Rysi Trop przeciągnęła się i ziewnęła szeroko, zanim opuściła legowisko. Obóz był jeszcze cichy. Kilka kotów drzemało przy krawędzi polany, a z legowiska starszyzny dobiegało ciche pochrapywanie. Powietrze pachniało świeżą rosą i liśćmi. Kotka wyszła na środek obozu, czując pod łapami chłodną ziemię. Był ranek, ale słońce dopiero zaczynało przebijać się przez korony drzew. Wpatrzyła się w wejście do obozu i przez chwilę zastanawiała się, czy ktoś już wrócił z porannego patrolu.
— Wstajesz wcześnie — mruknął za nią Piołunowy Dym, przeciągając się pod krzakiem paproci.
— I tak bym nie zasnęła — odpowiedziała, siadając obok niego. — Myślałam, że może pójdę sprawdzić granicę przy rzece, zanim zrobi się zimno.
— Dobry pomysł. — Kocur ziewnął i przetarł pysk łapą. — Ale nie idź sama. Wiesz, co stało się z Plamistą Łapą — dokończył, z nieco przygnębionym wyrazem pyska. Rysi Trop skinęła głową. Wiedziała, że to nie była rada do zignorowania. Po chwili dołączyła do niej Tropiąca Łapa, młoda uczennica, której wzrok lśnił z podekscytowania. Razem ruszyły w stronę wyjścia z obozu. Ścieżka prowadziła przez kręte zarośla i niskie paprocie. Rysi Trop szła pierwsza, uważnie stawiając kroki. Tropiąca Łapa starała się ją naśladować, choć co chwilę potykała się o korzeń lub gałąź. Kotka odwracała się co jakiś czas, by sprawdzić, czy uczennica nadąża.
— Nie śpiesz się — powiedziała spokojnie. — Lepiej zrobić dziesięć kroków powoli niż jeden w pośpiechu i hałaśliwie — mruknęła. Tropiąca Łapa skinęła głową i ostrożniej podniosła ogon. Kiedy dotarły do rzeki, woda była spokojna, a powierzchnia błyszczała w słońcu. Na brzegu widać było kilka śladów, ale żadne nie wyglądały świeżo. Rysi Trop pochyliła się i powąchała ziemię.
— Zeszłonocne — powiedziała. — Nic nowego. — Czekoladowa szylkretka przyglądała się śladom z zainteresowaniem.
— To lisi trop? — zapytała.
— Tak. I na szczęście stary. — Kotka odwróciła się i rozejrzała. — Ale zawsze warto sprawdzić. Nigdy nie wiadomo, kiedy wróci.
Zanim ruszyły z powrotem, Rysi Trop zatrzymała się na chwilę przy wodzie. Napiła się i uniosła głowę. Rzeka była czysta, a po drugiej stronie błyszczały kamienie w słońcu. Przez moment czuła tylko spokój. Mimo że gdzieś mógł czaić się drapieżnik.
— Chodźmy — powiedziała w końcu. — Trzeba zameldować Nikłej Gwieździe, że jest czysto. — Trop podskoczyła z energią, a Rysi Trop uśmiechnęła się lekko. Lubiła patrzeć na młode koty. Ich zapał przypominał jej o czasach, gdy sama była uczennicą. Wiedziała jednak, że to właśnie spokój i cierpliwość są tym, czego trzeba się nauczyć najtrudniej. Wróciły do obozu, gdy słońce stało już wysoko. Nikła Gwiazda siedział przy stosie świeżej zdobyczy, dzieląc się językami z Makowym Nowiem.
— Nic niepokojącego — zameldowała Rysi Trop. — Tropy są sprzed nocy.
— Dobrze. — Kocur skinął głową. — Bądź gotowa, bo wysyłam cię na patrol. Razem z Miodową Korą, Iskrzącą Nadzieją — dokończył, patrząc się wymownie na Makowy Nów.
— W porządku — odparła, odchodząc od lidera. Przez chwilę patrzyła, jak inni wojownicy rozmawiają, jak uczniowie biegają po obozie, a starszyzna wygrzewa się na słońcu. Szylkretka musiała iść do Miodowej Kory, chociaż nie chciała. Kotka czuła się lekko poirytowana, że Iskrząca Nadzieja spotyka się z jej bratem. Ryś skierowała się pod niedalekie krzewy, mając w pysku małego drozda. Pora Opadających Liści dawała we znaki, przez małą ilość zwierzyny. Mimo że terytorium Klanu Wilka ostatnio się powiększyło, nadal brakowało zwierzyny na stosie. Z niesmakiem wojowniczka wypluwała z pyska pióra, które dotykały jej języka. Zmrużyła oczy i rozejrzała się za bratem. Ostatnio tyle się działo, że nie mówiła z nikimkolwiek, oprócz pojedynczych słów. Nadal trapiło ją życie w kulcie; wymykanie się z legowiska czy polowanie na brudnych włóczęgów. Na samą myśl o tym, kotka nie miała apetytu. Nagle, przykrył ją cień, który bez problemu zasłaniał jej światło.
— Przepraszam… Hej! Posuniesz się? — wymruczała, z grymasem na pyszczku. Minęła chwila, zanim Rysi Trop podniosła głowę. Nad nią stał liliowy wojownik — Miodowa Kora. Swoim dużym cielskiem, zasłaniał stojącą za nią Iskrzącą Nadzieję. Szylkretka z ciekawością przycupnęła na ziemi, szukając wzrokiem Ryś.
— Makowy Nów poinformowała nas o patrolu — zaczął. Niebieska przytaknęła, z trudem przełykając mięso.
<Miodek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz