– Skąd ci to się wzięło... – prychnęła, starając się pozbyć plan z jagodowego soku zmieszanego z krwią zwierzyny. – Mówiłaś, że lubisz kolor swojej sierści, więc dlaczego brudzisz się w barwnikach? Spójrz, nie ważne ile szoruję cię językiem, czerwień nie schodzi...
– Sama się umyję – wymruczała Tawuła, gdy matka ponownie przejechała językiem po jej głowie. Część futra nieznacznie się uniosła, tworząc na czubku głowy kociaka grzebień. – J-jastrzębi Zewie...
– Cicho. Nie pozwolę, aby Pikująca Jaskółka miała kolejny powód do szydzenia ze mnie. Jutro będziecie mianowani, pamiętasz? Macie się dobrze prezentować, aby utrzeć jej nosa. Twoi ojcowie też by tego chcieli.
– Dlaczego się nie lubicie? – spytała. Jastrzębi Zew mocniej potarła językiem po białej sierści. – Pikująca Jaskółka jest zastępczynią, wujek taty jej ufa i ją lubi... Au! – Odskoczyła od karmicielki.
– Tawuła! – zawołała królowa. Tawuła miała przewagę, miała sprawne wszystkie łapy. Specjalnie odskoczyła od karmicielki, aby jej ponownie nie dopadła i nie szorowała szorstkim językiem.
Biała kotka spojrzała się na matkę spode łba, po czym owinęła ogon wokół siebie i sama przystąpiła do pielęgnacji własnej sierści. Potrafiła sama się czyścić. Mogła odciążyć królową chociaż w tej czynności, widząc, że trudno było jej się poruszać. Poza tym nie chciała być szarpana.
– Mówiłam... Potrafię sama się umyć... – miauknęła, gdy skończyła lizać swój grzbiet. Czerwień rozjaśniła się na końcach futra i wyglądała na jasny róż niż na szkarłat. – Dlaczego nie lubisz Pikującej Jaskółki? – szepnęła, nie chcąc sprawiać kłopotów mamce. Kotka nie raz starała się zniechęcić Tawułę i jej rodzeństwo do kremowej kocicy. Tawuła nie miała jej nic do zarzucenia. Zastępczyni wydawać by się mogło była lojalna wobec klanu i pomagała w rządzeniu brązowemu liderowi. Czyżby chodziło o jakiś uraz z przeszłości? Podobnie, jak tata Rozświetlona Skóra nie lubił Jagnięcej Łapy? Czy może kremowa naprawdę była złym kotem, a Jastrzębi Zew jako pierwsza po prostu to odkryła, i pragnęła ustrzec przed nią kocięta?
~~~
Mimo, że wspólnie z rodzeństwem opuściła kociarnie, na moment oddaliła się od nich, udając się do wcześniej przygotowanej łupiny zawierającej czerwony barwnik. Ostrożnie zanurzyła w nim swoją małą łapkę, tworząc czerwoną skarpetkę. Część czerwonego barwnika znalazło się na ogonie kocicy. Pod okiem stworzyła czerwoną linie, która przechodziła przez bok i część grzbietu i łączyła się z pomalowanym ogonem. A na zakończenie swej stylizacji odcisnęła swoją łapkę wokół lewego oka, której czerwień na krańcach była rozmazana. Po skończonej stylizacji na szybko, przedarła się przez tłum i prześlizgnęła się do swojego rodzeństwa. Wręcz czuła, jak Jastrzębi Zew wywierca jej dziurę w plecach. Dekoracje, które zrobiły jej ciało były jej częścią i chciała wraz z nimi zrobić krok w kierunku dorosłości. Trudno, że zawiodła mamkę. Może chociaż Pikująca Jaskółka doceni jej twórczość. Judaszowcowa Gwiazda zwrócił się do potomstwa siostrzeńca, które stało wyczekując przemowy starszego.
Brązowy zwrócił się do białej kocicy, a Tawuła zauważyła, że jego źrenice się rozszerzyły, kiedy skupił spojrzenie na przyszłej wojowniczce. Może jemu również nie przypadła do gustu stylizacja kotki?
– Tawuło, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Tawułowa Łapa. Twoim mentorem będzie Pchełkowy Skok. Mam nadzieję, że Pchełkowy Skok przekaże ci całą swoją wiedzę.
Biała kotka przeniosła spojrzenie z Judaszowcowej Gwiazdy, spoglądając w kierunku niebieskiej szylkretki, która na dźwięk swojego imienia wystąpiła z tłumu, stając przed córką Rozświetlonej Skóry. Mimo, że przez cały ten czas podczas ceremonii Tawuła czuła się nieswojo pod spojrzeniami pobratymców, uśmiechnęła się kiedy zdała sobie sprawę, że jej mentorem będzie kot, z którym dzieliła aż trzy cechy: wywinięte uszy, w dodatku zakończone pędzelkami oraz intensywny zielony kolor oczu. Brakowało jeszcze tylko krótkie ogonka do kompletu, bo jeśli chodziło o kolor futra, Tawuła przepadała za śnieżnobiałą bielą, identyczną jak u taty i babci. Nie zamieniłaby jej na żaden inny odcień. A to, że czasami ją dekorowała to była zwyczajna zabawa i chęć dania upustu kocięcej wyobraźni.
– Pchełkowy Skoku. – Tym razem wujek taty zwrócił się do szylkretki. – Jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swoich mentorów, Jastrzębiego Zewu oraz Mirtowego Lśnienia doskonałe szkolenie i pokazałaś swoje oddanie względem klanu. Będziesz mentorem Tawułowej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę.
Tawuła poruszyła uchem zaciekawiona, gdy dowiedziała się, że wieczna królowa była kiedyś mentorem jej własnej mentorki. Może dzięki niej dowie się naprawdę co zaszło między Jastrzębim Zewem, a Pikującą Jaskółką? Wpatrywała się w pysk szylkretowej kocicy, która bez większych emocji spoglądała na swoją podopieczną, by w końcu zetknąć się z nią nosem.
Teraz Tawułowej Łapie pozostało uczęszczać na trening ze swoją mentorką, a jeszcze wcześniej pamiętać o przeniesieniu kolekcji kamieni z kociarni do nowego legowiska.
Trening wojownika – 785 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz