Kocur pomógł jej się nieco otworzyć, jednak Tawuła wciąż była wycofana do obcych kotów, w szczególności starszych, których pyski udekorowane były zmarszczkami. Wyglądali groźnie, nie licząc babci Bożodrzew. Przynajmniej w oczach Tawuły starsza wydawała się miła, kiedy razem z Rozświetlona Skórą, Mroźnym Wichrem, Słońcem oraz Promykiem odwiedzali starszą w starszyźnie. Czując przypływ odwagi, Tawuła postanowiła wdrapać się na grzbiet starszej i zwinąć w kłębek, mając nadzieję, że uda jej się zlać z futrem starszej. Mroźny Wicher przeprosił za córkę, ściągając ją z grzbietu teściowej, która zaskoczona zachowaniem jednego z potomków, wydała z siebie prychnięcie, mające w domyśle przywołać kociaka do porządku.
– Chciałam się pobawić z babcią... – miauknęła Tawuła, nie rozumiejąc, że nie była już takim małym kociakiem, którego z łatwością mogły dźwigać starcze plecy. Dobrze odżywiona ważyła o wiele więcej niż księżyce temu, gdy była małym, białym, ślepym szczurkiem.
– Możecie pobawić się w coś innego... Bożodrzewny Kaprys może opowiedzieć ci bajkę, wam wszystkim, o ile nie będziecie po niej skakać...
~~~
– Miałam rację! Jagienka nie była i nie jest złym kotem! – miauknęła w przestrzeń, do nikogo konkretnego. Być może postanowiła swoje myśli ogłosić całemu światu. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że kocica, będącą jeszcze chwilę temu więźniem, została asystentką medyka. Ciocia Ćma musiała jej ufać na tyle, aby zdecydować się ją przyjąć jako swoją uczennicę i towarzyszkę w legowisku medyków. No i również Judaszowcowa Gwiazda, może nawet sam Klan Gwiazdy do niego przemówił w tej sprawie, aby uwolnić rudą z niewoli.
Jedynie tata wydawał się nie być zadowolony z tej decyzji, gdy lider ogłosił podczas przemowy, że Jagienka, zwana z dniem dzisiejszym Jagnięca Łapa zasili grono medyków. Kiedy Tawuła wraz z rodzeństwem udawała się na okresowe badania, Rozświetlona Skóra zawsze był obok, tak w razie czego. Pilnował, aby jego pociechom nic złego się nie stało, nawet jeśli podchodziło to trochę pod paranoję białego kocura.
Tawuła wpatrywała się z zainteresowaniem w nową medyczkę, ciesząc się, że może jej się dokładniej przyjrzeć. Posłusznie wykonywała polecenia asystentki medyczki, przynajmniej do czasu, gdy na pysku kocicy pojawił się trudny do odgadnięcia wyraz. Tawuła zmartwiona, że może jest chora usiadła, oczekując na diagnozę, jednak zamiast podzielić się z kociakiem informacjami, Jagnięca Łapa podeszła do Ćmiego Księżyca, chwilowo zostawiając kocięta same sobie.
– [...] Tawuła to kotka... Prawda? [...]
Zaciekawiona rozmową starszych kocic, którą nie była w stanie w pełni usłyszeć, zeskoczyła z kamiennego podwyższenia, lądując przy tym na brzuchu z powodu źle ocenionej odległości.
– Tawuła, co ty wyrabiasz – miauknęła Promyk, nachylając się do siostry znajdującej się na podłodze. – Tata powiedział, że mamy być grzeczni, bo Judaszowcowa Gwiazda i Klan Gwiazdy się na nas zezłoszczą, jeśli będziemy psocić w lecznicy!
– M-myślałam, że podłoga jest bliżej... – jęknęła. Miała nadzieję, że nie zrobiła sobie nic w brzuszek czy łapki podczas upadku. Podniosła się z kamiennej posadzki i się otrzepała. – A ty od kiedy słuchasz się taty, co? – spytała, przybierając nadąsany wyraz pyska, gdy największe żywe srebro w miocie wytknęło Tawule złe zachowanie. Nie upadła przecież celowo. Nie lubiła upadać.
– Rozświetlona Skóro, możesz do nas podejść?
– Hm? – Na pysku kocura pojawiło się zmartwienie, gdy medyczka się do niego zwróciła. Wyminął kocięta, rezygnując z przywołania ich do porządku.
Tawuła zapomniała o podsłuchaniu rozmów starszych, decydując się na swego rodzaju zabawę z siostrą, która raz za razem pacała ją łapką w głowę, gdy ta stojąc na tylnych łapach oparła się całym ciałem o kamień, na którym brązowa szylkretka siedziała. Przynajmniej nie rozniosły lecznicy podczas tej kocięcej zabawy, pamiętając o tym, aby nie dotykać niczego, no chyba, że medyczki powiedziałyby inaczej. A nikt nie wspominał o tym, że nie można było się nawzajem pacać łapkami po głowach w lecznicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz