Pokręciła głową, przypominając sobie wczorajszą sytuację, gdy razem z Skrzypiącym Skrzypem wybrała się w okolicę Kamiennych Strażników, aby pozbierać potrzebne zioła. Gdyby nie bury van, prawdopodobnie umarłaby ze strachu. Właściwie, umierała ze strachu, kiedy niebieskie oczy przewodnika skupiły się na niej i kocur zadał jej pytanie, dotyczące tego, gdzie morderczyni Koziego Przesmyku i Rozkwitającej Szanty udała się po swojej śmierci. Była w stanie poczuć jego ból, żal i smutek. Gdyby nie Skrzypiący Skrzyp, prawdopodobnie również zatraciłaby się w tych negatywnych emocjach, co starszy kocur. Gdy tylko wrócili do obozu, Wełna natychmiast poinformowała starszych medyków o tym, co wyrabia i gdzie się znajduje przewodnik, w razie potrzeby udania się do niego, aby chociaż sprawdzić czy żyje lub z zamiarem udania się i podania odpowiedniej dawki ziół mogącej przynieść mu chwilę wytchnienia.
Mimo, że Skrzypiący Skrzyp, a nawet medyczka, zapewnili ją, że dobrze zrobiła, reagując, lecz nie decydując się zostać dłużej przy przewodniku, czuła się źle z tym, że nie była w stanie nic więcej zrobić. Jej chude, słabe łapy cudem były w stanie odciągnąć kremowego od kamiennego monumentu, aby nie uderzał w niego. A kiedy podczas powrotu do obozu spojrzała raz w jego stronę, dostrzegła, że kocur kładzie się na trawie. Później pod wieczór sam zajrzał do lecznicy, prosząc o ziarna maku Zawilcową Koronę.
– Pójdę zanieść zioła królowej – poinformowała mentorkę.
Spakowała w liście potrzebne medykamenty, z którymi udała się do żłobka. Dziwnie się czuła nie widząc w zasięgu spojrzenia matki Księżycowej Łapy, która wręcz wryła się w obraz kociarni. W żłobku było cicho. Za cicho. Tylko jedna królowa i jak na razie ani jednego kocięcia. Słodka Dziewanna uniosła spojrzenie na Wełnistą Łapę, która po przywitaniu się z ciężarną, podsunęła jej zioła przygotowane przez Wdzięczna Firletkę i wytłumaczyła na co one są. Przez chwilę porozmawiała z szylkretową kocicą, jednak kiedy do kociarni zajrzał Burzowe Chmury, Wełnista Łapa czym prędzej się ulotniła, nie chcąc, aby kocur znowu jej wytknął, że podsłuchuje rozmowę. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego para, jaką tworzyli Słodka Dziewanna i Poczciwy Dziwaczek zdecydowała się na pomoc Burzowych Chmur, a nie jakiegoś innego kocura. Mimo to nie podzieliła się z nikim swoją uwagą, pamiętając, jak para zareagowała, gdy medyczka potwierdziła ciążę Słodkiej Dziewanny. Byli szczęśliwi. A to wszystko dzięki niebieskiemu kocurowi.
– Wełnista Łapo, masz chwilę? – miauknęła Skrzydlata Płomykówka, u której boku stał Skrzypiący Skrzyp. Albinoska rozszerzyła oczy, widząc opuchnięty pysk kocura, za który van się trzymał.
– Mam. Właśnie wracałam do lecznicy... Co się stało Skrzypowi?
– Ząb – wymruczał, by już po chwili siostra Oskrzydlonego Ognika wytłumaczyła uczennicy dokładniej co się przytrafiło buremu vanowi
W trójek zniknęli we wnętrzu lecznicy. Wełnista Łapa przez wzgląd na niskie doświadczenie medyczne zdecydowała się wcześniej poinformować mentorkę o przypadłości Skrzypa i po krótkim podzieleniu się z kocicą propzycją leczenia, sięgnęła po korę, która miała przynieść ulgę vanowi. Wystarczyło, aby ją przeżuł i przepłukać później pysk świeżą wodą.
– Jeśli mu się nie polepszy, przyjdzie ponownie – miauknęła, mając nadzieję, że kuracja przebiegła pomyślnie i ponowna wizyta w celu wyleczenia zęba kocura nie będzie koniecznie
Skrzydlata Płomykówka podziękowała w imieniu starszego wojownika, który miał owinięty pysk zwilżonym mchem i pajęczyną. Kocur jedynie skinął głową w podziękowaniu. Oboje zniknęli w legowisku wojowników, a Wełnista Łapa odprowadziła ich jedynie spojrzenie. Po upewnieniu się, że bezpiecznie trafili do legowiska, kocica udała się pomóc w sprzątaniu parteru Skruszonej Wieży, nim sama również udała się na spoczynek.
[trening medyka 663 słów + leczenie NPC]
Wyleczeni: Skrzypiący Skrzyp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz