- Oooo... Aż zazdroszczę kotce, którą wyrwiesz~ - zamruczała wesoło, kiedy ten wredny paproch przyniósł jej szyszkę, którą bawiła się za kociaka, a ostatnio zgubiła - Gdzie znalazłeś? - przechyliła łeb w bok, przyglądając mu się uważnie. Pręgowany odparł krótko, pod mchem w kociarni. Las podziękowała mu cała rozradowana... Aż nie zobaczyła, że jej ciotka patrzy się na nią uważnie. Zdusiła w sobie ochotę pokazania jej języka, czy też skrzywienia się i po prostu wróciła do rozmowy z przyjacielem, nadal czując na sobie wzrok córki swojej mentorki.
~*~
Reszta dnia minęła jej na polowaniu, tak jak kazała Jaskółczy Śpiew, ćwiczyła tę sztukę. Nie dało się ukryć, że jest strasznie niecierpliwa, a czekanie na ofiarę wręcz ją męczyło. Mimo wszystko wyprawa w głąb lasu zakończyła się sukcesem, przyniosła ze sobą do obozu jednego ptaka i dwie tłuste myszy. Odłożyła piszczki na stos świeżej zwierzyny, po czym walnęła się plackiem tuż obok leżą uczniów. Przy okazji miała okazję posłuchać rozmowę Wąsa z Nocą o tym, że dzisiaj zostaną mianowani. Krzewika zapewne zżerała od środka zazdrość. Nic jednak z tym nie zrobiła, po prostu odpoczęła chwilkę, a następnie wymknęła się z obozu prosto na spotkanie z ukochaną kotką.
~*~
- Hej! Tęskniłam! - zawołała, podbiegając i wtulając się w jej długie, miękkie futro starszej kotki. Ta zamruczała głośno, liżąc ją za uchem. Zaś Leśna Łapa... Jej nawet przez głowę nie przeszło, że zdradza... że robi coś złego... Przy tej kotce czuła się nareszcie sobą i tyle wystarczyło jej do szczęścia. Obie czuły się tak dobrze w swoim towarzystwie, że nawet nie zauważyła, że robi się ciemno. Znanym zwyczajem pożegnała się z niechęcią i ruszyła w drogę powrotną, tym razem przebiegając po drodze przez jakieś dziwnie pachnące rośliny. Dotarłszy do obozu, do jej uszu dobiegły odgłosy radości.
No tak.
Mianowanie.
Niestety terminatorka niefortunnie postawiła łapę, w efekcie czego straciła równowagę i wylądowała w krzakach. Zaczęła się szamotać, wywołując jeszcze większy szelest, aż czyjś pysk nie zawisł nad jej pyskiem. Spopielona Łapa. Cudownie...
- Gdzie byłaś? - dymna ostatecznie wylazła z parszywej pułapki matki natury i popatrzyła na ciotkę. Czy był sens kłamać? Na jej język już pchała się wredna pyskówka, jednak coś wzięło górę nad tym. Uczucie, którego wcześniej nie znała - zagubienie.
- Ja? Oh... Byłam spotkać się z Chryzantemą... - szepnęła, widząc jednak zdziwienie na pysku córki Borsuczej Gwiazdy, kontynuowała - To taka miła kotka... Można powiedzieć, że... Jesteśmy razem... - wymamrotała, spuszczając łeb.
< Popiół? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz