Bura kotka dumnie wkroczyła do kociarni. Sama nie była pewna, czy cieszy się z faktu, że jej mentorka ma dzieci, czy nie. To przeszkadzało w jej i tak opóźnionym treningu, ale ona zapierała się wszystkimi swoimi łapami, jakoby n i k t inny nie miał prawa jej uczyć. Może i Łza była dorosła, ale na pewno nie była dojrzała. Chociaż może to też jej urok? Czarna pointka myła właśnie swoją liliową córeczkę, podobną trochę do starszej siostry, Jagodowej Skórki. Pierwsza jej nadejście zauważyła właśnie Wierzba, podrygując nagle.
— Ciocia Łezka! — zawołała, powiadamiając tym samym swoją matkę o nadejściu buro-białej. Mentorka uśmiechnęła się ciepło do uczennicy i gestem zachęciła ją do podejścia bliżej. Mimo że Łzawa Łapa pojawiała się tutaj niemal codziennie, na ploteczki, Rybi Ogon zawsze cieszyła jej obecność.
— Co tam, Łezko? Nadal nie chcesz z nikim potrenować? — zapytała, patrząc na kotkę.
— No weź, w życiu! — burknęła tamta — Jagodowa Gwiazda już kilka razy mnie w tej kwestii upomniał, ale przecież poluję dla Klanu, prawda? Trening może poczekać kilka księżyców. Jeśli do niego wrócę to tak, jakbym przyznała mu rację, że powinnam.
A wiesz. On wtedy będzie jak "haha. Jestem wielkim i potężnym liderem. Słuchajcie się mnie", a ja będę jak "Jeny co za porażka" a on wtedy "Mówiłaś coś?" z tą swoją wiecznie oburzoną miną, a ja mu powiem "Nie, nie, skąd" i będzie się tym napawał! — podczas owego monologu kotka przybierała na zmianę niski głos kocura i swój, ubarwiony emocjami. Dość często zdarzało jej się to robić, co często bawiło rozmówcę. Rybka już otwierała usta, aby coś odpowiedzieć, gdu odezwała się Wierzba.
— Ciociu, ciociu! A poudawaj jeszcze kogoś!
Łzawa Łapa zamrugała zdziwiona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko.
— Mówisz? No dobrze — rozejrzała się po kociarni. Cioci Żwirki i jej dzieci nie zlokalizowano. Wykorzysta to.
— "Och! Słuchajcie tego! Wiecie, jaka jest najagresywniejsza roślina? Przebiśnieg!"
Mała zachichotała, słysząc zmodulowany, trochę piskliwy głosik Łzawej Łapy. Na ten dźwięk kotka poczuła miłą satysfakcję.
— Kaczka! To Kaczka! — podskoczyła z łapki na łapję — Jeszcze!
Kocica wyprostowała się dumnie.
— "Jakiż ja jestem wielki i wspaniały? A moje futro? Takie długie i cudowne. Podziwiajcie mnie!"
— Srebrne Poroże! To Srerbne Poroże! — odgadła koteczka. Łzawa Łapa zaśmiała się. Okay. Teraz polecimy w inną stronę. To myśląc zrobiła nadętą minę.
— "Gołąb, głuptoku! Przestań pleść i skup się na pracy. Z twoim podejściem nadajesz się co najwyżej na medyka! Widzisz mnie? Jestem silna i mam..."
Owa przemowa trwałaby dalej, gdyby za plecami Łezki nie pojawił się cień o wiele wyższej i na pewno silniejszej Żmijowej Łapy, która wypluła na ziemię niesiony pokarm.
— Przesrane — syknęła — Łzawa Łapo. Masz przesrane.
Futro na ciele kocicy zjeżyło się. Wiedziała, że pyskując pogorszy swoją sytuację, a jednak nie mogła się powstrzymać.
— Ach tak? No to dawaj — burknęła — za takie wyrażanie się przy kociaku mogę ci pokazać, gdzie raki zimują.
Rybi Ogon wstała i stanęła pomiędzy uczennicami.
— Nie. Dajcie spokój, nie jesteście kociętami — powiedziała poważnie, patrząc na obie. Żmijowa Łapa, najpewniej wysłana tutaj w celu doniesienia królowym jedzenia warknęła jakąś obelgę pos nosem i ruszyła w swoim kierunku, złożecząc na Łzawą. Bura spojrzała w kierunku Wierzby, mając nadzieję że mimo wszystko podobał jej się występ.
< Wierzb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz