*Wszystko dzieje się przed śmiercią Leszczyny*
Mijał drzewa, dokładnie obserwując ich budowę. Musiał znaleźć idealne miejsce, by móc zbudować tam swoją "bazę". Chciał zrobić ją w jakiejś odległości od obozu, w końcu wiedział, że gdyby znajdowała się ona tuż przy polanie, każdy patrol zwiadowców mógłby natrafiać na jego budowle. To byłoby problematyczne i dla niego i dla patrolujących teren zwiadowców, wybitych z rytmu pracy. Dlatego coraz bardziej oddalał się od obozu, zbliżając się powoli do Szopy Strachu.
***
Jeszcze niedawno narzekał na tłum w legowisku uzdrowicieli. Przecież było ich sporo i wszyscy musieli pomieścić się w jednym legowisku, wraz z pacjentami i wszystkimi zebranymi ziołami, starając się nie przeszkadzać sobie nawzajem. Teraz jednak cała lecznica była pogrążona w żałobie, spowodowanej nagłą śmiercią Kruszynki. Choć Poranek nie znał jej dobrze, również siedział wraz z Wiciokrzewem i Osetkiem "opłakując" zmarłą uzdrowicielkę.
Nie spodziewał się jej śmierci. Kocur miał spore wrażenie, że coś przegapił. Ten jeden aspekt, który był odpowiedzialny za taki obrót spraw. Wbił wzrok w ziemię. Świat z dnia na dzień potrafił stracić tyle kolorów. Może Wszechmatka naprawdę maczała w tym łapy? Ale to nie miałoby sensu. Nie miała za co karać całego Owocowego Lasu.
Powoli wszedł do lecznicy, rozglądając się dookoła. Wiciokrzew siedział na swoim legowisku, Osetek dotrzymywał mu towarzystwa. Rudy spiął się na ich widok. Chociaż miał kontakt z młodszym uzdrowicielem i jego uczniem, były one tylko i wyłącznie ze względu na stanowisko. Szybkie "cześć", mijając się w wejściu, krótkie pytania o stan pacjentów czy brakujące zioła. Miał wrażenie, że nie potrafił z nimi rozmawiać, a odkąd tylko wrócił na swoje stanowisku czuł się jak odludek, jakieś stworzenie nie z tego świata, próbujące dostosować się do otaczającego środowiska. W dodatku wcześniej jego kontakty z dwójką kocurów nie były zbyt częste. Przecież wtedy w legowisku przebywała również Kruszynka, co powodowało, że rudy częściej przebywał gdzieś indziej, nie zaczynając rozmów z żadnym z uzdrowicieli. Teraz wszystko musiało ulec zmianie.
Kiwnął lekko głową na powitanie i szybkim krokiem ruszył w stronę zebranych ziół. Chciał wrócić do szukania dobrego miejsca na schronienie, a zbieranie ziół podczas takiego wypadu mogło podwoić skuteczność jego pracy. Dlatego zapamiętał nazwy brakujących roślin i bez słowa wyszedł, zostawiając Wiciokrzewa z Osetkiem. Szybkim krokiem przeszedł przez polanę pełną kotów i wyszedł z obozu, zaczynając rozglądać się za odpowiednim drzewem. Tym razem poszedł w inną stronę, dokładniej w stronę Dębowej Ostoi, z powodu dużej liczby drzew w tamtej okolicy.
***
Chodził w kółko. Przynajmniej odnosił takie wrażenie. Oceniał każde drzewo, starając się znaleźć to jedno, które byłoby idealne według niego. Niestety do tej pory żadne z roślin aż tak nie przykuło jego uwagi. Spuścił wzrok i skręcił w inną stronę. Domyślał się, że zaraz będzie musiał wrócić do obozu, dlatego chciał jeszcze ostatni raz przejść dookoła, mając nadzieję, że znajdzie swoje idealne drzewo. Wtedy jednak jego uwagę przykuła inna roślina, a mianowicie chwast. Kocur szybko do niego podszedł i nachylił się do jego łodygi, uważnie obserwując. Był naprawdę ładny, co od razu zapaliło lampkę w głowie Poranku, by zerwać roślinę i zabrać ją wraz z ziołami do Owocowego Lasu. Mógłby przechować go w legowisku, do póki nie znajdzie dobrego miejsca na swoją kryjówkę. Od słów szybko przeszedł do czynów, na chwilę odkładając na bok znalezione zioła. Już miał zacząć wyrywać chwast, gdy usłyszał dość głośny szelest. Szybko podniósł głowę i zobaczył jakiegoś drobnego kocura. Choć na początku go nie rozpoznawał, po chwili zdał sobie sprawę, że jest to jeden ze zwiadowców Owocowego Lasu.
<Zwiadowco Owocowego Lasu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz