Były już dość daleko od obozu, gdy ostre pazury wbiły się w grunt z dużą gwałtownością.
— Twój ojciec sobie z nas kpi! — warknęła niewielka, bura kocica, bardziej do siebie, niż do partnerki. Żadną niespodzianką była dla niej zagrywka, z jaką w kierunku ich rodziny wystąpił Nocna Gwiazda, a mimo tego była zła. Stary zrzęda, a jaki dzieciak! Mógł sobie nie lubić Ciernistej Łodygi, nic jej to nie obchodziło. Ale co do tego miały jej dzieci? Dzieci jej i jego córki? Tak traktuje się własne wnuki?
Przydzielenie mentorów dla jej dzieciaków było jawnym atakiem na jej rodzinę. Cały Klan doskonale wiedział, że zarówno ona, jak i jej rodzeństwo najchętniej skoczyliby do gardła Żmijowej Łusce, gdyby tylko była taka sposobność, w dodatku ze wzajemnością. Cierń była tym trochę zmęczona. Może to wizja straty siostry, po której nadal się nie otrząsnęła, a może po prostu jest to ciężar obowiązku, jaki na nią spadł? Nie mogła być tego pewna i szczerze, w ogóle jej to nie obchodziło. Miała dość.
— W-wiem — szepnęła cicho Brzoskwiniowa Gałązka — T-to co zrobił... To było nie fair.
Ciernista Łodyga spojrzała na nią, a na jej pyszczku pojawił się smętny wyraz. Wiedziała, że w sercu kremowej kotki trwa okropna, wielka burza. Że jej rodzina jest teraz rozdarta na dwa obozy, a ona kocha wszystkich jej członków. Cierń chciałaby mieć łagodniejsze zdanie o swoim teściu. Chciałaby nie znosić go trochę mniej, tylko dla niej. Jednak jego dzisiejszy czyn... Mimo że słońce już zaszło, ona nadal nie mogła się z tym pogodzić.
Zbliżyła się trochę do ukochanej i liznęła ją za uchem.
— Martwię się trochę... O klan. Zauważyłaś, że niemal wszyscy są skłóceni? Właśnie teraz, gdy powinniśmy być silni? — zapytała cicho. Córka Złotej Melodii pokiwała głową.
— Tak. To niepokojące.
Cierń przez moment patrzyła na swoje łapy. Czy gdyby była już liderem, coś by się zmieniło? Przecież nadal miałaby konflikt ze Żmijową Łuską. Może tak naprawdę była taka sama, jak Nocna Gwiazda?
Jedyną rzeczą, która na tę chwilę ich rozróżniała, był zdrowy rozsądek. Oboje byli smutni, zmęczeni i zagubieni. Cierń po prostu myślała trzeźwiej. Może nawet na swoją niekorzyść?
— Za dużo myslisz, kochanie — szepnęła Brzoskwinka. — Fiołek to zaradny kociak. Ja bym się bardziej martwiła, czy ona przypadkiem nie ustawi Żmijowej Łuski do pionu — zachichotała.
Cierń uśmiechnęła się blado, jej serce poczuło się jednak, jak nabite na gałąź. Albowiem Brzoskwinka właśnie próbowała ją pocieszyć.
To ona powinna być tą, która pociesza.
<Guess who wyszedł ze wprawy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz