Do moich uszu doszły, niewyraźne nawoływanie Nocnej Łapy. Powoli otworzyłam oczy. Nadeszła pora nowych liści. Śnieg powoli topniał, a po nim zostawały jedynie drobne kałuże i wilgotność w powietrzu. Drzewa były nadal nagie, lecz w mojej głowie tworzył się obraz zazielenionych od pąków i liści koron. W końcu zebraliśmy się przed żłobkiem. Po tylu treningach wreszcie coś nowego. Powoli zaczynałam rozumieć Świerka, który tyle księżyców robił codziennie to samo. Każdego dnia myślałam nad tym samym. Kiedy wreszcie zostanę wojownikiem. Opowieści cynamonka robiły się z dnia na dzień coraz ciekawsze. Chodzenie bez nadzoru mentora, samodzielne podejmowanie decyzji, żadnych kar. No i wreszcie najważniejsze: dostanie własnego ucznia. Świerk nie mógł się tego doczekać. A ja? Nie byłam nawet wojownikiem. On miał dobry kontakt z każdym wojownikiem, a ja nie mogłam rozmawiać z innymi niż on poważnie, bo wszyscy traktowali mnie jako małą uczenniczke. Dobrze, że chociaż miałam rodzeństwo, które mnie rozumiało. Wyruszyliśmy do Brzozowego Zagajnika. Podzieliliśmy się na grupy ja i Gardenia kontra Wąs i Noc. Na początku to rudawi wygrywali, lecz w pewnym momencie we mnie i liliową wkroczyła nieziemska siła. Zaczęłam unikać ciosów Wąsika, a potem wymijając go, zaatakowałam od tyłu. Gardenia, nie mogąc nadążyć za Nocą, skoczyła na jej bok, a ja nieoczekiwanie zostawiłam brata i zespołowo z rudzielcem na karku unieruchomiliśmy moją siostrę. Gdy przyszło mi walczyć samej na resztę, już po kilku minutach przegrałam, ale za każdym kolejnym razem szło mi lepiej. Jednak walczenie w grupie a walczenie w pojedynkę to jedna duża przepaść.
***
Wstałam o świcie, prawie równocześnie z Nocą, wyszłyśmy radośnie na dwór, po śniegu nie było już ani śladu. Pora nowych liści, była moją ulubioną porą roku. Natknęłyśmy się na mentorów. Wzrostowo byłyśmy z nimi równe, trochę dziwnie się czułam, byłam strasznie wyrośniętym uczniem. Zauważyłam to, kiedy mianowana została Miodowy Nos.
- Dzień dobry Nocna Łapo, dzień dobry Spopielona Łapo mamy dla was ważną wiadomość - powiedziała Szepczący Wiatr - Stwierdziliśmy wraz z Borsuczą Gwiazdą i Płonącym Grzbietem, że pora was mianować.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Przez tyle treningów, tyle dni myśleliśmy tylko o jednym. Mianowanie. Trochę baliśmy się pytać o to mentorów, bo potem mówiliby nam referaty o tym, że nie jesteśmy gotowe i inne tego typu rzeczy. Szybko pobiegłam po resztę. Poszłyśmy na ostatni trening. Po powrocie od razu zaczęło się mianowanie. Najpierw mianowano Gardenie i Wąsa, potem przyszła pora na mnie. Tata zwrócił się do mnie.
- Ja, Borsucza Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Spopielona Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam - odpowiedziałam najbardziej poważnie, jak umiałam.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Spopielona Łapo, od tej pory będziesz znana jako Spopielona Paproć. Klan Gwiazdy cieni twój odwagę i pracowitość oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka.
<Nocna Łapo? Wreszcie się doczekałaś ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz