- Chyba sobie żartujesz! – powtórzyła ostrzej. – Oczywiście, że niczego się nie bałam, ty mysi bobku, od początku wiedziałam, że coś było nie tak! – warknęła kochana siostrzyczka.
Widział jak po jej pysku przebiega masa emocji, które były niczym najsmaczniejsza piszczka. Napuszyła się i nim zareagował uderzyła go łapą w bok.Zachwiał się, bo uderzenie nie należało do najsłabszych. Nie wywrócił się jednak, stając pewniej na gruncie. Co jak co, ale on też trochę sił posiadał.
- Czemu tak się złościsz? Nie wiesz, że szkodzi to piękności? - próbował ją udobruchać, lecz ta warknęła coś pod nosem, coś bardzo obraźliwego i syknęła zła.
- Chcesz jeszcze raz?!
Ojej. Przybrał najsmutszy wyraz pyska na jaki było go stać, że aż oboje uczniowie, którzy przypatrywali się temu, zwrócili się w stronę Skalnego Szczytu.
- To był tylko żart! - tłumaczył raz jeszcze Suśla Łapa. - To nic złego! Ja często robię żarty moim siostrą i... wszystkim tak naprawdę - wyznał. - Ale to nie jest złe! Naprawdę! To... to była moja wina... - Zwiesił łeb.
- Jak to twoja? - Świetlista Łapa spojrzała na niego zaskoczona.
- No... robiłem mentorowi żarty i... i postanowił też zrobić swojej siostrze. Bardzo się ucieszyłem, bo rzadko widuję na jego pysku uśmiech. Jak musisz być na kogoś zła, to na mnie - powiedział, czekając na werdykt Skalnego Szczytu.
Kotka stała zaskoczona, wpatrując się w ucznia. Niespodziewała się chyba takiego obrotu sprawy. Dla niego to było nawet na łapę. Wychodziła ponownie na tą złą.
- Jego też uderzysz? - fuknął w jej stronę, podchodząc do kocurka i owijając go ogonem. - Naprawdę się na tobie zawiodłem. - Pokręcił głową, wzdychając.
- Jak będzie trzeba, to uderze ciebie jeszcze raz, bo to ty pewnie dajesz mu zły przykład! - miauknęła zmieszana, próbując wyjść z twarzą.
- Ale... ale to nie on! - próbował dalej wyjaśnić wojwoniczce Suśla Łapa.
Widział jak jej mysi móżdżek nagrzewał się od natłoku myśli. Widząc, że się w nią wpatruję, posłała mu zły i obrażony wyraz pyska. Cudownie. Skała obrażalska aktywowana.
- Nieważne. Nie róbcie tak więcej - miauknęła, po czym udała się w tylko znaną jej stronę. Zgadywał, że poszła szukać Płonącą Waśń, aby powzdychać do jej wielkiego ego.
- Przepraszam. - Uczeń spojrzał strapiony na jego oblicze.
- W porządku. To ona nie rozumie - próbował go pocieszyć.
- Ale przeze mnie ma pan teraz problemy... Nie chciałem. Naprawdę. Czy to źle, że robię żarty? To... to sprawi, że nikt nie będzie mnie lubił? - Wlepił w niego wzrok. Chciał odpowiedzieć mu, że oczywiście. Powinien zająć się czymś pożytecznym, a nie doprowadzać go ciągle do szału, wyskakiwaniem z krzaków. Zgrywał jednak tego dobrego, więc pozostawił nic nie mówić.
- Idź odpocznij. Weź ze sobą Świetlistą Łapę - rozkazał.
Kocurek smętnie pokiwał głową i oddalił się. Skoro pozbył się problemu mógł teraz odpocząć.
*po zgromadzeniu*
Obudził się wyspany. Poprzedniej nocy odbyło się zgromadzenie, które tym razem nie spędził ze swoją siostrą, a z kimś innym. Przez cały ten czas czuł na sobie wzrok kotki i kwestią czasu było, jak zaraz przyjdzie go wypytywać. Nadal nie potrafił zrozumieć jak te dwie były do siebie podobne. Możliwym było, że Klan Gwiazdy maczał w tym swoje niematerialne łapy. Sprawdzał go? A może chodziło tu o coś innego? Wątpił w zbieg okoliczności. Gdyby się spotkały pewnie zrozumiałyby siebie nawzajem albo od razu znienawidziły. Pokręcił łbem, wzdychając. Nie czas było o tym myśleć. Musiał wziąć się do pracy. Obiecał posiłek dla Kamiennej Agonii, gdy zjawi się w obozie Klanu Wilka. Szczerze to nie mógł się już tego doczekać. Łatwo poszło przekonać ją do tego. Gdy ją nakryją... to pewnie rozkręci się niezła afera. On oczywiście nie miał zamiaru przyznawać się do znajomości z czarną burzaczką. Matka obdarłaby go chyba ze skóry! Lecz... tylko jedna jednostka mogła go wkopać. Ta co widziała go z nią podczas zgromadzenia. Rozejrzał się za siostrą, lecz nie musiał zbytnio się wysilać. Już szła w jego kierunku, a na jej pysku widać było, że zaraz zacznie wypytywać.
- O co chodzi? - zaczął, aby od razu przeszła do rzeczy, a nie bawiła się z nim w podchody.
- To ty mi powiedz o co chodzi. Co to za jedna? Czy ty wiesz, że nie wolno podrywać kotek z innego klanu?
- Nie podrywałem.
- Widziałam jak obejmowałeś jej ogon! No! Mów! - miauknęła zadowolona z tego, że miała go w garści.
- Nie obejmowałem, a zakładałem się.
- Niby o co?
Uśmiechnął się do niej tajemniczo.
- Nie twój interes. Chciałbym jednak, abyś nie miauczała wszystkim na prawo i lewo jak plotkarska mewa, że znam jakąś burzaczkę, jasne?
<Skało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz