała, że powinnaś no wiesz, przemyśleć swoje wybory i jakby... Najpierw go poznaj, a dopiero potem... Rób inne rzeczy? Znaczy nie, nie! Nie słuchaj tego, jesteś za młoda!!
Sam zaczął gubić się we własnych słowach, ale mniej więcej przekazał to, co chciał. Martwił się o nią, a ileż było przypadków, że jakiś głupi pajac wykorzystał takie cudowne kotki jak Lisiczka dla własnych zamiarów? Mnóstwo! Albo zrobił by jej dzieci i zostawił! Jeszcze gorzej! Sam by wtedy poszedł, znalazł go i rozszarpał na kawałki, nawet mimo bolących stawów! Nikt mu tu dziecka nie tknie na jego zmianie.
<Lisiczka? Hah, jaki wykład xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz