- Niech Gwiezdny Klan przepędza wszystkie pchły z twojego legowiska!! – rozbrzmiało w uszach łaciatej, kiedy młodsza szylkretka z zadziwiającą prędkością wspięła się na drzewo i zniknęła w buszu terenów Klanu Wilka. Świetlisty Potok stała tak jeszcze przez dłuższą chwilę, z wzrokiem wlepionym w miejsce, w którym Nocną Łapę pochłonęły krzewy, zastanawiając się, skąd się biorą takie koty – mimo bólu i uwierających drzazg radosne niczym kocięta, które pierwszy raz w życiu zobaczyły motylka. Otrząsnęła się i spojrzała przed siebie – na łąki swojego klanu. Długie i szerokie. Westchnęła ciężko, po czym zaczęła powoli przekraczać strumyk.
***
Słońce było już nisko na niebie, gdy Świetlisty Potok docierała na trzech łapach w pobliże obozu. Tam ktoś zauważył ją i już po kilku uderzeniach serca kotka miała na karku całe stadko kotów, wypytujących o to, co też jej się przytrafiło, biadolących nad najbardziej poszkodowaną łapą i nie szczędzących ogólnie wysiłków, by tylko szylkretkę wymęczyć do końca. Gdy wreszcie zaakceptowali opowiedzianą zdawkowo przez Świetlistą półprawdę („podczas burzy spadła na mnie gałąź”), medykowi udało się wygonić ich ze swojego legowiska.
- Ta gałąź musiała być spora – mruknął z pewnym rozbawieniem, oceniając obrażenia kotki. Przytaknęła milczeniem, krzywiąc się za każdym razem, kiedy kocur dotykał miejsca wcześniej zranionego i opatrywał skaleczenia. To przynajmniej dało się łatwo wytrzymać; bała się za to tego, co miało się stać potem. Wstrzymała oddech, kiedy medyk przystąpił do delikatnych oględzin przedniej łapy.
- Niestety, bark jest wybity ze stawu. – Chociaż tak właśnie przypuszczała, prawie jęknęła z zawodu. Zapewne było to lepsze niż złamanie kości, ale z tego, co słyszała o zwichniętych stawach, a nie było tego wiele, wysnuła jeden wniosek. Leczenie boli.
Burzowe Serce zawołał Gradową Mordkę. Coś tam do siebie mówili, może także do Świetlistej, ale ta przestała słuchać – próbowała się przygotować na to, co miało nastąpić.
Wreszcie któryś z medyków podsunął jej nasiona maku, które szybko zlizała. Nie miały smaku. Przełknęła, czując mimo woli ukłucie ciekawości, jak odczuwa się ich efekt. Zaraz została ona zaspokojona – kotka odprężyła się, jej mięśnie zwiotczały, a zadrapania przestały dokuczać. Poczuła łapy któregoś z kocurów na swoim boku. Umysł, lekko zamglony przez działanie maku, podpowiedział, że wykonują dalsze badania. Prawie zapomniała o tym, co ma się zaraz stać.
Przeszyła ją fala bólu tak wielka, że prawie udławiła się zaskoczonym sykiem. Nie krzyknęła, bo nie miała w zwyczaju tego robić; zamiast tego wreszcie syknęła iodruchowo próbowała się wyrywać. Co to za medyk, który najwyraźniej próbuje ją zabić?
Po chwili ból zelżał, a w następnym momencie kocur powoli ją puścił. Oddychała szybko, powoli docierało do niej, że miał ją przytrzymać i powstrzymać tym samym przed rozszarpaniem siebie i kolegi po fachu na śmierć.
- Dasz radę wstać? – zapytał Gradowa Mordka, kiedy szylkretka już trochę się uspokoiła. Powoli i niepewnie, spróbowała. Łapa dalej pulsowała bólem, jednak było to nic w porównaniu do tego, co przeszła przed chwilą; poza tym teraz mogła nią poruszać. Chwiejnie stanęła na nogi.
Przeszedłszy parę kroków, podziękowała medykom za pomoc. Odmówiła następnej dawki maku, twierdząc, że uda jej się spokojnie zasnąć i bez nich. Jak się okazało niewiele później, miała rację.
Zwinięta w kłębek w wygodnym i suchym legowisku wojowników, wkrótce zapadła w błogi sen.
***
Wiele księżyców upłynęło od tamtego dnia; zanim Świetlista się obejrzała, zaczynała się już Pora Nowych Liści. W międzyczasie Gradowa Mordka odszedł do Klanu Gwiazdy, a klan przez pewien czas chodził smutny, tak samo szylkretka – w końcu między innymi temu kocurowi zawdzięczała to, że mogła bez problemu chodzić. Wspomnienie walki z nieczystymi siłami strumyczka zaczęło się jednak zacierać w jej pamięci.
Pewnego poranka, kiedy wyszła na polowanie, znienacka przypomniała sobie o zdarzeniach, które miały miejsce jeszcze w Porze Opadających Liści. Może spowodował to podobny kształt chmur na niebie, a może ten sam zapach wiatru, co tamtego dnia; nie wiedziała, ale oprócz wspomnień ten czynnik spowodował, że poczuła chęć odwiedzenia miejsc, między którymi kiedyś przerzucała ją pogoda. Podreptała w kierunku Czterech Sióstr.
Chociaż trójka drzew trzymała się całkiem nieźle, jedno z nich było na pewnej wysokości złamane – pień leżał nieopodal, a powyginane gałęzie straszyły wynędzniałymi liśćmi. Widok był smutny i kotka zadrżała mimowolnie. Gdyby miała mniej szczęścia, mogłoby jej tu teraz nie być.
Ruszyła wzdłuż strumienia, rozpamiętując dawne zdarzenia – z tego miejsca pamiętała akurat tylko podwodną szamotaninę, niemożność zaczerpnięcia oddechu, a wreszcie trafienie gałęzią, która wybiła jej bark. Dalej… rozpoczynała się dziura, bo zapewne w którymś momencie straciła przytomność.
To przypomniało jej o jeszcze jednym – Nocnej Łapie. Kotka chciała jej podziękować za ratunek i przypomniała sobie teraz, że kiedyś nie zdążyła. Cóż, może jeszcze kiedyś ją spotka.
Spojrzała na strumień i poczuła nagłą chęć sprawdzenia, co by było, gdyby tam wskoczyła. Z początku zganiła samą siebie za taki pomysł, ale ostatecznie… Poziom wody był trochę wyższy ze względu na odwilż, ale co mogło się stać? Świetlisty Potok ostrożnie dotknęła łapą wody.
Odpychając złe wspomnienia z udziałem strumyka i uznając, że takie pomysły to zapewne wpływ pogodnego charakteru Nocnej Łapy - nie zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że młodsza szylkretka naprawdę umie oddziaływać na odległość – weszła powoli do rzeczki.
Woda była niewiele czystsza, niż kiedyś, i wcale nie cieplejsza. Świetlistej nie chciało się jednak z niej wychodzić i opływana z obu stron wartkim nurtem, brodziła w niej dalej. W pewnym momencie, kiedy po widoku przewalonego pnia poznała, że doszła w pobliże Wielkiego Drzewa, a więc miejsca, w którym jej i Nocnej udało się kiedyś opuścić zdradzieckie wody rzeczki, między gałązkami krzewów na brzegu coś zamajaczyło. Zanim się obejrzała, dobrze jej znana, czarno-ruda kotka wylądowała w strumyku tuż przed nią, rozchlapując wodę naokoło, w tym całkiem niezłą porcję na łaciatą.
„Skąd ona się bierze!?” pomyślała Świetlista – nie miała ochoty na roztrząsanie tego, w jaki sposób znalazły się w tym samym miejscu w tym samym czasie i uznała to po prostu za pokrętne działanie Klanu Gwiazdy, zresztą z tą kotką chyba wszystko było możliwe – z wciąż świeżym w pamięci początkiem ostatniego spotkania z uczennicą Klanu Wilka, kiedy znienacka wybiegła ona z lasu. Teraz, pozostawiając łaciatą w nie mniejszym zaskoczeniu niż owego dnia, już otwierała pyszczek, żeby się przywitać.
Nie dane jej było jednak zrobić tego ot tak. Świetlistego Potoku nie można tak sobie bezkarnie ochlapać, o nie. Zanim tamta zdążyła coś powiedzieć, burzowiczka uniosła się i trzepnęła przednimi łapami w taflę wody, posyłając w stronę Nocnej Łapy deszcz kropelek, przyglądając się temu z niepodobnym do siebie rozbawionym uśmieszkiem.
<Nocna Łapo? Gołębia Łapo?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Zaklepuję, Nocna Łapa.
OdpowiedzUsuń